Koalicjanci PO
Pękło tabu. Okazuje się, że są tacy działacze w Platformie Obywatelskiej, którzy nie chcą grać według reguł ustalonych przez Żelaznego Donalda. Taki prezydent Tomaszowa Mazowieckiego wystąpił z PO, bo nie podobało mu się oszukiwanie wyborców przez liderów partyjnych i egzotyczna koalicja opozycyjna z postkomunistami (Nasz Dziennik, 9 listopada). To się chyba prędko nie zmieni, bo - jak pokazała ostatnia kampania wyborcza - lewicowe spektrum, które murem stoi za Tuskiem, jest wyjątkowo szerokie: Od Jerzego Urbana z jednej strony, po Aleksandra Kwaśniewskiego z drugiej. Pośrodku jest gdzieś pewnie Andrzej Pęczak.
Do konstytucji ich
W kraju grupka studentów z NZS ogłosiła pogotowie strajkowe przeciwko obecności Platformy Obywatelskiej w opozycji. Oni sobie tego nie życzą i zapowiedzieli, że będą przeciwko takiej sytuacji protestować. Mogą nawet wzorem Andrzeja Leppera wyjść na ulice i blokować (Gazeta Wyborcza, 10-11 listopada). Platforma jest po prostu stworzona do bycia w koalicji. I tyle. Żeby w przyszłości uniknąć przykrych niespodzianek, proponujemy tę prawdę zapisać w konstytucji. Na przykład: „Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli, z zastrzeżeniem, że muszą się wśród nich znaleźć politycy Platformy Obywatelskiej”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Upadły etos
Reklama
Niezapomnianej pamięci Unia Wolności jeszcze przemyka na szpaltach gazet. Albo we wspomnieniach historycznych, albo - jak to się stało ostatnio - gdy prokuratura postawiła zarzut byłemu szefowi struktur UW na Śląsku (Rzeczpospolita, 9 listopada). Podsumować można krótko: Tak wygląda upadły etos.
Pogaduszki z Millerem
Szef SLD Wojciech Olejniczak, żeby pogadać sobie z Leszkiem Millerem musi mu płacić. Nie, to nie żarty. SLD zatrudniło Millera z pensją kilku tysięcy złotych miesięcznie. Olejniczak tłumaczył decyzję tym, że rozmawiać trzeba ze wszystkimi i dlatego dali Millerowi tę fuchę (Newsweek, 13 listopada). Niestety, chętnych do rozmowy z Millerem poza Olejniczakiem nie ma i drugiego etatu Miller już nie załapał. I już raczej nie załapie.
Wolny Szteliga
Na pogaduszki z Leszkiem Millerem większości Polaków nie stać, za to o wiele tańszy może być były poseł SLD Jerzy Szteliga. Też jest na rynku. W SLD od dłuższego czasu nie chcą już z nim gadać. Sam próbował zagadywać, ale druga strona ani me, ani be, ani kukuryku. Jakby mówił do ściany (Dziennik Zachodni, 5-6 listopada). Ciekawe, ile liczy sobie za takie niezobowiązujące pogaduszki.
(pr)