Od pewnego czasu obserwuję nowy zwyczaj, przejawiający się w nagminnym używaniu słów: partner, partnerstwo, partnerski. Dzieci wychowuje się dziś po partnersku, w pracy najważniejsze jest partnerstwo, są spółki partnerskie, partnerzy w interesach, są także związki partnerskie. Słowa mąż/żona coraz częściej zastępuje się słowami partner/partnerka. Że niby jest to takie nowoczesne, takie trendy, takie tolerancyjne.
Kiedy czekaliśmy z mężem na urodziny naszego synka, jak to młodzi i niedoświadczeni rodzice, czytaliśmy wiele publikacji na temat ciąży, przygotowania do porodu. Rzucił nam się w oczy fakt, że w publikacjach autorów brytyjskich, choć były to bardzo cenne merytorycznie książki, nie pojawia się słowo - mąż, lecz właśnie: partner. Wyglądało to tak, jakby w ogóle słowo małżeństwo przestało istnieć. A że słowa konkubent/konkubina źle brzmią, tłumacze zastępowali je neutralnym partnerstwem.
Po lekturze takich książek wydawało nam się, że słowa: małżeństwo, albo żona czy mąż stanowią dziś swego rodzaju epitet, jest wręcz obraźliwe!
Jednak jest w słowie partner coś charakterystycznego, coś... niezobowiązującego. Jeśli ktoś chce powiedzieć, że nie jest zamężny, ale „ma kogoś”, z kim pomieszkuje, używa właśnie takiego słowa i uważa się za człowieka „wyzwolonego”. Małżonkowie, którzy ślubowali sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską przed Bogiem, rzadko kiedy będą o sobie mówić: mój partner/moja partnerka. Za to: mój mąż/moja żona -owszem. Słowo małżeństwo ma o wiele większy kaliber, wyraża większą więź emocjonalną, a przede wszystkim wiąże się ze wzajemną odpowiedzialnością.
Partner w potocznym znaczeniu jest kimś, z kim się mieszka, z kim się... sypia- z tym się powszechnie to słowo kojarzy. Życie pokazuje, że osoby, które mają tzw. życiowych partnerów, często ich zmieniają. I nikogo to nie dziwi, choć powinno martwić...
Dziś wiele dzieci rodzi się w związkach partnerskich. Nie jest to już uważane za żadne zgorszenie czy nietakt. Szkoda tylko, że statystyki pokazują, jak bardzo nietrwałe są takie związki i jak wiele krzywdy wyrządza się w ten sposób dzieciom, które zamiast mówić do swoich rodziców: mamo i tato, muszą poznawać coraz to nowych partnerów jednej czy drugiej strony. Nie daje to poczucia bezpieczeństwa, nie buduje więzi zaufania, a co za tym idzie - nie wychowuje nowych pokoleń do zrozumienia bogactwa zawartego w sakramencie małżeństwa...
Pomóż w rozwoju naszego portalu