W wieku 6 lat osiągnął zdolność widzenia aury, czyli pola bioenergetycznego,
które ponoć otacza każdego człowieka. Później był buddyzm, joga,
okultyzm, sekta Hare Kriszna, wiara w reinkarnację i wiele innych "
cudów" tego świata. Jego dotychczasowe życie układało się według
najczarniejszego scenariusza. Wydaje się, że swoim życiorysem mógłby "
obdarować" niejedną istotę. Dziś prawie 30-letni Sergiusz Orzeszko
wszem i wobec opowiada o swoim nawróceniu i głębokiej wierze w Jezusa
Chrystusa.
Choć urodził się na Wołyniu, trzy czwarte swojego życia
spędził w krajach Europy Zachodniej. Obecnie mieszka w Warszawie,
ale bywa też w innych miastach Polski, gdzie przekazuje świadectwo
swojego życia i przestrzega jednocześnie przed nierozsądnymi decyzjami.
W listopadzie br. gościł w Sosnowcu, gdzie znany jest tym, z którymi
przemierzał pielgrzymkowy szlak na Jasną Górę.
Pochodził z niewierzącej rodziny, dlatego też, gdy przyszedł
na świat, nie został ochrzczony. Właściwie przez cały czas poszukiwał
drogi do Boga, choć tak naprawdę nie wiedział, że On istnieje. Zdolność
widzenia pola bioenergetycznego wskazywała, że na pewno nie będzie
to przeciętne dziecko. Od początku nie interesował się tym, czym
zajmowali się jego rówieśnicy. Czuł się lepszy, jakby ponad wszystkim.
Nadprzyrodzoną zdolność wykorzystywał: wpływał na decyzje rodziców
czy nauczycieli. "Swoje umiejętności rozwijałem dzięki pomocy głosu,
który przemawiał do mnie i mówił mi, co mam robić" - wspomina Sergiusz.
Zaczął ćwiczyć jogę. W wieku 15 lat potrafił wpływać
nawet na ludzkie uczucia. Uważał to za przejaw swojej doskonałej
duchowości. Dla buddystów, z którymi się utożsamiał, duchowość jest
bowiem rozwijaniem świadomości. Z buddyzmu Sergiusz zaczerpnął także
filozofię relatywizmu moralnego. Oznaczało to filozofię życiową twierdzącą,
że nie należy dążyć ani do dobra, ani do zła. Ostatecznie pozwala
to osiągnąć stan nirwany, czyli wewnętrznej pustki.
Kolejnym etapem życia 15-letniego Sergiusza stał się
okultyzm. "Zacząłem czcić szatana, choć na początku nie wiedziałem,
kto to jest - wspomina. - Byłem medium umożliwiającym kontakty z
duchami, manipulowałem wahadełkiem, leczyłem ludzi bioenergią, czując
się niemal Bogiem, decydując, kto ma wrócić do zdrowia, a kto nie.
Nie potrafiłem się uczyć w szkole, dogadać z rodzicami, ale za to
potrafiłem zajmować się okultyzmem".
Wielkim odkryciem prawie 17-letniego wówczas Sergiusza
było stwierdzenie, że ma sumienie - coś co jest ponad naszymi uczuciami
i myślami. Dzisiaj wie, że jest to dar od Boga dla człowieka. Duch
Święty zaczął wtedy do mnie poprzez sumienie przemawiać, informując,
że świat nie jest relatywny, że pewne zachowania i postępowania człowieka
są dobre albo złe. Bardzo mnie to denerwowało. Jak to, ja prawie
Bóg mam być przez kogoś pouczany. W efekcie przeszedłem na stronę
zła, stając się świadomym satanistą. Dzięki temu mogłem stłumić sumienie,
pozornie się uspokoiłem. Jeszcze bardziej rozwinąłem też swoje umiejętności,
potrafiłem wyleczyć np. z nowotworów". Okres kultu zła, szatana trwał
w życiu Sergiusza pół roku.
Któregoś dnia mieszkał w starym zamku we Francji. Usłyszał
po raz kolejny głos sumienia, który powiedział mu, że jest ktoś wyżej
od szatana. Padł wtedy na kolana i powiedział: "Boże, jeżeli to jesteś
Ty, to uratuj mnie!" To był pierwszy w życiu rachunek sumienia. Usłyszał: "
Musisz tylko zapragnąć mojej pomocy. Nie mogę ci pomóc bez twojej
zgody". Odpowiedział: "Boże, jeżeli jesteś, to jestem twój!" Bóg
odpowiedział: "Pomogę ci, ale musisz być cierpliwy, bo to wymaga
czasu".
Przez całe życie Sergiusz wierzył w reinkarnację. We
Francji i Belgii, gdzie przez pewien czas mieszkał, nie miał nawet
pojęcia o istnieniu chrześcijaństwa. Również we Włoszech Kościół
do niego nie przemawiał. Trudno mu więc było po 17 latach indoktrynacji
uwierzyć, że nie ma reinkarnacji. Zacząłem szukać Boga dobroci, odwróciwszy
się od demona zła. I wtedy pojawili się przedstawiciele Hare Kriszna,
mówiąc, że istnieje właśnie Bóg dobroci, a jednocześnie jest reinkarnacja.
Uległem prostej manipulacji. Poszedłem na całość, stając się bardzo
pobożnym, a jednocześnie bardzo naiwnym. Było mi dobrze. Rzuciłem
rodzinę, dom i narzeczoną dla tej sekty. Choć nie chciał rozmawiać
nawet ze swoją narzeczoną, spełnił jej ostatnie życzenie, aby spotkał
się z s. Michaelą Pawlik - dominikanką, specjalistką do spraw hinduizmu
i sekt neohinduistycznych. Pamiętam, że nie było wtedy żadnych grzmotów,
trzęsienia ziemi, a ja w wielkiej ciszy nawróciłem się. Szatan pokazuje
swoją siłę, robi wszystko, aby pokazać swoją moc, Bóg przemawia w
ciszy i jest dyskretny.
Dzisiaj Sergiusz przygotowuje się do przyjęcia sakramentu
małżeństwa i ma nadzieję, że uda mu się przekazać swoim dzieciom
prawdę, że wszystko zawdzięczamy Jezusowi i to całkowicie niezasłużenie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu