Nie bez trudności i oporów Adam opowiadał swoją bolesną historię: „Mój ojciec, odkąd pamiętam, lubił alkohol. Wraz z rodzeństwem ciągle martwiliśmy się o mamę. Kiedy wracał do domu pijany, zawsze
jej robił wyrzuty i wtedy rozpoczynał się koszmar. Okropnie ją bił. Byłem świadkiem jej ogromnego bólu. Strasznie nienawidziłem ojca. Ze względu na to, że jestem najstarszy z rodzeństwa, zawsze byłem
przy niej, pilnowałem, żeby jej nie zabił. Ten horror trwał 10 lat. Teraz mama jest strasznie znerwicowana, zmęczona życiem, a ja nie potrafię dać sobie z tym rady. Nie umiem ufać ludziom, boję się przyszłości,
boję się, że ta historia może powtórzyć się również w moim życiu. Uciekam przed małżeństwem, a w trudnych do pokonania sytuacjach załamuję się i czasami sięgam po alkohol, aby zapomnieć o wszystkim”.
Chciałam mu pomóc uwolnić się od tych trudnych przeżyć, aby mógł porozmawiać o tym z Bogiem, aby to właśnie w Nim znalazł ukojenie i siłę uzdrowienia ran z dzieciństwa. Kiedy spotkałam go po raz pierwszy,
był bardzo nieufny i zamknięty w sobie. Po rozmowie z nim zauważyłam, że jego sposób bycia jest charakterystyczny dla osób współuzależnionych. Dzieci z rodzin o problemie alkoholowym zdecydowanie bardziej
niż inne przeżywają zakłócenia poczucia swojego bezpieczeństwa. Ich udziałem są także: większe napięcie, lęk, dezorientacja, samotność. Te doświadczenia sprzyjają tworzeniu się obronnej postawy życiowej,
która jest przeciwieństwem postawy otwartej, ufnej.
Adam mówi: „Bałem się bardzo o mamę, bałem się, że ją stracę i zostaniemy sami”. Osoba z nastawieniem obronnym żyje w stałym pogotowiu emocjonalnym, ciągle „ma się na baczności”,
jest skoncentrowana głównie na lęku przed stratą, z trudnością podejmuje ryzyko zmiany, a jej filozofią życiową jest „przetrwać”.
Dziecko w rodzinie alkoholowej doświadcza totalnego chaosu i zagubienia. Ma poczucie, że nikt nie chce wysłuchać, jakie ma trudności, bo wszyscy z góry wiedzą lepiej, co ono ma robić. „Byłem
strasznie zagubiony, żyłem w wielkim chaosie. Nigdy nie wiedziałem, na co mogę liczyć, ponieważ wszystko zależało od chwilowego nastroju mojego ojca”. Tego rodzaju chaos sprawia, że dziecko odrywa
się od rzeczywistości, która jest nieprzewidywalna, budzi lęk, powoduje izolację. W takim świecie łatwo się zagubić. Także w najważniejszych sprawach życiowych trudno odnaleźć prawidłową drogę.
Każde dziecko uczy się ufności od rodziców i poprzez rodziców, a brak oparcia w dorosłych pozbawia je pewności i rozeznania. Niespełnione obietnice, niedotrzymane umowy zabiły w Adamie zaufanie do
ojca, a w konsekwencji do drugiego człowieka.
„Nie wolno ci mówić o tym, co dzieje się w domu!” - bardzo często słyszał te słowa od swojej mamy. Skoro nie można mówić źle o tacie (że właśnie się upił i pobił mamę), jak pocieszyć
matkę, która jest pełna desperacji? Jak zapytać, co będzie jutro, aby nie zranić najbardziej bolącego miejsca? „Kiedy wracałem do domu, siadałem do stołu, potem do lekcji i nic nie mówiłem. Nic
nie mówiłem, bo nie chciałem martwić mamy, nie chciałem jej denerwować. I tak miała wystarczająco dużo kłopotów. Miała z nim ciężkie życie, nie chcieliśmy obarczać jej naszymi problemami. Były tylko jakieś
polecenia, rozkazy. Nikt z nikim nie rozmawiał - tak było najlepiej!”. Brak rozmów oznacza także zamknięcie się wobec obcych na tematy związane z rodziną. Wszyscy doskonale wiedzą, jak dzieci
potrafią strzec tajemnicy rodzinnej o alkoholu i związanych z tym incydentach. Adam mówi, że robił to ze strachu i w nadziei, że będzie lepiej i że nie jest tak naprawdę najgorzej. Wszelkie tabu paraliżujące
pole otwartej i intymnej komunikacji w rodzinie skazuje ludzi na samotność.
Efektem nauki znieczulania staje się motto: „nie odczuwać”. Uczucia należy umieć opanować, chodzi o to, aby nie zawładnęły człowiekiem. Zafałszowanie ich i odepchnięcie grozi utratą prawdy.
Atmosfera domu alkoholowego pełna jest swoistego napięcia. Wiąże się ono z nieprzewidywalnością tego, co się zdarzy, z oczekiwaniem na wybuch i na to, w jakim stanie wróci pijący rodzic. „Moja
rodzina funkcjonowała zupełnie inaczej, kiedy ojciec pił, i wtedy, kiedy był trzeźwy: Gdy był trzeźwy, dawał nam pieniądze na słodycze, ale ja nigdy się z tego nie cieszyłem, w przeciwieństwie do mojego
młodszego rodzeństwa, bo już wtedy go nienawidziłem”.
Z czasem w rodzinie narasta złość, żal i pretensje. Coraz częściej zdarzają się kłótnie. Dziecko doświadcza wtedy głębokiego niepokoju przez empatyczne przejmowanie nastroju osoby, z którą jest związane.
Czuje, że rodzice potrzebują nie dziecka, lecz kogoś, kto będzie im pomagać w tym, z czym sobie nie radzą. Spycha zatem w głąb swoje potrzeby i emocje, ucząc się, jak ich nie okazywać, a w efekcie -
jak nie pokazywać siebie. Stara się stać kimś, kogo potrzebuje rodzina. Jakie są tego skutki? Dzieci wychowywane w domach alkoholowych przeżywają niemal zawsze złość lub nienawiść do rodzica. Część mówi
o poczuciu osamotnienia, niektóre przyznają się do strachu przed rodzicem i poczucia wstydu za niego. Co czwarte nosi w sobie poczucie winy, czując się odpowiedzialne za złą sytuację w domu.
Po latach dorosłe już dzieci alkoholików, pytane o uczucia związane z dzieciństwem, mówią o złości, gniewie, agresji lub buncie, a także o lęku, wewnętrznym bólu, niekiedy także o wewnętrznej pustce.
W dzieciństwie kształtują się ich negatywne przekonania na swój temat: jestem bezwartościowy, głupi, słaby. Przekonania te nie są adekwatne do realnych cech, ale do tego, jak czuli się w dzieciństwie.
Postanawiają wtedy: nigdy nie założę rodziny i nigdy nie będę mieć dzieci, żeby nie przeżywały tego, co ja.
Pomóż w rozwoju naszego portalu