Reklama

Prosto i jasno

Akcesja czy aneksja?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Po węgierskim referendum unijnym, w którym wzięło udział jedynie 45% uprawnionych do głosowania, zakradło się w szeregi naszych euroentuzjastów spore zdenerwowanie. Nawet ci zauroczeni mirażami UE krytykują rząd za to, że nie potrafi dobrze wyłożyć społeczeństwu korzyści z naszego wejścia do Unii Europejskiej. Zapytajmy: jak rząd miałby to uczynić, skoro zamiast korzyści czekają nas jeszcze większe wyrzeczenia, wyższe podatki związane z reformą finansów publicznych, dodatkowe zadłużenie budżetu, aby zapłacić składkę unijną, większe bezrobocie... Kampania rządowa za wejściem do UE, chociaż nachalna, jest całkiem poprawna, ponieważ nie mówi o korzyściach, a jedynie zamyka się w hasłach o demokracji i tolerancji, o pobudzaniu przedsiębiorczości i aktywności, o walce z monopolami... Aby nikogo nie straszyć, ukrywa się informacje o wymogach, z jakimi spotkamy się w Unii, a więc o podwyżce VAT-u w budownictwie czy gastronomii, o konieczności uzyskania unijnych certyfikatów, o pełnej konkurencji produktów... O jakich więc korzyściach mógłby mówić rząd? Czy o dopłatach do rolnictwa, które są na tragicznym poziomie w stosunku do rolników unijnych? Nasi ministrowie doskonale wiedzą, że przez wiele lat nie sprostamy unijnym wymaganiom, że nasze produkty znikną nawet z własnego rynku, bo i tu obowiązywać będą zachodnie normy. Czy ktoś potrafi pokazać jakieś korzyści i przekonać społeczeństwo do głosowania za wstąpieniem do Unii Europejskiej?
Zjednoczenie z Unią Europejską mogłoby stać się fascynującą przygodą, gdybyśmy wchodzili do niej jako państwo mocne gospodarczo i mające silne przywództwo. Niestety, tak nie jest, ponieważ przez ostatnie 12 lat, jakby z premedytacją, osłabiano nasze państwo, rujnowano je gospodarczo, korumpowano polityków, aby w końcu przekonać nieprzekonanych, że jedynie Unia jest dla nas ratunkiem i wybawieniem z kłopotów. Na dobrą więc sprawę, od 12 lat trwa wchodzenie UE do nas, co widać w gospodarce, bankach, supermarketach... To wchodzenie zamieniło się w swoistą agresję kapitałową Zachodu wobec kraju, który po gospodarce centralnie sterowanej wymagał mądrej i uczciwej pomocy. Zamiast tego, od 12 lat kolejne rządy podejmowały zobowiązania w stosunku do UE, a kolejne parlamenty dostosowywały prawo polskie do unijnego (a nie odwrotnie). W konsekwencji wykupiono znaczną część polskiego majątku narodowego, doprowadzając do upadłości nierzadko dobre zakłady. Czy w tym kontekście można dzisiaj mówić o akcesji, o zjednoczeniu z UE, czy raczej należy uznać ten kilkunastoletni proces za stopniową aneksję, zabór, przywłaszczenie, wymuszone przyłączenie.
Jak ognia unika się wyliczeń ekonomicznych, nie zadaje pytań: ile UE kosztuje nas w całości, ile zapłacimy, a ile zyskamy? Nikt dotąd nie przedstawił bodaj szacunkowo bilansu strat i zysków. A bez tego ani rusz. Jeśli do tej pory UE nie pomogła nam wybudować autostrad, rozwinąć produkcji eksportowej, czy uczyni to po akcesji? Raczej można się spodziewać, że - mając pełny dostęp do naszego rynku - wykupi resztę najlepszych zakładów, aby nas skolonializować. Wzrośnie jeszcze bardziej bezrobocie, ponieważ zaopatrzenie zagranicznych przedsiębiorstw w większości eliminuje krajową produkcję. Gwoździem do trumny będzie swobodny przepływ kapitału, bo po akcesji będzie jeszcze większa możliwość całkowitego wyprowadzania za granicę zysków, a także zniknie jakakolwiek możliwość skutecznej kontroli skarbowej naszego państwa wobec podmiotów zagranicznych.
Zdaję sobie sprawę, że im bliżej planowanego na 8 czerwca referendum, tym będzie goręcej w naszych dyskusjach. Minister D. Hübner ośmiela się w publicznej telewizji grać na uczuciach rodzicielskich, twierdząc, że nasze dzieci nie wybaczą nam, jeśli zagłosujemy przeciw wejściu Polski do UE. Wolałbym, aby wypowiadała się w imieniu tylko własnych, a nie cudzych dzieci. Obiecywanie naszym dzieciom, pozostającym obecnie bez pracy, że potem będzie lepiej, jest nieuczciwe. Podobnie nieuczciwi są ci, którzy twierdzą, że poza Unią nie ma alternatywy. Unia jednoczy się tylko gospodarczo. My do Unii już więcej niczego nie sprzedamy. Należy patrzeć szeroko na świat i szukać nowych rynków zbytu. Świat ma coraz gorsze mniemanie o UE. Dlatego jeśli oszacujemy obecne straty oraz inne negatywne procesy, które pogłębią się u nas po wstąpieniu do Unii, okaże się, że znowu wybraliśmy nie przyszłość, a jedynie program wyborczy SLD.
Obawiam się, że prounijne "mózgi" pracują obecnie nad tym, jak sfałszować referendum. Już wyłoniła się idea dwudniowego referendum, ponadto Sejm chciałby wprowadzić zapis, że jeżeli nawet ponad połowa Polaków weźmie w nim udział i wypowie się przeciw zjednoczeniu z UE, to albo procedura ratyfikacyjna zostanie uruchomiona od nowa, albo też Sejm lub prezydent podejmie dalszą decyzję. Gdyby takie zapisy uchwalono, byłoby to kompletne zignorowanie woli narodu przez rządzących.
Jak znam życie, w przypadku przegranej zwolennicy UE na pewno doprowadzą do powtórzenia referendum. Tak było w Danii oraz Irlandii. Jeśli tak będzie i u nas, zaprzeczymy szumnym deklaracjom o dominacji systemu demokratycznego. Czy więc sprawa powinna ponownie trafić do Sejmu? Być może, ale musi to być nowy Sejm, a nie obecny, skompromitowany sfałszowanymi głosowaniami oraz aferami. Nowy rząd musiałby również wynegocjować korzystniejsze warunki akcesji, aby Polakom UE nie kojarzyła się z aneksją.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niech Święty Piotr daje nam siłę w codziennym wyznawaniu Jezusa jako Mesjasza

