Wszystko zaczęło się 2 maja 1806 r. od przyjścia na świat Katarzyny Laboure w małej burgundzkiej wiosce we Francji i znowu (jak w przypadku wielu świętych) w rodzinie wielodzietnej. Z jedenaściorga dzieci jest dziewiąta. I można powiedzieć - znowu umiera wcześnie matka, gdy Katarzyna ma zaledwie 9 lat. W tym samym czasie starsza siostra wstępuje do Sióstr Miłosierdzia (Szarytek). Życie dla tego dziecka, jak i jej rodzeństwa nie jest więc łatwe. Bóg jednak daje nie tylko siły, ale i powołanie do klasztornego życia, do którego może wstąpić dopiero w 24. roku życia, gdyż wcześniej pomaga w wychowaniu rodzeństwa. Wstępuje tak jak jej siostra do Szarytek. Nowicjat odbywa w domu macierzystym w Paryżu przy Rue du Bac. Już na progu życia zakonnego (to rzadkość), Bóg obdarowuje ją wysokim darem kontemplacji aż do ekstaz i objawień. Najgłośniejszym echem odbiły się objawienia dotyczące „cudownego medalika”. Dla Francji to szczególnie trudny czas, czas „rewolucji lipcowej”, w czasie której został zgładzony król Karol X. W nocy z 18/19 lipca 1830 r. budzi Katarzynę anioł i prowadzi do nowicjackiej kaplicy, w której ukazuje się jej Matka Boża skarżąca się na publiczne łamanie przykazań, zapowiadając kary, jakie spadną na Francję. W listopadzie 26/27 tego samego roku zostaje znowu obudzona przez anioła i poprowadzona do kaplicy. Tym razem Katarzyna zobaczyła Matkę Bożą stojącą na kuli ziemskiej i depczącą łeb węża. W rękach trzymała kulę ziemską. Potem obraz się zmienił, przedstawiając Maryję ze spuszczonymi rękami szeroko rozwartymi, z których wychodziły promienie. Maryja powiedziała, że są to strumienie łask, które zlewa na osoby proszące o nie. A kiedy kolejny raz obraz się zmienił, przedstawiał wizerunek medalika, którego wygląd już wyżej opisałam. Tu padła prośba, by według tego wzoru wybito medalik. Już po dwóch latach wybito pierwszych 1500 sztuk, a w ciągu 10 lat liczba jego, tylko w samym Paryżu, wyniosła 60 mln egzemplarzy. Przez cuda, jakie szybko zaczęły się dziać, nazwano go „cudownym medalikiem”. Wśród wielu łask, które płyną, wymienia się najwięcej nawróceń grzeszników. Najgłośniejszym z nich było nawrócenie znanego artysty-muzyka, Żyda Alfonsa Ratisbone, zaciekłego w nienawiści do katolicyzmu, które miało miejsce 20 stycznia 1842 r. w Rzymie w kościele św. Andrzeja. Wszedłszy do niego z nudów, nie mogąc się doczekać przyjaciela, załatwiającego tam pogrzeb znanego hrabiego, którego wcześniej prosił o modlitwę w intencji nawrócenia Alfonsa Ratisbone, właśnie tam zostaje „porażony” Bogiem, stając się w jednej chwili z niedowiarka wyznawcą Chrystusa do tego stopnia, że przerywa kontynuację swojej dalekiej podróży, zatrzymując się w domu neofitów św. Ignacego Loyoli, gdzie przygotowuje się do chrztu św. i innych sakramentów, stając się z czasem misjonarzem i założycielem Sióstr Syjońskich. Wszystko dzięki Maryi, która ukazuje się mu taka jak na cudownym medaliku, który kilkanaście dni wcześniej namówiony przez przyjaciela zawiesza na szyi i również namówiony przez niego, odmawia rano i wieczorem modlitwę św. Bernarda: „Pomnij o najdobrotliwsza Panno”... Czyni to co prawda z ironią, ale już na drugi dzień zauważa, że słowa owładnęły jego umysłem, więc ciągle do nich powraca. I tak Niepokalana Matka Boża za pomocą medalika przemienia serce artysty-muzyka.
Warto nawiedzić ten kościół nie tylko ze względu na to cudowne nawrócenie A. Ratisbonne, ale i dlatego, że w nim odbyła się Msza św. prymicyjna o. Maksymiliana Kolbego. Trafić do niego łatwo, ponieważ znajduje się w pobliżu fontanny di Trevi, której zwiedzanie jest zawsze w programie. Ale z nawróceniami nie trzeba sięgać daleko. Po powrocie z Rue du Bac ofiarowałam ten medalik znajomemu, który kilkadziesiąt lat nie był u spowiedzi i... za kilka dni otrzymuję radosny telefon od jego żony z wiadomością, że sam od siebie, nienagabywany przez nią, poszedł do spowiedzi. Czy to nie cud? Medalik po dziś dzień czyni cuda. Mam tego też dowód sprzed kilkunastu laty, kiedy będąc w Zakopanem ze swoim wnukiem Michałem, nabyłam go dla niego w pięknym zakopiańskim sanktuarium Cudownego Medalika. Ale dziecko jak to dziecko, nie chciało mi go dać do schowania, niosąc cały czas w rączce, dokąd nie zauważyło, że medalika już nie ma. Rozpacz dziecka była wielka, więc mimo tego, że było to w marcu i śniegu było pod dostatkiem, powiedziałam, żeby się nie martwił, bo to cudowny medalik, więc na pewno go znajdziemy. Dopiero w powrotnej drodze z górskiej trasy, jaką mieliśmy na ten dzień zaplanowaną, zaczęliśmy się rozglądać za nim. Po ludzku biorąc, szanse jego znalezienia były żadne, bo medalik malutki, śnieg kopny, a trasa pod Skocznią jedna z najbardziej uczęszczanych. Ale to wcale nie przeszkadzało mi zanieść modlitwy do Matki Bożej, prosząc o danie mojemu wnukowi dowodu cudowności tego medalika, co też miało miejsce. Tylko jego brzeg wystawał ze śniegu, ale to wystarczyło, by promień słońca i Matka Boża dokonała reszty. Mimo wciąż rosnącej sławy cudownego medalika, św. Katarzyna pozostała do końca życia w ukryciu, umierając w wieku 70 lat. Ciało jej spoczywa w tej samej kaplicy nowicjatu, w domu macierzystym Sióstr Miłosierdzia w Paryżu, w której miała objawienia. Leży w szklanej trumnie po prawej stronie ołtarza, ta która od najmłodszych lat pragnęła, żeby ukazała się jej Matka Boża. Obok stoi fotel, na którym siedziała Maryja. Z lewej strony ołtarza szklana trumna z relikwiami św. Ludwiki de Marillac, której nic się w życiu nie udawało. Ani życie rodzinne, ani małżeńskie, a mimo to została świętą, wstępując do klasztoru jako wdowa w wieku 40 lat. Ta niezwykle delikatna, słabego zdrowia, wrażliwa, drobnej budowy ciała, pochodząca z arystokracji francuskiej, organizuje Siostry Miłosierdzia, Panie Miłosierdzia, bractwa dobroczynne. Pozostając pod silnym wpływem duchowym św. Wincentego á Paulo, którego serce zamieszczono także w tej kaplicy. Ciało zaś świętego spoczywa przy sąsiedniej ulicy w kaplicy Księży Misjonarzy, których jest założycielem.
Warto więc będąc w Paryżu, odwiedzić to miejsce, w którym na tak małej powierzchni, aż tylu świętych i... fotel.
Miałam szczęście być w nim kilkakrotnie i za każdym razem uczestniczyć we Mszy św., dlatego namawiam do pójścia tam, tym bardziej, że miejsce znajduje się w centrum Paryża niedaleko Inwalidów, gdzie pochowany jest Napoleon, licznie nawiedzany przez turystów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu