Po obejrzeniu zdjęć cerkwi znajdujących się w powiecie lubaczowskim postanowiłam pojechać na miejsce, by wybrać jedną, która by «zagrała» w naszym filmie cerkiew w Kozielsku (...). Moim przewodnikiem w terenie był kustosz Muzeum Kresów w Lubaczowie Janusz Mazur, który ma olbrzymią wiedzę o cerkwiach i regionie. Szukałam cerkwi opuszczonej, w ruinie, bez polichromii, w której udałoby się wstawić sześciopiętrowe prycze i to w dużej ilości. Wybór padł na cerkiew w Starym Dzikowie” - mówi odpowiedzialna za scenografię Magdalena Dipont.
W pierwszych dniach stycznia przyjechało 130 statystów z okolic Dzikowa i Lubaczowa, by dobrać i przymierzyć mundury, dopasować je do wieku, wyglądu, stopni wojskowych. Niektórzy byli zaskoczeni - zamiast mundurów polskich oficerów, dostali mundury enkawudzistów. „Niektórzy statyści musieli ogolić wąsy, brody, skrócić włosy, by wyglądać jak przedwojenni oficerowie. Ubrano także żołnierzy 21. Brygady Strzelców Podhalańskich z Rzeszowa. Przybyła stała ekipa z Krakowa. Reżyser na miejscu zdecydował, że przeprowadzimy dodatkowy casting. W sumie skompletowaliśmy i przygotowaliśmy do gry w filmie ok. 400-osobową grupę statystów” - wyjaśnia odpowiedzialny za militaria i mundury Andrzej Szenajch.
Od 5 do 7 stycznia br. w cerkwi i wokół niej grano sceny z więzienia w Kozielsku. Zjawili się znani i popularni aktorzy; Jan Englert grający w filmie generała, Artur Żmijewski jako Artur, rotmistrz 8. Pułku Ułanów, Andrzej Chyra jako Andrzej, porucznik 8. Pułku Ułanów, Paweł Małaszyński jako Paweł inżynier - porucznik pilot, Olgierd Łukaszewicz jako kapelan.
Nie można było wejść do cerkwi, by obejrzeć grane sceny. O wrażenia poprosiłem jednego ze statystów, mjr. Janusza Mazura: „W cerkwi ustawione były rzędy prycz na wysokość ok. 3, 5 m, na których znaleźli się statyści. Te półki - mary i cała scenografia, robiły przygnębiające wrażenie. Ja i wielu innych staliśmy obok tych drewnianych prycz. Każdy wykonywał jakąś czynność: pił z kubka, jadł rybę, czyścił menażkę, golił się, chodził po drabince na swoje miejsce w więzieniu itp. Ja miałem rekwizyt - oryginalną książkę z lat 30., ostatnią powieść H. Sienkiewicza pt. «Legiony». Staliśmy w grupkach, rozmawiali (...). Szczególnie trzy sceny zrobiły na mnie duże wrażenie. Polemika Żmijewskiego z Chyrą odnośnie oceny Września 1939 r. i przekazania czerwonego swetra, który gra ważną rolę w filmie. Druga, to ostatnia Wigilia polskich oficerów w 1939 r. Na wieść, że na niebie zabłysła pierwsza gwiazdka, ze swego pokoju w zachrystii wychodzi generał (Jan Englert) staje pod kopułą, na środku cerkwi i wygłasza przepiękną mowę. Oprócz życzeń, padają słowa krzepiące na duchu, że za rok będziemy w swoich domach i że musimy wytrwać na posterunku. Wśród oficerów nostalgia, tęsknota za najbliższymi. Generał intonuje kolędę «Bóg się rodzi», żołnierze najpierw śpiewają ją bardo głośno. Po kilku próbach reżyser jednak zdecydował, abyśmy zanucili ją cicho. Wypadło lepiej i chyba tę wersję będziemy oglądać w filmie. W trzeciej scenie położono śnieg na gzymsach cerkwi i wokół niej. Enkawudzista odczytuje listę oficerów do wyjścia z cerkwi. Są zadowoleni. Myślą, że wychodzą na wolność więc są szczęśliwi, żegnają się z kolegami. Tymczasem było to wyjście na śmierć - do lasu katyńskiego”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu