Reklama

Trzęsienie wyspy

Niedziela płocka 12/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Patrzę z wysokości lekko wzniesionego ołtarza na nieprzeliczony tłum głów Irlandczyków i Polaków, modlących się razem w kościele Our Lady of Good Consolation w dublińskiej dzielnicy Drimnagh. Wszyscy skupieni razem, głowa przy głowie, czasem modlitwa, czasem milczenie, czasem śpiew - raz po angielsku, raz po polsku. Ktoś zapalił polskie znicze pod chórem. W pierwszym rzędzie klęczy Pani Prezydent Irlandii, tuż za nią Tadeusz Szumowski - polski ambasador. W bocznej nawie ogromnej świątyni tłoczą się dziennikarze, ale nawet oni tego wieczoru jakby przestali wietrzyć sensację. Duch przyniósł głęboki powiew skupienia. Dzieje się irlandzki, narodowy gest solidarności z polskimi emigrantami. Po Mszy św. podchodzi do mnie Irlandczyk w średnim wieku, ściska dłoń i mówi w swym jakże pięknym, dublińskim zaśpiewie angielskiego: - Ojcze, wybaczcie nam, to nigdy nie powinno się zdarzyć. Nasi młodzi ludzie nic nie rozumieją. Oni mają wszystko. Im jest łatwo żyć, ale ja pamiętam dobrze mojego ojca, gdy wyjeżdżał za chlebem do Australii. Nikt z naszego pokolenia nigdy nie podniósłby ręki, aby skrzywdzić emigranta, który szuka pracy. Za chwilę dwie starsze kobiety przynoszą białe koperty z adresami noclegów dla bezdomnych Polaków w Dublinie: - Tutaj mogą przyjść i spać bezpiecznie - mówią bardzo wzruszone. A ja myślę w ciszy: Czy trzeba było naprawdę śmierci Pawła i Mariusza, aby ludzie w Irlandii przypomnieli sobie magiczne słowo sprzed lat - solidarność?
Paweł tamtego wieczoru wracał do domu po pracy. W pewnej chwili otoczyła go grupa młodych wyrostków, żądając pieniędzy. Wszyscy byli prawie nieprzytomni od narkotyków. Paweł odmówił i szybkim krokiem ruszył przed siebie, w kierunku drzwi własnego domu, odległego zaledwie o kilka metrów. Jeden z irlandzkich nastolatków ugodził go nagle w głowę śrubokrętem, który wyjął właśnie z kieszeni. Na ratunek koledze wybiegł z domu Mariusz, widząc całe zajście z okna kuchni. Niefortunnie odepchnięty, uderzył głową o twardy bruk chodnika. Irlandzcy chłopcy uciekli natychmiast, znikając bez śladu w wąskich zakamarkach deszczowego Dublina. Paweł i Mariusz, przewiezieni do szpitala, zmarli po kilku godzinach rozpaczliwej walki o ich życie. Pochodzili z jednego miasta. Obydwaj mieli po 29 lat. Spotykałem ich co tydzień w kościele polskim. Nie szukali wrogów, byli uczciwi, przyjechali tu zarobić na życie.
Nikt z nas nie spodziewał się, że na wyspie po ich śmierci rozpocznie się prawdziwe trzęsienie ziemi. Bertie Ahern, premier republiki, goszcząc w tym czasie w Polsce, rozpoczął swą wizytę od kondolencji. Zwykli ludzie przychodzili falami do kościoła polskiego w Dublinie, modląc się i wciąż przepraszając. Dziennikarze - swoim zwyczajem - pisali o Pawle i Mariuszu rozmaite wersje zdarzeń, wypadków i faktów, jedno jednak było dla mnie jasne: sumienie Irlandczyków zostało wstrząśnięte z siłą i wrażliwością, jakiej nie doświadczyłem wcześniej, mieszkając tutaj prawie dwa lata.
Dlaczego właśnie ta zbrodnia tak gwałtownie poruszyła małą wyspą? Przede wszystkim Irlandczycy są ludźmi pełnymi pokoju, osobistego taktu, pewnej - niespotykanej w Polsce - wyolbrzymionej delikatności bycia. Nikomu z normalnych ludzi tutaj nie mieści się w głowie tak brutalny akt nieuzasadnionej przemocy. Poza tym, w Irlandii ceni się Polaków zarówno jako pracowników, jak też jako kompanów i dobrych towarzyszy codziennego życia. Irlandczycy dobrze wiedzą, czym jest i jak trudna bywa emigracja: jeszcze dwadzieścia lat wstecz setki tysięcy mieszkańców zabiedzonej, irlandzkiej republiki emigrowało za pieniędzmi do Anglii, Stanów lub Australii. Wreszcie potomkowie Celtów panicznie boją się zamieszek, nosząc w pamięci niedawne, fatalne wydarzenia na przedmieściach francuskich miast. Wszystko to sprawiło, że na wiele dni mała Irlandia zatrzymała oddech w wielkim niepokoju.
Problem tkwi jednak znacznie głębiej i jest też, w moim przekonaniu, znakiem zapytania również dla polskiej społeczności w kraju. Bez wątpienia bowiem już od kilku ładnych lat Irlandczycy utracili prawie zupełnie kontrolę nad pokoleniem nastolatków, a nie mając najmniejszego wpływu na wychowanie młodzieży, szukają po omacku jakiejkolwiek już koncepcji do pracy z tymi, którzy stworzą przyszłość tego kraju. Wychowawcą jest ulica, autorytetem dealer, ideałem szybki samochód, przyszłością - komfort i brak pytań o sens istnienia. Podczas wspomnianej na początku Mszy św. w dublińskim Drimnagh stawiałem sobie wiele pytań: A gdzie są tego wieczoru młodzi ludzie? Dlaczego przyszli do kościoła jedynie starsi? Dlaczego nikt nie przyniósł sztandaru szkoły, do której chodzili napastnicy? I dlaczego proszą o pojednanie i wybaczenie krewni i sąsiedzi tych, którzy napadli naszych chłopców nocą? Proces troski o młodego człowieka wymyka się z rąk bardzo szybko. Najpierw rodzina traci swoją funkcję, rozbita, rozbiegana wiecznie za dochodem i karierą rodziców. Potem szkoła wymyśla naiwne, makabryczne wręcz programy wychowania i edukacji młodzieży, które nie mają nic wspólnego z harmonijnym procesem rozwoju normalnego człowieka. Wreszcie Kościół zostaje ośmieszony, pozbawiony autorytetu i postawiony do kąta - i tak „pasztet” jest gotowy. A gdy młode pokolenie zacznie żyć we własnym świecie i rządzić się własnymi prawami, z oddali historii będzie się wówczas przybliżać ponury cień niespokojnej kwestii: Co stanie się z nami w przyszłości?
Tak nadeszła Niedziela Zmartwychwstania. Wziąłem do ręki Ewangelię z narracją o męce Pana i Jego chwalebnym powstaniu ze śmierci. Zanim życie zakwitło przez Krzyż - opowiadają Ewangeliści - w godzinie agonii Jezusa zatrzęsła się ziemia i rozstąpiły wnętrzności skały. Gdzieś głęboko w człowieku, na dnie jego serca i sumienia, zawsze tlić się będzie ogień prawdy. Przytłumiony czasem, wymaga wielkiego wstrząsu, aby wystrzelić jasnym płomieniem ku przyszłości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czym jest "Godzina Matki"?

2025-04-17 06:08

[ TEMATY ]

Włochy

Vatican Media

Jak co roku od ponad 36 lat, w Wielką Sobotę odbędzie się specjalna celebracja maryjna zatytułowana „Godzina Matki”. Jest to wyjątkowe nabożeństwo, które pragnie przybliżyć i ożywić ból i najwyższą wiarę Maryi, przeżywane w oczekiwaniu na Zmartwychwstanie Jezusa. Celebracji będzie przewodniczyć kard. Stanisław Ryłko, Archiprezbiter Bazyliki Santa Maria Maggiore.

„Godzina Matki” jest maryjnym nabożeństwem celebrowanym nie tylko w Bazylice Matki Bożej Śnieżnej, lecz także w wielu miejscach we Włoszech i na całym świecie w poranek Wielkiej Soboty. Inspiracja pochodzi z liturgii bizantyjskiej. W tej „najboleśniejszej godzinie”, gdy wszystko zdawało się ostatecznie skończone, to Maryja była „Kościołem, który wierzy” – wbrew ludzkiej logice, mając nadzieję mimo braku nadziei.
CZYTAJ DALEJ

Tajemnica Wielkiego Czwartku wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy

[ TEMATY ]

Wielki Czwartek

Karol Porwich/Niedziela

Święte Triduum – dni, których nie można przegapić. Dni, które trzeba nasączyć modlitwą i trwaniem przy Jezusie.

Święte Triduum to dni wielkiej Obecności i... Nieobecności Jezusa. Tajemnica Wielkiego Czwartku – z ustanowieniem Eucharystii i kapłaństwa – wciąga nas w przepastną ciszę Ciemnicy.
CZYTAJ DALEJ

Włochy/ Lekarz papieża: zdumiewający powrót Franciszka do zdrowia

2025-04-17 21:51

[ TEMATY ]

zdrowie

papież

Watykan

Vatican News

Papież Franciszek w "zdumiewający" sposób wraca do zdrowia - powiedział w czwartek profesor Sergio Alfieri, który kierował zespołem medycznym opiekującym się papieżem w Poliklnice Gemelli. Franciszek przebywał w szpitalu przez ponad pięć tygodni, do 23 marca, z powodu ciężkiego, zagrażającego życiu zapalenia płuc.

W wywiadzie dla telewizji RAI profesor Alfieri podkreślił: 88-letni papież "robi naprawdę postępy ponad wszelkie oczekiwania także dla nas, lekarzy".
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję