„Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: «Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił». Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu”
(Łk 24, 28-31)
Nagłaśniane przez media przypadki apostazji znanych osób mają się nijak do niezliczonej liczby powrotów do Boga. Nie chodzi tu bynajmniej o statystykę ochrzczonych w krajach misyjnych, o oficjalnie zarejestrowanych w księgach nawróconych. Tylko Najwyższy wie, ile osób zrywa z grzechem, odnawia życie sakramentalne, poddaje się prowadzeniu Słowa Bożego... Trzeba przyjąć powtórnie dar wiary już nie tylko jako abstrakcyjną teorię, ale jako spotkanie z żywym Panem!
Liturgia Słowa uparcie powraca do wydarzeń z niedzieli Zmartwychwstania. Spanikowani uczniowie uciekający z Jerozolimy doświadczają niezwykłego spotkania. Tajemniczy Nieznajomy zdaje się ignorować zasady grzeczności, gdy wyrzuca im głupotę („nierozumność”) i zatwardziałość serca. Nauczyciel, który za chwilę da się poznać „przy łamaniu chleba”, musi najpierw pokonać ich wewnętrzny opór i myślenie na zasadzie: „Wszystko przegrane, skończone, a myśmy się spodziewali...”. Przecież to musiało się wydarzyć, by Mesjasz mógł wypełnić zapowiedzi proroków i „wejść do swojej chwały”! Emaus stało się punktem zwrotnym w życiu Kleofasa i Łukasza - tutaj rozpoczęła się ich wiara w zmartwychwstałego Jezusa. Św. Piotr, który przemawia w dwóch pozostałych czytaniach, miał również swoje „Emaus”. Musiał najpierw zerwać z lękiem i wstydem, by zacząć rozgłaszać z mocą i przekonaniem „Baranka niepokalanego i bez zmazy”, który swoją krwią wykupił grzeszników z niewoli „złego postępowania”. Żydowscy słuchacze Apostoła musieli jeszcze raz wsłuchać się w naukę proroków (św. Piotr użył tej samej metody katechezy, jaką zastosował Mistrz w drodze do Emaus!), ponieważ oni przepowiedzieli wszystko, co dotyczyło dzieła odkupieńczego wypełnionego przez Jezusa. Trzeba słuchać proroków, wierzyć im, a nie tylko dopasowywać ich naukę do swoich ludzkich teoryjek!
Wędrówka do Emaus jest drogą wiary - wiary ułomnej, dojrzewającej, wypełniającej się wreszcie w spotkaniu z Panem. Nasz kłopot polega na naiwnym przeświadczeniu, że jesteśmy wystarczająco uformowani, że nasze życie religijne wypełniło się już przez odprawienie rekolekcji wielkopostnych, przestąpienie do spowiedzi i Komunii św., uczestnictwo w obrzędach Triduum Paschalnego. Nic bardziej błędnego! Dopóki nie pozwolę Jezusowi na to, by szedł ze mną przez życie, dopóki nie pozwolę na to, by mnie nauczał, dopóki nie oddam Mu swoich lęków i obaw - jestem ciągle jeszcze w drodze do mojego „Emaus”...
Pomóż w rozwoju naszego portalu