Potrzeba nawrócenia
Niektórzy sądzą, iż głównym powodem nawrócenia powinien być
lęk przed karą za grzechy. Tymczasem Bóg wyjaśnia, że nawrócenie
to nasz osobisty zysk, to dążenie do szczęścia i życia godnego naszego
powołania: #Kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo.
Wybierajcie więc życie" (Pwt 30, 19). W okresie Wielkiego Postu Kościół
zaprasza nas do nawrócenia właśnie dlatego, aby radość Chrystusowa
była w nas i aby ta radość była pełna (por. J 15, 11). Potrzebujemy
nawrócenia, gdyż po grzechu pierworodnym każdy z nas ma problemy
ze zrozumieniem samego siebie, a także z roztropnym pokierowaniem
własnym losem. Żyjemy na pokładzie tonącego #Titanica" czy na krzywej
podłodze życia. Na powierzchni, która aż tak bardzo pochylona jest
w kierunku grzechu, że łatwiej przychodzi nam czynić zło, którego
nie chcemy, niż dobro, którego szczerze pragniemy.
Ikoną losu człowieka są dwie biblijne postaci: Józef
egipski oraz syn marnotrawny. Najmłodszy syn Jakuba to symbol tych
wszystkich, którzy stawiają sobie mądre wymagania i próbują ocalić
w sobie Boże pragnienia i aspiracje. Są jednak zagrożeni z zewnątrz.
Czasem nawet przez swoich najbliższych. Bywają sprzedawani do niewoli
przez tych, którzy szukają łatwego zysku. Innym znowu razem są krzywdzeni
przez tych, których niepokoi ich szlachetna postawa, albo przez tych,
którzy im po prostu zazdroszczą. Z kolei syn marnotrawny to symbol
tych ludzi, którzy doświadczają dojrzałej miłości ze strony innych,
ale którzy - na skutek własnej słabości czy naiwności - wyrządzają
krzywdę samym sobie. Jeśli się nie zastanowią i nie wrócą, to sami
sobie zgotują piekło na ziemi. Mogą bowiem odejść zbyt daleko od
miłości i prawdy, by mieć siłę i odwagę, aby powrócić.
Są ludzie, którzy odpowiedzialnością za wszelkie zło
na tej ziemi obarczają samego Boga. Nawrócić się - to uznać, że Bóg
jest niewinny, to przyjąć odpowiedzialność za własne błędy. To uznać,
że zło we mnie i wokół mnie pojawia się tylko wtedy, gdy ja i inni
ludzie odchodzimy od Bożej miłości i prawdy. Nie jest dramatem pobłądzić
na krzywej podłodze życia. Dramatem jest trwać w błędzie i nie skorzystać
z czasu wielkopostnej łaski i nawrócenia.
Nawrócenie a rachunek sumienia
Nie wystarczy uznać własnej grzeszności, aby się nawrócić.
Trzeba mieć odwagę, by przeprowadzić uczciwy rachunek sumienia. Nawrócenie
zaczyna się zatem od krytycznego spojrzenia na nasz sposób myślenia
o własnych grzechach. Pierwszym zagrożeniem jest tendencja do wyolbrzymiania
cudzych słabości i do pomniejszania ciężaru własnych błędów. Widzimy
drzazgę w oku brata, ale nie widzimy belki we własnym oku. Lekceważymy
nasze grzechy i słabości, które rzeczywiście mogą nie być bardzo
wielkie, ale którym ulegamy na co dzień i które stają się źródłem
bolesnych konfliktów, napięć i nieporozumień. Przykładem takich -
zdawałoby się - drobnych słabości może być plotkowanie, stałe narzekanie,
podejrzliwość, wygodnictwo i szukanie łatwego szczęścia, patrzenie
na wszystko wyłącznie z własnej perspektywy. Dopóki nie zrozumiemy,
że nie możemy lekceważyć naszych "małych" słabości i grzechów, dopóty
blokujemy sobie szansę na nawrócenie i radość życia.
Kolejnym zagrożeniem jest porównywanie samego siebie
z innymi ludźmi. Porównywanie to ma bowiem z reguły na celu ucieczkę
od prawdy o sobie albo naiwne usprawiedliwianie własnych grzechów.
Najczęściej porównujemy się bowiem z ludźmi, których uznajemy za
gorszych od siebie. Wpadamy wtedy w kilka pułapek. Najpierw osądzamy
nie tylko zachowania zewnętrzne innych ludzi, ale także ich motywy
działania, ich stopień świadomości i wolności, ich sumienie i wnętrze.
A takiej oceny może dokonywać jedynie Bóg, bo tylko On zna serce
człowieka. Po drugie, robiąc sobie rachunek sumienia, nie porównujemy
się zwykle z Chrystusem czy z tymi ludźmi, którzy potrafią Go naśladować,
lecz raczej z tymi, których uznamy za gorszych od nas. W ten sposób
krzywdzimy samych siebie, gdyż nie stawiamy sobie wymagań i naiwnie "
uspokajamy" nasze sumienie. Po trzecie, porównując się z innymi,
zaczynamy naprawę świata od żądania, by inni ludzie się nawrócili.
Tymczasem dojrzały człowiek rozumie, że może przemieniać innych tylko
wtedy, gdy sam zacznie naśladować Chrystusa.
Ostatnim z typowych zagrożeń jest przekonanie błądzącego
człowieka, że nie może on już się zmienić. Taki człowiek nie neguje
swoich grzechów. Nie porównuje się z innymi ludźmi, ale sądzi, że
nie potrafi już inaczej postępować. Wbrew pozorom nie jest to postawa
pokory, lecz przejaw wygodnictwa. Taki człowiek deklaruje bowiem
pośrednio, że nie podejmie żadnego wysiłku, aby zerwać z grzechem.
Tymczasem w świecie osób - poza zupełnie skrajnymi przypadkami -
nie ma sytuacji nieodwracalnych. Od ponad dziesięciu lat mam kontakt
z setkami ludzi uzależnionych i obserwuję, że ci, którzy współpracują
z łaską Bożą i stawiają sobie twarde wymagania, całkowicie zmieniają
swoje życie. Prawdą jest, że każdemu z nas bywa czasem trudno postępować
jak uczeń Chrystusa. Ale twierdzenie, że nie jestem w stanie się
zmienić, to ucieczka od Bożej prawdy, która wyzwala.
Pomóż w rozwoju naszego portalu