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Adobe Stock

Rozważania do Ewangelii Mt 16, 13-19.

Sobota, 29 czerwca. Uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła

CZYTAJ DALEJ

Co skłania mnie do podążania za Jezusem?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mt 8, 1-4.

Piątek, 28 czerwca. Wspomnienie św. Ireneusza, biskupa i męczennika

CZYTAJ DALEJ

Pielgrzymka Rowerowa Diecezji Bydgoskiej

„Bydgoski Józef rowerem na Jasną Górę”, czyli pielgrzymka z diecezji bydgoskiej, dotarła do celu. Uczestnicy przywożą swoje prośby i dziękczynienie za 20. lat istnienia diecezji bydgoskiej. – Trud jest, ale intencje sprawiają, że staje się on lżejszy - mówili cykliści.

S. Lidia Waligórska i s. Barbara Żłobińska, Urszulanki Serca Jezusa Konającego, w tym roku kolejny raz drogę do Matki Bożej pokonały na rowerach. Choć habit nie jest wcale ułatwieniem podczas pedałowania na dwukołowcu, obie swój trud postanowiły ofiarować w konkretnych intencjach. - W tym roku jechałam w intencjach dzieci, które katechizuję, szczególnie prosząc o wiarę dla nich i o wytrwanie w niej – wyznała s. Lidia.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję