Wyczytałem w prasie, że władze Krakowa wystosowały gorący apel do naszych młodych emigrantów, którzy pracują (lub nie) w Anglii: „Wracajcie! Potrzebujemy Was! Oferujemy atrakcyjną pracę!”. Autorzy apelu nie odwołują się do patriotycznego sumienia młodzieży, bo przypuszczalnie wątpią w jego istnienie. Raczej do normalnej u każdego człowieka chęci ułożenia sobie życia na ekonomicznie przyzwoitym poziomie, bez względu na narodowość i miejsce zamieszkania. Taki przynajmniej model „urządzenia się” lansowały przez minione lata „środki musowego przykazu” (jak za PRL-u ktoś nazwał mass media). Jednocześnie wytrwale ośmieszano polskość i „polactwo” bądź utożsamiano patriotyzm z różnymi brzydkimi cechami, jakie są nam rzekomo wrodzone. Ostatnio, dzięki politycznym zmianom, masochistyczna wrzawa jakby ucichła, ale „czwarta władza” zdążyła już wywrzeć zgubny wpływ na młode umysły (a przynajmniej ich część, najbardziej podatną na „rewolucyjne” poglądy tych-co-wiedzą-lepiej) i rzeczywiście wzywanie do powrotu w imię ideału miłości Ojczyzny chyba nie przyniosłoby żadnego efektu. O ile w ogóle będzie jakikolwiek efekt krakowskiego apelu.
Jak jest gdzie indziej, powiedzmy - we Włoszech, kraju, który znam nieźle, bo bywam w nim co roku? Według mnie, jest on ostoją patriotyzmu w dzisiejszej Europie. Przeprowadziłem kiedyś ankietę wśród znajomych Włochów, pytając, czym jest dla nich Ojczyzna i czy są patriotami. Odpowiedzi były różne, aż po negację patriotyzmu (ciekawe, że taką skrajną opinię wyraził urzędnik państwowy), większość jednak widziała sens kultywowania uczuć patriotycznych i czuła dumę narodową, nie wstydziła się tego. Najgorętszymi patriotami okazali się zawodowy kierowca Gigi i... znany w świecie muzyk jazzowy Enrico Rava (niegdyś zagorzały lewicowiec-internacjonalista).
Obok patriotyzmu ogólnonarodowego (który wybucha z siłą tajfunu w okresie mundiali), potężną siłą we Włoszech jest patriotyzm lokalny, związany z ziemią rodzinną, regionem, prowincją, gminą. Niedawno widziałem teledysk popularnej (a więc mającej wpływ na młodzież) grupy muzycznej z Apulii „Sud Sound System”, uprawiającej reggae pomieszane z folklorem z południa Włoch, a zwłaszcza - z półwyspu Salento. Otóż cały ten teledysk, zamiast - jak to bywa u nas - reklamować przemoc, seks i narkotyczne „odjazdy”, poświęcony był tematowi sprzeciwu wobec emigracji ludzi młodych, którzy, szukając szczęścia w dużych miastach na północy Włoch lub w innych krajach, opuszczają rodzinne strony i zwykle już do nich nie wracają. Na ekranie zobaczyłem młodzieńca, który pewnego dnia wyrusza w świat „po złote runo”, aliści na jego drodze pojawiają się jak widma muzycy z „Sud Sound System” i swym śpiewem i grą przekonują: „Nie wyjeżdżaj! Zostań! Tu jest twój dom!”. Początkowo kandydat na emigranta nie chce tego słuchać, stara się jakoś wyminąć intruzów, lecz ci nie ustępują, pokazując mu piękne krajobrazy ziemi, którą chciałby porzucić. I to odnosi skutek: młody człowiek zatrzymuje się, zastanawia, wreszcie zawraca...
Ów teledysk ktoś może uznać za „łopatologiczną agitkę”, ale mnie wzruszył. I myślę, że taka muzyczna propaganda przydałaby się i nam, w Polsce. Tylko kto się tego podejmie?...
Pomóż w rozwoju naszego portalu