Mariusz Rzymek: - Po co ksiądz w szeregach GOPR-u?
Ks. Krzysztof Cojda: - Księża od początku istnienia GOPR byli w jego szeregach. To chyba zrozumiałe. W końcu jest to organizacja charytatywna, społeczna, która na dodatek ma w swym emblemacie krzyż, więc trudno, żeby nie było w niej kapłana. Nie trzeba się zatem dziwić, że w każdej Grupie regionalnej, począwszy od Karkonoszy, a skończywszy na Bieszczadach, jakiś się tam zawsze znajdzie. Zresztą gdybyśmy prześledzili historię zdobywania przeróżnych szczytów w całej Europie, to pewnie w pierwszej trójce zdobywców byli lekarz, nauczyciel i ksiądz. Mamy więc do czynienia z kultywowaniem tradycji.
- Dlaczego zdecydował się Ksiądz zostać duszpasterzem GOPR-u?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Najpierw zostałem ratownikiem. Okazja do tego, by zostać kapelanem nadarzyła się, gdy nasza Grupa Beskidzka obchodziła pięćdziesięciolecie istnienia - to było w lutym 2002 r. Wówczas Jurek Siodłak, naczelnik Grupy Beskidzkiej poprosił Biskupa Ordynariusza o kapelana dla ratowników górskich. Nominacja przypadła mnie, i tak oto stałem się duszpasterzem tutejszych goprowców.
- Jednym słowem nie jest Ksiądz honorowym ratownikiem GOPR-u?
Reklama
- Jestem ratownikiem działającym, który na dodatek stara się wpływać na organizację, której jest członkiem. Stąd też mój czynny udział w różnego rodzaju szkoleniach, czy to jako słuchacz, czy jako wykładowca. W pracy można mnie zobaczyć nie tylko na dyżurze, ale także prowadzącego m.in. wykłady z etyki ratowniczej.
- Rolą kapelana będzie z pewnością dbałość o kondycję moralną goprowców?
- Przede wszystkim o stronę psychologiczną. Jest to o tyle ważne, że przy ratowaniu ludzi liczy się silna psychika, a nie zdrowie fizyczne.
- To dosyć ciekawe. Jak w takim razie GOPR weryfikuje psychiczne właściwości człowieka, który chce wstąpić do jego struktur?
- Weryfikacją są pierwsze kontakty z ludźmi. Już pierwsza akcja, pierwszy wyjazd do wypadku pokazują czy ktoś się nadaje do ratownictwa, czy też nie. Jeżeli nie posiada się tak prozaicznych predyspozycji jak umiejętność rozmowy z poszkodowanym, to niestety, wówczas pozostaje jedynie dyżur przy telefonie lub czuwanie nad sprawami technicznymi. Z drugiej strony, gdy ktoś widzi, że nie sprawdził się w takiej czy innej sytuacji, to dla dobra ogółu sam powinien podjąć decyzję o rezygnacji.
- W jaki sposób GOPR broni się przed osobami, które chcą zostać członkami organizacji, by w ten sposób korzystać z pewnych goprowskich przywilejów: darmowych wyjazdów orczykiem czy bezpłatnych przydziałów sprzętu specjalistycznego?
Reklama
- Ta weryfikacja jest bardzo prosta. Z założenia jest to organizacja społeczna, a w dzisiejszym świecie żaden dorobkiewicz nie wytrzyma długo w takiej organizacji. W strukturach GOPR-u zostają więc ludzie, którzy chcą nieść pomoc innym i kochają góry. To co robią, robią z fascynacji. Kto przychodzi do GOPR-u licząc na pieniądze, lepszy sprzęt, czy inne materialne dobra szybko się wykrusza. Organizacja oczyszcza się więc samoistnie.
- Czy wykonywanie obowiązków goprowca nie koliduje z wypełnianiem posługi duszpasterskiej na rzecz parafii?
- Gdyby tak było, to z pewnością nie byłbym kapelanem Grupy Beskidzkiej GOPR. Dyżury, które pełnię, staram się wykonywać w ramach wolnego czasu, który posiadam. Dzięki temu nie cierpi na tym parafia. W chwilach nagłych zawsze znajdzie się ksiądz, który w danym dniu mnie zastąpi. To sprawia, że zarówno moi parafianie z dolin, jak i ci z gór, objęci są stałą opieką duszpasterską.
- Co Ksiądz robi, żeby nie odstawać kondycyjnie od innych goprowców. Jednym słowem, jak Ksiądz dba o tężyznę fizyczną?
Reklama
- Staram się przez cały rok brać udział w różnego rodzaju szkoleniach podnoszących moje ratownicze kwalifikacje. Z tej racji, że jestem miłośnikiem gór i narciarstwa, łatwo przychodzi mi znaleźć odpowiednią ilość czasu, by solidnie wyćwiczyć kondycję. Zresztą o stronę fizyczną nie martwię się zupełnie. Jedyne życzenie jakie mogę mieć dotyczy psychiki, by ta nigdy mnie nie zawiodła. Tego też oczekują ode mnie inni goprowcy. Jestem bowiem dla nich chodzącym wzorcem zachowań. Mianowicie, gdy na szkoleniu bądź podczas akcji musimy zmagać się z różnego rodzaju przeciwnościami, najczęściej pogodowymi, wszyscy wówczas patrzą na mnie. Obserwują czy poddam się ludzkim słabościom. Złe warunki atmosferyczne, uciekający czas, zimno, stres i nerwy, niekiedy prowokują człowieka do tego, by np. przeklnąć, a ja tego zrobić nie mogę. Mam obowiązek dawać świadectwo. I cieszę się, że w takich sytuacjach potrafię znaleźć się jako ksiądz, a nie tylko jako zwykły ratownik.
- Gdzie można Księdza najczęściej spotkać na dyżurach?
- Mój rewir to z reguły Hala Miziowa. Średnio jestem tam co trzy tygodnie. Ostatnio z 5 na 6 stycznia, a wcześniej z 22 na 23 grudnia ub. roku.
- Dużo ma Ksiądz tam pracy?
- Różnie to bywa. Zdarzają się zarówno poważne złamania, jak i niegroźne kontuzje. Podczas ostatniego pobytu na Hali Miziowej zaliczyłem osiem interwencji. Z kolei na dyżurze przed Bożym Narodzeniem miałem dwa zgłoszenia. Jeden dotyczył urazu kolana, a drugi złamania przedramienia. W przypadku złamania, obrażenia okazały się na tyle bolesne, że konieczne było zwiezienie skuterem osoby poszkodowanej w dół ze zbocza.
- To, że Ksiądz udziela pomocy medycznej, nie wywołuje dodatkowych komentarzy ze strony zaprzyjaźnionych goprowców?
- Owszem, niekiedy śmieją się, że wypadek był na tyle groźny, że do poszkodowanego trzeba było wezwać księdza. Takie żarty nie padają jednak w bezpośredniej obecności tych, do których spieszy się z pomocą. Wszystko mieści się więc w granicach dobrego smaku.
- Ksiądz na dyżurze, to dla turystów możliwość uczestnictwa we Mszy św. na stoku. Ludzie często korzystają z takiej sposobności?
Reklama
- Zawsze jak pełnię dyżur, to jest i Msza św. Sprawuję ją w zależności od zapotrzebowania, albo w schronisku na Hali Miziowej, albo w goprówce. Czasami jak pogoda jest sprzyjająca, to nawet w plenerze. Niezależnie jednak od mojej osoby, w tamtejszym schronisku systematycznie odprawiają Eucharystię dominikanie z Korbielowa. Czynią to o godz. 11.00 lub 11.30. Mimo to, dobrze jest zawczasu przedzwonić do schroniska lub do dominikanów i zweryfikować datę i porę jej sprawowania.
- W jaki sposób można się dowiedzieć o sprawowanych przez Księdza górskich Mszach św.?
- Z tym jest pewna trudność. Kiedyś próbowałem informację na ten temat umieszczać na stronach internetowych GOPR-u. Niestety różnie bywało z ich nanoszeniem. Raz ktoś zapomniał, raz wpisał po terminie, więc zrezygnowałem z przekazywania do centrali wiadomości o sprawowanych przeze mnie Mszach św. podczas pełnienia dyżuru.
Ks. Krzysztof Cojda, na co dzień wikary w parafii w Szczyrku. Kwalifikowanym ratownikiem został w 1998 r., kiedy to uzyskał pierwszy stopień ratownictwa. Cztery lata później objął funkcję kapelana tej organizacji.