Do Redakcji „Gazety Wyborczej”
Szanowni Państwo,
Ze zdziwieniem przeczytałem artykuł zatytułowany Marek Jurek i jego ekspertyzy (GW, 13 stycznia 2006 r.), omawiający dramatyczne posiedzenie Sejmu w ubiegłą środę. Notatka ta sugeruje, że profesor Sarnecki uznał za właściwe samowolne działania wicemarszałka Kotlinowskiego i działających pod jego przewodnictwem posłów. To nieuzasadnione rozszerzenie różnic między opiniami profesora Sarneckiego z jednej, a profesorów Zubika i Granata z drugiej strony. Różnica ich opinii dotyczyła przede wszystkim ważności aktów podjętych przez Sejm pod przewodnictwem nieuprawnionego do prowadzenia obrad wicemarszałka, ale nie legalności działań wicemarszałka działającego bez upoważnienia.
Tekst pomija wyraźne stwierdzenia profesora Sarneckiego: „Marszałek może zmieniać ustalony przez siebie zakres funkcjonowania wicemarszałka” oraz „dopuszczalne są akty konkretne, polegające także na zwracaniu się do wicemarszałka o rezygnację z prowadzenia obrad […] zwrócenie się jest dla wicemarszałka wiążące i powinien on takiej rezygnacji dokonać”.
Trzeba również dodać, że profesor Sarnecki wyszedł poza zakres ogólnego pytania o stan prawny i w oparciu o relacje telewizyjne odniósł się do kwestii przejmowania prowadzenia w warunkach trwającego już głosowania. Tymczasem taka redukcja to kompletne nieporozumienie. Pragnę poinformować wszystkich, do których dotarł jedynie przekaz telewizyjny, że prosiłem wicemarszałka o oddanie prowadzenia obrad znacznie wcześniej, zanim przystąpił do procedury głosowania. Fakt ten nie jest przez nikogo podawany w wątpliwość, a poświadczony przez kilku bezpośrednich świadków wydarzenia. Niezależnie od tego warto dodać, że po wydarzeniach pokazanych szeroko w telewizji wicemarszałek Kotlinowski przeprowadził jeszcze jedno głosowanie.
Niezgodne ze stanem faktycznym (który łatwo zweryfikować w stenogramie z posiedzenia Sejmu) jest również zdanie, że „Jurek nie zgodził się - bez uzasadnienia - poddać pod głosowanie wniosku opozycji [w kwestii przyspieszenia prac budżetowych]”. Odmówiłem natychmiastowego głosowania nad pracami wokół tekstu, który jeszcze nie dotarł do posłów, a nie głosowania tego wniosku w ogóle. Przeciwnie - wyraźnie stwierdziłem, że gdy autopoprawka budżetowa rządu znajdzie się w Komisji Finansów Publicznych, będziemy mogli głosować wniosek wicemarszałka Kotlinowskiego.
Z wyrazami szacunku -
Marek Jurek
Do Redakcji „Rzeczpospolitej”
Z przykrością odnoszę wrażenie, że autor podpisu pod zdjęciem opublikowanym na trzeciej stronie Rzeczpospolitej (z dnia 13 stycznia 2006 r.) całą swoją wiedzę o wydarzeniach w Sejmie, na posiedzeniu w dniu 12 stycznia, czerpał właśnie z tego zdjęcia, które swym podpisem zinterpretował.
Sformułowanie, że „Marszałek Marek Jurek poruszał się wczoraj w Sejmie w asyście Straży Marszałkowskiej” jest niesprawiedliwe.
Po pierwsze, w dniu tym Marszałek poruszał się po Sejmie, jak co dzień, bez ochrony, co mogą potwierdzić dziennikarze pracujący tego dnia w Sejmie.
Strażników widocznych na zdjęciu skierował do pomocy, bez prośby Marszałka, komendant Straży Marszałkowskiej, zaniepokojony pełną emocji atmosferą w Sejmie.
Po drugie, wszystkie osoby współpracujące blisko z Marszałkiem Markiem Jurkiem mogą potwierdzić, że jest on człowiekiem unikającym pompy i jakiejkolwiek wyniosłości.
Dlatego robienie wydarzenia z jednorazowej, parominutowej asysty strażników - nawiązała do tego redaktor Janina Paradowska w niedzielnej Loży prasowej w TVN 24 - jest mocno na wyrost.
Mieliśmy do czynienia z normalnymi procedurami Straży Marszałkowskiej, których Marszałek nie chciał kwestionować, a nie jakimś zaplanowanym działaniem.
Szymon Ruman - Asystent prasowy Marszałka Sejmu RP
Pomóż w rozwoju naszego portalu