Reklama

Inspirowani słowem

Jezus żyje!

Niedziela przemyska 15/2002

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Osłuchaliśmy się z tym hasłem i pewnie nie bardzo nadają się na tytuł refleksji, który ma zaciekawić, przykuć do tekstu. W tym sformułowaniu chciałbym zawrzeć prawdę, że skoro Jezus żyje, to żyje jego Kościół. Na drogach ucieczki do, jak nam się wydaje, spokojnego Emaus, które zamyślamy urządzić według własnej myśli, warto się nad tymi słowami zatrzymać. Skąd i dlaczego uciekamy? Przytłoczeni niedobrymi informacjami medialnymi, zda się wątpimy, czy możliwa jest wiara, życie religijne. Wspominamy czasy minione i z nostalgią, ale i znaczną dozą apatii stwierdzamy, że to czas, którego nie da się wrócić.

Jest to niewątpliwie czas inny. Ale czy gorszy?

Przytaczany często w tym miejscu kard. van Thuan. Podczas jednej z rekolekcyjnych konferencji przytoczył dane, które niejako potwierdzają kryzys Kościoła: "Kościół znajduje się obecnie w sytuacji ´mniejszości´. Zwraca uwagę problem drastycznego spadku ilości powołań kapłańskich i zakonnych, zmniejszenie praktyk religijnych, sprowadzenie religii do wymiaru czysto prywatnego i wynikających stąd trudności we wpływaniu na obyczaje i na instytucje; problem przekazywania wiary nowym pokoleniom. Pewien biskup zwierzył mi się, że wcześniej miał 145 seminarzystów, ale w zeszłym roku (1999 r.) do seminarium wstąpił tylko jeden młodzieniec. Inny powiedział mi: ´Jestem biskupem od siedmiu lat. Wyświęciłem 7 kapłanów, a pochowałem 147´".

To fakty, a te są niedyskutowalne. Pokazują, że świat w jego biblijnym rozumieniu, wykorzystując coraz bogatsze środki stara się niweczyć owoce Zmartwychwstania. Jest niemożliwym zwycięstwo złego nad Bogiem. Jednak nie może to nas uspokajać. Bóg zamierzył złożyć bogactwo ofiary swojego Syna w ludzkie ręce. Owo nastanie Królestwa Bożego na ziemi uwarunkowane jest od gorliwości i apostolskiej determinacji tych, którzy doświadczyli obecności Zmartwychwstałego, uwierzyli mu i zdeklarowali wolę głoszenia tej prawdy światu.

Warto wczytać się w wyliczone przez Kardynała symptomy kryzysu i odnieść je do siebie. To dobra okazja do rachunku sumienia - czytelne słowa, które każą się zamyślić nad sobą, nad moim apostolskim zapałem.

Póki co nie cierpimy w Polsce na brak powołań. Jest inną sprawą czy jesteśmy Bogu za nie wdzięczni, co wyraża się w modlitwie za kapłanów i modlitwie o nowe powołania i ludzi realizujących cnoty ewangeliczne.

Przedświąteczne wydarzenia i nadany im medialny rozgłos udzieliły się każdemu. Także i mnie. Nieobcy mi był pesymizm, włączałem się w dyskusyjne jeremiady nad marnością czasów. Ten kiepski nastrój prysnął w Wielki Czwartek. Najpierw wielkie grupy ministrantów i młodzieży w katedrze. To jeszcze jakoś zrozumiałe. Wieczorem zostałem zaproszony do parafii św. Alberta na świętowanie tej szczególnej Eucharystii. Podczas Komunii Świętej przyszła taka refleksja - jest nas trzech, a Komunia trwa już kwadrans. Ciepłe myśli wysłałem do tych kościołów i kapłanów, którzy ten wieczór celebrowali sami. Potem przyszła kolejna myśl - przecież tych ludzi musiał ktoś wyspowiadać. A jej miejsce zajęła inna - przecież oni musieli chcieć skorzystać z sakramentu pojednania. W tym chceniu wyrażało się pragnienie Pokarmu na Święta. Jeszcze raz wróciły słowa Ojca Świętego z listu do kapłanów, w których tak ciepło i po ojcowsku obejmował zarówno spowiedników, jak i penitentów, także i tych, na których się w ten czwartek rano nieco irytowałem, spowiadając w katedrze. Jakby znudzeni, rozmawiający. Teraz mi było wstyd mojej irytacji. Przecież przyszli. Może trochę jak Zacheusz, z tradycji, nakazu rodzicielskiego, ale przyszli. Teraz gdzieś tam snując się krok po kroku w kolejce po Ciało Pańskie, może jeszcze o tym nie wiedząc zostają ogarnięci spojrzeniem Jezusa. Może powoli, ale zdecydowanie docierają do nich Jezusowe słowa: "Zejdź, chcę być u Ciebie".

Powielkanocne spotkania z kapłanami potwierdzają, że tegoroczne uroczystości Wielkiego Tygodnia zgromadziły zdecydowanie większą liczbę wiernych niż to miało miejsce w latach poprzednich.

Warto ten obraz zapamiętać i zamyślić się, co zrobić, żeby nie był to spektakularny akt, ale przetworzyć go na siłę dynamizującą życie religijne.

Minęły już Święta. Zaciera się malowany nieudolnie powyżej obraz. Nie wolno go zamazać.

