Niska oglądalność
Krzysztof Janik nie ogląda już telewizji publicznej, a jeżeli już - to z konieczności. Do tego narzeka na program, którego niska jakość ciągnie w dół oglądalność. Wydaje się, że znamy przyczyny tego ostatniego zjawiska. Po prostu ciągle za dużo w TVP czerwonych. Przecież jak społeczeństwo dojrzy na małym ekranie takiego np. Janika, to w popłochu przerzuca się na inny kanał. No i tak rankingi spadają.
Równi i równiejsi
Wielkie larum wybuchło w Polsce, gdy Antoni Macierewicz ujawnił treść jawnej teczki Jana Kulczyka. Pierwszym oburzonym był prezes IPN - prof. Leon Kieres, który teczki Kulczyka bronił, zdaje się, bardziej niż niepodległości. W tym kontekście zastanawia nas jedynie, dlaczego tak ochoczo i z własnej inicjatywy ujawnił teczkę z wątpliwymi materiałami na o. Konrada Hejmę. Czyżby hołdował zasadzie, że są równi i równiejsi?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ludzie listy piszą
Reklama
Wychodzi na to, że ludzie w Polsce nie zajmują się niczym innym tylko pisaniem telegramów, listów i e-maili do Włodzimierza Cimoszewicza. Marszałek Sejmu, który zapowiedział przejście na polityczną emeryturę, dostał ich w ostatnim czasie tysiące, a w każdym z nich ta sama prośba: „Włodzimierzu - kandyduj na prezydenta”.
Błagają też politycy: Aleksander Kwaśniewski, ktoś z Unii Lewicy (nazwisko nieistotne, bo to twór mikroskopijny) oraz Marek Belka. (Gazeta Wyborcza, 9 czerwca). Tylko Borowski Marek pozostaje niewzruszony i apelu o kandydowanie Cimoszewicza nie wystosował. Słusznie twierdził Dyduch Marek, że to zdrajca.
Walka o nic
W Olsztynie trwa walka o pierwsze miejsce na liście wyborczej SLD. Do gardeł skaczą sobie m.in.: Włodzimierz Czarzasty, Tadeusz Iwiński, Jerzy Dziewulski i Sebastian Florek (Gazeta Wyborcza, 9 czerwca). Nie wiadomo tylko, o co tyle krzyku. Przecież jak na dłoni widać, że postkomuniści w formie SLD do przyszłego Sejmu nie wejdą. Co najwyżej będą sobie mogli na Wiejską pojechać na wycieczkę.
Dziwne włamanie
Sporo się musieli napracować włamywacze w Krakowie. Najpierw wyłamali kratę, później drzwi i tak trafili do biur dwóch posłów SLD. Na miejscu działy się rzeczy jeszcze dziwniejsze. Gdy już weszli, to sobie pochodzili po pomieszczeniach, może nawet posiedzieli w fotelu i spokojnie poszli, nic ze sobą nie zabrawszy (Rzeczpospolita, 9 czerwca). To symptomatyczne, że nawet złodzieje nie chcą się tykać niczego co eseldowskie.