Zwycięstwo Sobieskiego w Rzymie
Reklama
Świątobliwy papież Innocenty XI miał jednego śmiertelnego wroga - króla Ludwika XIV. „Król Słońce” mianuje we Francji biskupów, jak mu się żywnie podoba. Papież przedstawia królowi swój wybór. Ten odrzuca go zawsze z oburzeniem: jak ktoś śmie wtrącać się do jego decyzji.
Innocenty umiera w opinii świętości. Kardynałowie rozpoczynają proces beatyfikacyjny. Na to otrzymują z Francji groźbę: „Jeśli ogłoszą błogosławionym osobistego wroga króla Ludwika XIV - ten rusza z całym wojskiem na Rzym”. No i wszystkie akta świętego Papieża poszły do archiwum.
Pius XII postanawia przywrócić Innocentemu to, co mu się należy. Studiuje wszystkie dokumenty. Któregoś dnia wzywa prał. Meysztowicza: „Niepokoi mnie, że o zwycięstwie pod Wiedniem mamy tylko opracowania historyków austriackich. Proszę, dostarcz mi w ciągu kilku dni prace historyków polskich”.
Godzina dwunasta trzydzieści w nocy, budzi mnie telefon. Głos Wuja: „Natychmiast dzwoń do Londynu, do prof. Paszkiewicza. O czwartej rano niech poda swoją książkę o wiktorii wiedeńskiej stewardesie w samolocie do Rzymu; na twoje nazwisko. Odbierzesz od niej przed piątą. I zaraz przyjedź do mnie”. Ale co się stało? „Nie zadawaj głupich pytań. Dzwoń zaraz i zamów taxi na rano”. Odłożył słuchawkę. Budzę prof. Paszkiewicza. „Bój się Boga...”. Nic nie wiem. Rozkaz ks. Meysztowicza - mówię. „No to coś ważnego dla Watykanu. I dla Polski. Dobrze. Podam. Odbierz...”.
O szóstej jestem u Wuja. Odprawił już Mszę św. w swojej kaplicy. Tłumaczy mi, o co chodzi. Ma kilka prac o wiedeńskim zwycięstwie, ale żadna nie dorównuje pracy prof. Paszkiewicza. Zabieramy się do roboty. Trzy dni i trzy noce. Papież z historykami włoskimi czyta wszystkie dokumenty. Do akt beatyfikacji Innocentego XI zostaje włączona tylko praca historyczna prof. Paszkiewicza.
W ten sposób król Jan Sobieski „odniósł zwycięstwo” w Rzymie za sprawą Piusa XII i starej polskiej Ambasady.
Pożegnanie
Pierwszy listopada 1958 r. Przyjeżdża do Rzymu autokar z Krakowa: pielgrzymka Tygodnika Powszechnego. Znam wielu z ich zespołu. Biegnę do Santa Marta, gdzie jedzą obiad. „Róża, wiesz, Ojciec Święty leży chory w Castel Gandolfo. Pewnie nas nie przyjmie. Ks. Deskur tam się o to dowiaduje”. Za chwilę dzwoni ks. Deskur: „Macie szczęście! Lekarze zabronili wszelkich audiencji. Ale jak Papież dowiedział się, że przyjechali Polacy z Krakowa, powiedział: «Ja do nich na chwilę wyjdę»”. Radość wielka. Mówią: „Róża, oczywiście, jedziesz z nami”. A ja: Już tyle razy widziałam Ojca Świętego. Nie chce mi się. A oni: „Jesteś po prostu bezczelna!”. Może macie rację. No dobrze, już pojadę z wami dla towarzystwa - odpowiadam.
Chwała krakowiakom, że mnie zmusili! Bo to było pożegnanie z Piusem XII. Pochmurne popołudnie. Wchodzimy na wewnętrzny dziedziniec Castel Gandolfo. Kilka małych grup z nami.
Odsuwa się kotara balkonowych drzwi na pierwszym piętrze. Serce mi się ścisnęło. Ojciec Święty jest jakby wyniesiony przez dwie mocne ręce. Trzymają go wpół i wysuwają na balkon. On chwyta poręcz balkonu i z trudem przesuwa się do przodu. Chwilę stoi. Jest kompletna cisza. Zaczyna błogosławić. Jego błogosławieństwo jest szczególne. Słyszałam kiedyś błogosławieństwa Piusa XII. Widziałam je. Nigdy nic teatralnego, tylko ogromna modlitwa: powoli podnosi ręce i podnosi głowę. Z błaganiem, aby to Bóg błogosławił. Teraz bardzo wolno pochyla głowę i jeszcze wolniej prawą rękę. Lewa trzyma się poręczy; prawie niewidoczny ruch poprzeczny „i Ducha Świętego”. Nagle zaczyna się uśmiechać. Jego bladoprzezroczysta twarz cała się rozpromienia. Patrzy w dół na dziedziniec. Stoję na końcu grupy, więc wspinam się na palce, żeby zobaczyć, co się tam dzieje. Pod balkonem stoją trzy młode mamy, na wyciągniętych w górę rękach trzymają swoje bambini. Maluszki mają podniesione, roześmiane buzie i machają rączkami do Ojca Świętego. On pochyla się trochę i nad każdą główką robi krzyżyk. W tym momencie zachwiał się, jakby mdlał. Silne ręce chwytają go i prawie wynoszą z balkonu, za kotarę.
9 listopada, trzecia w nocy, Pius XII wraca do domu Ojca.
CDN.
Pomóż w rozwoju naszego portalu