Urocza jest ewangelijna opowieść o uczniach z Emaus. Wróćmy do niej. Zawiedzeni, stłamszeni tragedią Golgoty uczniowie uciekają przed sobą, wspomnieniami, ale i przed znajomymi, którzy teraz wyśmieją zmarnowane trzy lata chodzenia za Jezusem.

I nagle pojawia się ten "intruz". Wyjaśnia, nawet obraża mówiąc "o głupi". Jest im wszystko jedno. Z przyzwoitości, może nie chcąc zostać samymi zapraszają go do stołu. I teraz Go poznają.

Czy nie znajdujemy przy tym stole siebie. A zwłaszcza w tej drodze. Smutni, zrzędzący.

Każdy ma takie dni, chwile. Dobra Nowina wskazuje pomoc - Pismo Święte. Wrócić do lektury Biblii. Choćby ten jeden dzień w tygodniu. Nie tylko tym uciekinierom pałało wówczas serce. Stanie się to także naszym udziałem.

I drugi trop - Eucharystia. Kiedy dostrzegamy smutek, rozdrażnienie, nie pogrążajmy się w nich. To znak od Boga. Wyczerpują się twoje ludzkie siły, nastroje. Zasiądź ze Mną przy stole, zda się mówić Chrystus, a wszystko się za chwilę odmieni.

Tak silni wewnętrznie podążymy śladem owych dwóch uczniów. Przypomnijmy: "W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy" . I co się okazało - spotkali uczniów, którzy już też widzieli Jezusa Zmartwychwstałego.

Wróćmy do Jerozolimy naszych przeżyć paschalnych. Tam spotkamy podobnych nam, tych, którzy spotkali Jezusa. Silni wspólnotą umocnionych słowem i Ciałem Pańskim zaniesiemy radość zmartwychwstania do wszystkich smutnych i zniechęconych. Powiemy im - Kościół nie umarł, bo żyje w nim Chrystus, a On Zmartwychwstał. Widzieliśmy Go. Widzimy to zmartwychwstanie w naszych sercach. Nie lękajmy się, żeśmy nieprzygotowani do ewangelizowania, nieudolni w słowie. On jest siłą. On jest Słowem.

We wspomnianej książce Świadkowie nadziei kard. Thuen napisał: "W 1954 r. biskup Kolonii został wysłany przez niemiecką Konferencję Episkopatu do Wietnamu w celu udzielenia pomocy uchodźcom. W 1957 r. pojechałem odwiedzić go w jego mieście. Widząc wokół liczne jeszcze ślady zniszczeń wojennych, zapytałem: ´Dlaczego pomagacie nam, mimo iż wasz kraj jest jeszcze wciąż w odbudowie?´. ´Jest to pomoc ubogich dla jeszcze uboższych´ - odpowiedział mi. Zrozumiałem wtedy, czym jest prawdziwa wspólnota".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Muskus zaprzecza informacjom o kompromisie z Rządem ws. lekcji religii

2024-11-13 19:13

[ TEMATY ]

religia

bp Damian Muskus

religia w szkołach

Mazur/episkopat.pl

Według informacji "Gazety Wyborczej", podczas ubiegłotygodniowego spotkania przedstawicieli rządu i Konferencji Episkopatu Polski ws. lekcji religii w szkole biskupi zaproponowali szefowej MEN Barbarze Nowackiej kompromisowe propozycje w sprawie ograniczenia lekcji religii w szkołach.

Według nieoficjalnych ustaleń dziennika, biskupi zaakceptują ograniczenie lekcji religii do jednej tygodniowo pod warunkiem, że zmiana ta wejdzie w życie dopiero od 2026 roku.
CZYTAJ DALEJ

Bp Czaja o ograniczeniu liczby godzin lekcji religii: trzeba uwzględnić zdanie rodziców

2024-11-13 14:57

[ TEMATY ]

bp Andrzej Czaja

religia w szkołach

Episkopat Flickr

Bp Andrzej Czaja

Bp Andrzej Czaja

Frekwencja na lekcjach religii różni się w zależności od miejsca; nie należy narzucać wszystkim szkołom jednego rozwiązania - powiedział PAP przewodniczący komisji duszpasterstwa KEP bp Andrzej Czaja. Według niego, na decyzję ile jest w szkole godzin religii wpływ powinni mieć także rodzice.

Zdaniem hierarchy, w kwestiach związanych z edukacją najlepiej sprawdza się podejście indywidualne, a odgórne narzucanie wszystkim placówkom edukacyjnym jednego rozwiązania jest niekorzystne.
CZYTAJ DALEJ

Profesja wieczysta brata Arno

2024-11-13 21:00

Marzena Cyfert

Profesja wieczysta brata Arno

Profesja wieczysta brata Arno

Wyjątkowy moment przeżywa wspólnota Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, która działa przy parafii pw. św. Karola Boromeusza przy ul. Kruczej we Wrocławiu. Podczas Eucharystii brat Arno złożył profesję wieczystą.

– Osiem wieków temu św. Franciszek pokazał, że jest droga, którą można pójść bezpiecznie przez życie. Jego życie przypadło na trudny czas – wojny z Saracenami i kryzys Kościoła, przede wszystkim rozpasane duchowieństwo. A Biedaczyna z Asyżu rewolucję zaczął od siebie – kreślił kontekst działalności św. Franciszka przewodniczący Mszy św. wikariusz parafii o. Tadeusz. Podkreślił, że w krótkim czasie za św. Franciszkiem poszło 200 tys. naśladowców.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję