Liberalny dziennik amerykański o zasięgu międzynarodowym The
New York Times przyniósł 23 marca br. artykuł Elizabeth Bumiller
zawierający szczegółowe omówienie projektów przedstawionych przez
prezydenta Stanów Zjednoczonych George´a W. Busha na międzynarodowej
konferencji w Monterrey w Meksyku. Była ona poświęcona zagadnieniom
globalnego rozwoju społecznego i gospodarczego. Rozwój ten cechuje
dzisiaj głęboka nierównomierność, wyrażająca się w popularnej formule,
mówiącej, że bogaci stają się jeszcze bogatsi, a biedni jeszcze biedniejsi.
Prezydent Bush, stojący na czele najpotężniejszego państwa
naszych czasów, wypowiedział się co do tego, jak wyobraża sobie udzielanie
pomocy przez kraje bogate dla krajów ubogich. Pomoc taka, jego zdaniem,
będzie miała sens tylko wtedy, gdy narody biedne przeprowadzą w swoich
krajach zakrojone na szeroką skalę reformy polityczne, prawne i ekonomiczne.
Zwracając się do obecnych na konferencji prezydentów i szefów rządów,
prezydent USA powiedział dosłownie: "Pompowanie pieniędzy w nieudane
systemy niewiele pomoże biedakom, a może nawet opóźnić postęp reform.
Musimy przyjąć wyzwanie sięgające wyżej, trudniejsze, lecz i bardziej
obiecujące".
Wypowiedź Busha przedstawiona została w ostatnim dniu
konferencji w Monterrey, po podpisaniu przez przedstawicieli 171
krajów porozumienia, w myśl którego pomoc dla ubogich ma zostać podwojona,
a poziom światowego ubóstwa powinien zostać zmniejszony o połowę
do roku 2015.
Na konferencji prasowej po zamknięciu obrad prezydent
Stanów Zjednoczonych odpowiadał na szczegółowe pytania, z których
część dotyczyła spraw kontynentu amerykańskiego, jak np. kontroli
handlu narkotykami za pomocą patroli lotniczych. Prezydent zobowiązał
się tu również do zwiększenia pomocy USA dla krajów rozwijających
się o 50% w ciągu najbliższych trzech lat. W 2006 r. pomoc ta powinna
wynosić 15 mld dolarów - jeśli wyrazi na to zgodę Kongres. Tegoroczne
wydatki na ten cel planowane są w wysokości 10 mld dolarów.
Autorka artykułu przypomina, że kraje Unii Europejskiej
zobowiązały się do podniesienia swojej pomocy w tym zakresie o 4
mld dolarów - nie podaje jednak, ile pomoc europejska wynosi obecnie.
Zwróciła za to uwagę na fakt, iż Stany Zjednoczone wiążą swoje obietnice
pomocy z oczekiwaniem, że subwencjonowane państwa włączą się czynnie
do organizowanej przez Waszyngton walki z międzynarodowym terroryzmem.
Na razie jednak wszystkie te plany, łącznie z tymi, które mają być
realizowane w najbliższym czasie, czekają na ich zatwierdzenie przez
Kongres. Deputowani nie wyrażą swej aprobaty, dopóki prezydent nie
przedstawi, pod jakimi warunkami politycznymi, prawnymi i ekonomicznymi
pomoc ta będzie mogła zostać udzielona. Opracowaniem tych warunków
mają się zająć sekretarze stanu: spraw zagranicznych - Colin L. Powell
i skarbu - Paul H. O´Neill. Akurat ci dwaj politycy dali w Monterrey
do zrozumienia, że do problemu pomocy dla zagranicy odnoszą się raczej
sceptycznie. Są oni zdania, że realną pomocą dla krajów nierozwiniętych
mogą być tylko zagraniczne inwestycje kapitałowe, które utworzą tam
nowe miejsca pracy.
Występując już poza konferencją, w International Business
Center w Monterrey, prezydent Bush powiedział, że w istocie rzeczy
podziela on poglądy swoich ministrów. Oto cytat z wygłoszonego tam
przezeń przemówienia: "Musimy wszyscy skupić się na rzeczywistych
korzyściach dla ubogich, zamiast debatować nad arbitralnym ustalaniem
poziomów wkładów ze strony bogatych. Jeśli chcemy na serio zwalczać
ubóstwo, musimy na serio rozszerzać handel".
Pomóż w rozwoju naszego portalu