Na ulicy był napad. Dwóch łysych mężczyzn pobiło i okradło kobietę. Z licznymi obrażeniami trafiła do szpitala. Najczęściej mamy do czynienia z takim właśnie, złym wykorzystaniem agresji. Dlatego kojarzy się ona zwykle z krzywdą, poniżeniem odrzuceniem. Boimy się jej i traktujemy jako coś ewidentnie złego.
Tymczasem agresja, jak każde inne uczucie, nie jest zła. Natomiast może być w zły sposób wykorzystana. Czyny dokonane pod jej wpływem podlegają ocenie moralnej. Samo uczucie takiej ocenie nie podlega. Warto odkryć w uczuciu agresji pozytywne rzeczy. Jest to przede wszystkim energia, która służy dla szeroko pojętego rozwoju. Dobrze to widać np. w górskiej przyrodzie. Drzewo rosnąc potrafi rozwalić cały blok skalny. Ale również człowiek, żeby się rozwijał, potrzebuje agresji. Agresja tworzy relacje. - Ludzie, którzy nie przeżywają agresji, tłumią ją, są niezdolni do tworzenia związków. I coraz bardziej izolują się. Taki człowiek „nigdy muchy nie zabił”, ale umiera w izolacji - mówił ks. Krzysztof Grzywocz, specjalista w zakresie teologii duchowości, na jednej z sesji formacyjnych. Jego zdaniem, gdy pojawia się agresja, warto skierować do Boga nawet taką modlitwę: Boże, dziękuję ci, bo wreszcie będę mógł stworzyć jakiś związek.
Kocha, więc czuje złość
Agresja potrzebna jest więc to tworzenia jakichkolwiek relacji. Z innymi ludźmi i Bogiem. W małżeństwie, przyjaźni, wspólnocie zakonnej. - Jeżeli żona przekazuje mężowi, że czuje dzisiaj złość, nie znaczy, iż któreś z nich popełniło jakiś błąd. Może po prostu rozwija się ich relacja. Błędna byłaby wtedy reakcja męża typu: „Do mnie czujesz złość? Nie kochasz mnie już?”. Właśnie dlatego, że kocha, czuje złość - mówił ks. Grzywocz.
Po drugie agresja służy do ochrony granic. Jeśli ktoś chce mnie wykorzystać, poniżyć, skrzywdzić, agresja stoi na mojej straży. Mam prawo się bronić przed agresorem i ta obrona jest w oczywisty sposób agresywna. Również mam prawo, a nawet obowiązek, bronić innych, kiedy widzę, że dzieje się im krzywda. Agresja jest mi do tego potrzebna, bez niej obrona nie byłaby skuteczna.
Oczywiście, obrona ma też swoje granice. Kiedy napadną mnie na ulicy, mam prawo się bronić, ale tylko w takim zakresie, w jakim to jest konieczne do skutecznej obrony. W momencie kiedy napastnik mi już nie zagraża, a ja celowo łamię mu nogę, jest to już przekroczenie granic obrony koniecznej. I złe użycie agresji. Jednak sama agresja nie jest winna temu, że ją źle użyłem. Podobnie jest z nożem. Można nim zabić drugiego człowieka. Nie oznacza to jednak, że noże są złe i trzeba je powyrzucać z domu. Warto raczej nauczyć siebie i innych dobrze się nożami posługiwać. Używać ich do krojenia chleba, a nie do czynienia krzywdy. I właśnie agresja jest takim nożem, którym trzeba się mądrze posługiwać.
Jednak absolutnie nie wyrzucać noży z domu. Tzn. nie tłumić agresji! Stłumiona agresja zacznie bowiem w przyszłości ujawniać się w sposób chory, niszczący, wróci „tylnymi drzwiami”. Taki człowiek nie będzie już umiał wykorzystać dobrze swojej agresji. Raczej będzie już tylko nieświadomie niszczył.
Gwałcenie samego siebie
Stłumiona agresja może przerodzić się m.in. w następujące zachowania, objawy:
- notoryczne spóźnianie się (taki człowiek prawie zawsze się spóźnia, a potem w dodatku jest zdziwiony, że inni mają o to do niego pretensje)
- krytykanctwo (prawie zawsze coś krytykuje, na wszystko narzeka, ciągle jest niezadowolony, przy nim wszyscy czują się winni)
- depresyjność (ludzie, którym w dzieciństwie zakazywano ujawnienia agresji, potem w dorosłym życiu cierpią na depresję, która jest w tym przypadku autoagresją, niszczeniem siebie samego)
- pasywność (jest bierny, nic mu się nie chce, nie rozumie, co się do niego mówi, albo rozumie na odwrót)
- chore poczucie winy
- problemy somatyczne (bóle głowy, żołądka, kręgosłupa - chociaż badania nie wykazują żadnych procesów chorobowych)
- problemy seksualne (np. samogwałt, który jest formą gwałcenia samego siebie)
Te wszystkie problemy, to jeszcze nie wszystko. Co gorsza tłumienie agresji nie dopuszcza do świadomości subtelnych uczuć, przeżyć duchowych. - Nie ma życia duchowego bez agresji! Komuś, kto tłumi uczucie agresji trudno jest wejść w subtelne życie duchowe, które jest bardzo agresywne, bo także polega na rozwoju - podkreślał ks. Grzywocz. - Dlatego ludzie, którzy tłumią agresję, wchodzą w pozorne życie duchowe, odgrywają je. Są fanatyczni, zimni. Mówią o miłości, uśmiechają się, ale ich słuchacze czują się winni, poniżeni, oskarżeni.
Agresję warto włączyć także w relację z Bogiem. Mówić Mu o swojej agresji. Nie wstydzić się jej, nie bać i nie ukrywać. Być może od razu nie zrozumiemy jej sensu. Dlaczego pojawia się akurat w tym konkretnym momencie? Dlaczego do tej konkretnej osoby? Zanim przyjdzie odpowiedź na te pytania, własną agresję trzeba odczuć, zaakceptować, wypowiedzieć. Przed innymi ludźmi, ale także przed Bogiem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu