Reklama
Księdzu Michałowi Sopoćce nasza parafia zawdzięcza istnienie - mówi wprost ks. Stanisław Szlassa, obecny proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski i dodaje. - To dzięki jego staraniom został odbudowany kościół na Marymoncie. Zrobili to żołnierze, których był kapelanem w latach 20. ubiegłego wieku. Już później w bocznym ołtarzu kościoła został zamontowany obraz „Jezu ufam Tobie”, który ks. Sopoćko widział i zatwierdził.
W parafialnej kronice zachowały się pojedyncze zdjęcia duchownego oraz takie, na których kapłan pozuje razem z Chórem Marymonckim. Są też wypiski z gazet na temat świątyni pochodzące z 1924 r. - Parafianie wiedzą, jak wiele zawdzięczamy ks. Sopoćce - mówi Proboszcz: - 28 września grupa pielgrzymów z Marymontu jedzie do Białegostoku, aby uczestniczyć w jego beatyfikacji.
W stolicy Podlasia ks. Sopoćko zamieszkał w 1947 r. i spędził tam dwadzieścia osiem lat. Wcześniej jego życie związane było z Wileńszczyzną. Pobyt w Warszawie, to raptem sześć lat (1918-1924). I choć był to czas przerywany wieloma wyjazdami, to i tak pokazują one, jak nietuzinkowym kapłanem był ks. Michał.
Za kilka dni minie równo 90 lat jak nieznany nikomu ksiądz z Kresów przyjechał do Warszawy. - Wyjazd z Taboryszek, gdzie od 1914 r. ks. Michał Sopoćko pełnił posługę wikariusza, spowodowany był zamiarem studiowania. Ale również tym, że jego praca przeszkadzała Niemcom - mówi „Niedzieli” ks. dr Henryk Ciereszko, wykładowca Archidiecezjalnego Seminarium Duchownego w Białymstoku. - Ks. Sopoćko budował kaplice, zakładał ośrodki duszpasterskie oraz krzewił działalność oświatową i patriotyczną. I to nie podobało się okupantom - dodaje.
Niepodległość i choroba
Reklama
6 października 1918 r. ks. Sopoćko zapukał do drzwi warszawskiego konwiktu teologicznego przy ul. Traugutta 1. Tego dnia przyjechał z Wilna razem z innymi uciekinierami ze Wschodu. Dzień później kapłan zapisał się na wymarzony kierunek na Uniwersytecie Warszawskim. Nie dane było mu jednak nacieszyć się studiowaniem. Wkrótce zachorował na tyfus brzuszny.
Gdy miesiąc później władzę w Warszawie przejmowali Polacy, a kraj odzyskiwał suwerenność po ponad 120 latach niewoli, kapłan walczył o życie w Szpitalu Świętego Ducha. Wygrał walkę z chorobą, niemniej osłabiła ona organizm do tego stopnia, że nie było mowy o powrocie na Uniwersytet. Okres rekonwalescencji ks. Sopoćko spędził w podwarszawskich parafiach. Najpierw w Ząbkach, a następnie na Bielanach. W tym drugim miejscu księża marianie prowadzili gimnazjum i internat.
Spotkanie z młodzieżą i ich problemami okazały się bardzo ważne dla kapłana. Kilka lat później napisał pionierską pracę na temat alkoholizmu wśród uczniów szkół podstawowych i średnich. Niektóre z wniosków zawartych w pracy ks. Michała zostały wykorzystane przy tworzeniu ustawy antyalkoholowej.
Na początku 1919 r. ks. Sopoćko wrócił do stolicy. Jednak powrót na Uniwersytet znowu okazał się niemożliwy. Uczelnia była zamknięta z powodu wojny z sowiecką Rosją. Większość żaków zaciągnęła się do wojska. Odczuwający nadal skutki choroby, ks. Sopoćko zaczął codziennie odprawiać nabożeństwa w kościele św. Barbary. Wkrótce jednak i on zgłosił się do wojska. Stało się to po tym, gdy znajomy kapłan z Wilna powiedział mu, że w wojsku brakuje kapelanów.
Pierwszym zadaniem ks. Sopoćki była funkcja kapelana w organizowanym w Warszawie szpitalu dla rannych. Obowiązków - jak pisał we wspomnieniach - nie było dużo. Miał za to czas na samodzielne dokształcanie się.
Ze wschodu dochodziły jednak coraz gorsze informacje. Rosjanie przełamali polską obronę i przechodzili do ofensywy. W takich okolicznościach ks. Sopoćko przyszedł do kurii i poprosił o przeniesienie na front. Biskup polowy Wojska Polskiego Stanisław Gall mianował go kapelanem Wileńskiego Pułku Strzelców i oddelegował do Wołkowyska. Na bezpośrednim zapleczu wojny ks. kapitan Sopoćko odprawiał Msze św., niósł posługę i sakramenty umierającym żołnierzom. Dla rannych zorganizował też szpital polowy. Do prac pomocniczych w placówce namówił miejscową ludność.
Trudne warunki i ciągła zmiana miejsc spowodowały, że kapłan ponownie zachorował na tyfus. Komisja lekarska kazała mu bezzwłocznie wyjechać na kurację w góry.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bratnia Pomoc Żołnierska
Reklama
Na początku września 1919 r. ks. Sopoćko po raz trzeci wrócił do stolicy. Biskup polowy przydzielił mu kolejne zadania. Tym razem miał posługiwać m.in. w Kościuszkowskim Oddziale Szkoleniowym dla Saperów na Powązkach i I Pułku Saperów na Marymoncie, zajmował się też młodzieżą.
Do nowych obowiązków kapłana należały pogadanki z żołnierzami oraz prowadzenie dla nich wykładów z dogmatyki i historii Kościoła. Z kolei na spotkaniach z podoficerami ks. Sopoćko miał poruszać sprawy związane z wychowaniem patriotycznym. - Te ostatnie wykłady zyskały taką rangę w oczach dowództwa Wojska Polskiego, że kazano je opublikować i rozprowadzić wśród wszystkich żołnierzy - mówi ks. prof. Stanisław Strzelecki, późniejszy uczeń i przyjaciel ks. Sopoćki. Publikacja nosiła tytuł „O obowiązkach wobec Ojczyzny”.
Kiedy w lipcu 1920 r. bolszewicy zaczęli zagrażać stolicy, ks. Sopoćko zaczął zbierać fundusze na dozbrojenie armii wśród ludności cywilnej. Zorganizował też Straż Obywatelską, która miała zapobiegać działaniom dywersyjnym, jakie w stolicy prowadzili sympatycy Moskwy. - W odwecie komuniści zorganizowali napad na ks. Sopoćkę. Stało się to w nocy, kiedy wracał ze szpitala od rannych. Na szczęście żołnierze w koszarach usłyszeli jego wołanie i przyszli kapłanowi z pomocą - opowiada ks. Ciereszko.
Oprócz głównych obowiązków wynikających z faktu bycia kapelanem wojskowym, ks. Sopoćko włączył się także w pracę społeczną. Zorganizował szkołę dla sierot oraz Bratnią Pomoc Żołnierską, która wspomagała materialnie wojskowe rodziny. Dla dzieci, które w wyniku działań wojennych zostały sierotami, zorganizował naukę śpiewu i gry na instrumentach. To właśnie wówczas powstał Chór Marymoncki, którego czarno-białe zdjęcie można zobaczyć oglądając kronikę warszawskiej parafii Matki Bożej Królowej Polski.
Studia z teologii i pedagogiki
W wolnych chwilach kapłan rozwijał swoje zainteresowania naukowe. Kiedy ponownie otwarto Uniwersytet ks. Spoćko zaczął uczęszczać nie tylko na zajęcia z teologii moralnej, ale zaczął chodzić również na wykłady z filozofii i prawa. - Zainteresowania naukowe spowodowały, że ks. Sopocko w bardzo metodyczny sposób podszedł do badania objawień s. Faustyny - mówi „Niedzieli” ks. prof. Stanisław Strzelecki.
Studiowanie na UW trzeba było godzić z obowiązkami kapelana wojskowego. Rano ks. Sopoćko odprawiał Mszę św. Następnie udawał się na uczelnię, gdzie słuchał wykładów. A w godzinach popołudniowych znowu pełnił posługę w wojsku. - To wymagało wiele wyrzeczeń i samozaparcia - podkreśla biografista ks. dr Henryk Ciereszko.
Pracę magisterską z teologii ks. Sopoćko obronił w roku 1923. Rok wcześniej zaczął drugie studia na Państwowym Instytucie Pedagogicznym. W 1924 r. napisał pracę „Alkoholizm wśród młodzieży szkolnej”, która została opublikowana w „Przeglądzie Pedagogicznym”. Z pracą tą zapoznali się nauczyciele i lekarze. A także posłowie z sejmowej komisji do walki z alkoholizmem, którzy od tej pory zaczęli zapraszać ks. Sopoćkę na swoje posiedzenia.
O ks. Sopoćce pisały stołeczne gazety, głównie w kontekście budowy kościoła na Marymoncie. Jego pracę dla wojska cenił też Józef Piłsudski. Marszałek często odwiedzał żołnierzy w koszarach i znał osobiście kapelana, którego wiele inicjatyw wspierał.
Powrót na Wileńszczyznę
- Ks. Sopoćko dobrze czuł się w Warszawie. Nie zamierzał stąd wyjeżdżać. Jednak na prośbę biskupa wileńskiego Jerzego Matulewicza zmienił swoje plany. I w grudniu 1924 r. wrócił do Wilna - mówi ks. Strzelecki.
Ks. Michał Sopoćko w powszechnej pamięci znany jest głównie z tego, że był spowiednikiem i kierownikiem duchowym s. Faustyny. Jednak w Warszawie ich drogi się nie przecięły. Późniejsza święta zapukała do furty klasztornej Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia przy ul. Żytniej niecały rok po wyjeździe ks. Sopocki ze stolicy. Kapłan spotkał się po raz pierwszy z s. Faustyną w 1933 r. w Wilnie.
W uroczystościach w Białymstoku weźmie udział niemal 100 tys. osób. Z Warszawy na uroczystość wybiera się wielu pielgrzymów. Oprócz parafian z Marymontu nie zabraknie też zakonnic ze Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia z ul. Żytniej.
- Ks. Sopoćko wielokrotnie zatrzymywał się w naszym domu, kiedy po wojnie przyjeżdżał do stolicy. Siostry, które go znały podkreślają jego niebywałą skromność - mówi s. Nulla, sekretarka generalna zgromadzenia i podkreśla. - Ksiądz Michał Sopoćko jest naszym łącznikiem ze świętą s. Faustyną. Modliliśmy się o Jego beatyfikację.