Lato Muz Wszelakich to cykl imprez, który zdążył na stałe wpisać się w wakacyjne życie mieszkańców Zielonej Góry. Coraz więcej osób decyduje się skorzystać z tej formy rozrywki, nawet jeśli tylko zatrzymają się na dłużej przy ulicznym mimie. Jednak LMW to nie tylko zabawa - może również skłaniać do refleksji.
Poszukiwanie wejścia
Reklama
4 lipca chciałam zabrać wnuczki na przedstawienie „Powrót czerwonych nosów” Teatru na Wózkach z Wrocławia. Miało się ono odbyć na podwórku Teatru Lubuskiego. Gdzie jest jednak wejście na to podwórko? Weszłam od ul. Pieniężnego - nie znalazłam, od ul. Kupieckiej - tak samo. Wreszcie weszłam na al. Niepodległości i co widzę? Procesja mam z dziećmi w wózkach i bez idzie przejściem koło piwiarni. Jedna z mam mówi do drugiej: „Ta pani nas poprowadzi”. Eureka - one idą na ten „Powrót czerwonych nosów”! - ucieszyłam się i podążyłam za nimi. Rzeczywiście - wejście było w innym miejscu niż w poprzednich latach. Już samo to stanowi rozrywkę. No i to przeciskanie się między zaparkowanymi samochodami z wózkami... Swoją drogą, ile to podwórko ma wejść?
Obejrzałyśmy tylko kawałek przedstawienia. Mim z czerwonym nosem robił przeróżne przedmioty z rurek gumowych napełnionych powietrzem. Właśnie dwaj chłopcy poproszeni z widowni walczyli rurkami, które zamieniły się w miecze, a tu rzęsisty deszcz zaczął padać i wygonił nas do domu. Podwórko jak to podwórko - dachu nie ma.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Uczą pokory
Ponownie 4 lipca, trwa Trzeci Letni Festiwal Teatrów Offowych. Swobodna interpretacja sztuki „Matka” Witkacego w wykonaniu Teatru „Rondo” ze Słupska. Powikłane relacje między matką a synem, koncertowo odegrane przez dwoje artystów. Nie wszystko jednak było dla mnie zrozumiałe w tych relacjach, a także w interpretacji tekstu przez reżysera. I tak to jest z teatrami offowymi - uczą pokory, może bardziej niż tzw. teatry normalne…
Oni chcą chcieć
6 lipca na tradycyjnym już Święcie Miodu w Skansenie, które w tym roku wydłużyło swą nazwę - jest teraz Świętem Miodu, Wina i Ogrodów, były oczywiście stoiska z miodem, rękodziełami, kwiatami, stoiska winiarskie i mała gastronomia. Występowały zespoły z kilku wsi naszego województwa. Właśnie te zespoły wzbudziły mój podziw nie tylko tym, co nam prezentowały, ale swym umiłowaniem muzyki i zapałem do śpiewania. W większości byli to ludzie starsi, którzy na dobrą sprawę mogliby siedzieć przed telewizorem. Przyjeżdżają, śpiewają i grają szczerze i spontanicznie. Przechadzając się po Skansenie, usłyszałam śpiew za jednym z budynków. Podeszłam, a tu dwa zespoły - „Rosa” z Drągowiny i „Wichowianki” z Wichowa rozsiadły się na trawie i śpiewały… same dla siebie. Przecież przed chwilą zeszły ze sceny. Czy nigdy się nie męczą? Upał przecież … Oni naprawdę chcą chcieć!
Wkraczają śmiało do przybytku sztuki
Tytuł może pompatyczny, ale pasujący do dzieci. Tylko one bez kompleksów potrafią tworzyć własną sztukę. Nie zastanawiają się, czy mają talent, czy wypada realizować to, co im przyszło do głowy, tylko pracowicie realizują swój pomysł. Tak też zachowywały się dzieci 7 lipca na warsztatach plastycznych zorganizowanych przez Wydział Artystyczny UZ w Biurze Wystaw Artystycznych. Warsztaty prowadziły studentki Martyna, Patrycja i Ela. Dzieci wyobraziły sobie skrzaty mieszkające w lesie, a potem rysowały je i tworzyły ich figurki z papieru oklejonego taśmą. Na koniec figurki oblepiły gipsem, a pomalowanie ich stało się zadaniem domowym.
Jeszcze jedno zauważyłam - nie było między tą ponad dwudziestką dzieci współzawodnictwa. Nie mówiły: Moja figurka lepsza! albo: Dlaczego twoja ma takie brzydkie nogi? Nie, nic takiego. Dzieci są małymi ludźmi, ale nie małymi dorosłymi. Nie psujmy ich świata.
Przy okazji Warsztatów Plastycznych obejrzałam wystawę prac studentów Katedry Sztuki i Kultury Plastycznej. Polecam.