Szczęść Boże wszystkim drogim diecezjanom oraz czytelnikom
Niedzieli! Mijają pierwsze dni mojego "misyjnego" życia na równiku,
w Afryce, a dokładniej mówiąc w Republice Demokratycznej Konga i
jej stolicy Kinshasie. Przybyłem do Kinshasy 1 marca 2002 r. Na lotnisku
powitali mnie moi polscy współbracia: Andrzej i Ryszard. Nie obyło
się bez przygód. Celnicy kongijscy zasadniczo nie stwarzają przeszkód,
pod warunkiem, że zostaną wynagrodzeni, tłumacząc się liczną rodziną,
którą trzeba wyżywić. Niestety, jednym z największych problemów panujących
w tym kraju jest korupcja. Ale wróćmy do przyjazdu. Pierwszą rzeczą
z jaką spotykają się przylatujący z Europy, natychmiast po wyjściu
z samolotu, jest uderzające gorące powietrze. Temperatura osiąga
obecnie poziom 35oC w cieniu. Trzeba zaznaczyć, że mamy tu do czynienia
z inną wilgotnością niż w Polsce. Obecnie jest "pora deszczowa",
więc jest niesamowicie parno. Deszcz pada prawie codziennie, a właściwie
to często "leje jak z cebra".
Pierwszy dzień minął mi w bardzo serdecznej, braterskiej
atmosferze, na wymianie informacji: "co i gdzie słychać" oraz, co
zrozumiałe, na odpoczynku po podróży. Już w sobotę był pierwszy kontakt
z miejscową ludnością na parafii, szczególnie z dziećmi, które są
przesympatyczne, pomimo nędzy w jakiej żyją. Uderzający jest ich
szczery, naturalny wyraz twarzy, często pozdrawiający uśmiech. Zdarzają
się też dzieci i starsi, którzy przezywają "białych", prawdopodobnie
jest to obwinianie wszystkich białych, solidarnie, za kolonializm
i wyzysk, jak również kompleksy. Ale częściej spotykam się z życzliwością,
jestem tu natychmiast rozpoznawany jako ksiądz ("sango" w języku
lingala) ponieważ nie ma wielu "białych" poza misjonarzami, tym bardziej
noszącymi krzyżyk.
Wieczorem koncelebruję pierwszą Mszę św. w lingala, właściwie
to nic nie rozumiem, staram się modlić po polsku, ale ważna jest
obecność i prezentacja, którą czyni o. Andrzej. Msza św. trwa dłużej
niż w Polsce, ponad dwie godziny, ale nie czuje się przemijającego
czasu. Atmosfera radosnej modlitwy i śpiewu jest uderzająca, pomimo,
ze jesteśmy w okresie Wielkiego Postu. Po Eucharystii przywitanie
się z parafianami, każdy chce uścisnąć moją dłoń, jest to wyraz sympatii
jak również błogosławieństwa dla tych często biednych lub schorowanych
ludzi. Dzieci myślą, że przez to staną się bielsi. Niestety w ich
myśleniu "biały" jest ciągle kimś lepszym. Trzeba też zaznaczyć,
że Eucharystia rozpoczęła się o godz. 18.00, czyli wraz z nadchodzącym
zmrokiem, z którym rozpoczyna się tu życie, ponieważ w ciągu dnia
panuje wszechobecny upał, a noc jest o wiele przyjemniejsza. Muzyki
można słuchać całą noc, co przeszkadza nam w spaniu, ale jestem wyrozumiały.
Jeżeli jest to wyraz ich radości, to trzeba się cieszyć wraz z nimi.
We wtorek, 5 marca rozpoczynam zajęcia w szkole dla misjonarzy. Dojeżdżam
do niej wraz ze studentami teologii z naszego Zgromadzenia, mieszkającymi
w innym klasztorze, oddalonym 10 minut drogi jazdy samochodem. Jest
ich w sumie siedmiu, sześciu pochodzi z Kinshasy, a jeden z Mozambiku.
Nasza prowincja afrykańska obejmuje dwa regiony, w których jesteśmy
obecni: Kinshasa (Kongo) i Mozambik, i z tego względu nasi kandydaci
przechodzą wspólną formację. Mieszkam natomiast w domu, gdzie kandydaci
do życia zakonnego przechodzą przez postulat, studiując równocześnie
filozofię przez trzy lata. W ramach czteromiesięcznego kursu dla
misjonarzy mamy zajęcia z inkulturyzacji, filozofii afrykańskiej,
sytuacji polityczno-społecznej Konga i oczywiście najważniejsze,
naukę języka używanego w Kinshasa - lingala, bez którego nie ma co
myśleć o apostolstwie, ponieważ język francuski jest używany tylko
przez kilka procent społeczności i to tylko tej wykształconej, może
jeszcze przez młodzież, która uczęszcza do szkół, głównie przyparafialnych
jak i państwowych. Coś więcej o mojej szkole i zwyczajach panujących
w tym kraju następnym razem.
Dołączam gorące pozdrowienia wraz z prośbą o modlitwę,
bo czas aklimatyzacji jest okresem bardzo trudnym, jak również zapewniam
o mojej modlitewnej pamięci, oraz przesyłam pierwsze zdjęcia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu