Przed dwoma tygodniami kończyłem sportowy felieton, informując Państwa, że nie będziemy musieli zbyt długo czekać, aby zobaczyć pierwszego Polaka na podium w ekscytujących wyścigach Formuły 1. Tak też się stało. Nasz wspaniały kierowca - Robert Kubica odniósł bowiem historyczny sukces, jak podkreślają wszyscy sportowi komentatorzy, dojeżdżając do mety na trzecim miejscu w Grand Prix Włoch na torze Monza nieopodal Mediolanu i zdobywając swoje pierwsze punkty w tej jakże wyjątkowej dyscyplinie sportu.
Prawdopodobnie niewielu (wraz z piszącym te słowa) wierzyło, że niespełna dwudziestodwuletni krakowianin jest w stanie jeszcze w tym sezonie walczyć o zajęcie miejsca na jednym z trzech stopni na podium. Fachowcy mieli zastrzeżenia nie tyle do pilota bolidu BMW Sauber, co do inżynierów i mechaników tego zespołu, którzy poprzednio nie za dobrze się spisywali. Tym razem jednak koledzy naszego kierowcy wspięli się na szczyty swoich możliwości, przygotowując perfekcyjnie pojazd do wyścigu. Dlatego też młodość połączona z fachowością technicznego zaplecza doprowadziła do największego sukcesu tego teamu w elitarnym gronie najszybszych kierowców świata. Innymi słowy, dobry kierowca i dobrze przygotowany bolid dają porękę zwycięstw w F1.
Bez wątpienia Robert Kubica jest niezwykle utalentowanym sportowcem. Udowodnił to nie tylko w początkowej fazie wyścigu w Italii, kiedy tuż po starcie niczym błyskawica przemieścił się na trzecią pozycję, którą utrzymał do końca zawodów (przez jakiś czas był nawet na pierwszym miejscu). Polak, pomimo wzrastającej popularności i medialnego hałasu wokół swojej osoby, pozostaje nadal skromnym i pokornym człowiekiem, co przysparza mu sympatyków praktycznie w każdym zakątku naszego globu (wyścigi F1 odbywają się właściwie prawie na wszystkich kontynentach). Ponadto jego zachowanie na torze sugeruje wielką kulturę i szacunek wobec rywali. Potwierdzeniem tego jest zachowanie pana Roberta wobec utytułowanego Fernanda Alonso, kiedy to nasz rodak, wyjeżdżając z tzw. pit-stopu, czyli miejsca na torze, w którym mechanicy wymieniają np. zużyte opony lub uzupełniają paliwo, ustąpił mu miejsca, choć wcale nie musiał tego robić, i ryzykował tym posunięciem stratę trzeciej lokaty w końcowej klasyfikacji. O wyjątkowym talencie naszego rodaka świadczy też fakt, że zwykle przyszłemu mistrzowi kierownicy potrzeba co najmniej kilkunastu wyścigów, aby wreszcie zdobyć jedno z trzech pierwszych miejsc. Krakowianinowi potrzeba było tylko trzech wyścigów, by dołączyć do grona najszybszych kierowców świata. Co będzie dalej? Osobiście jestem przekonany, że raczej wcześniej niż później doczekamy się właśnie za jego przyczyną nie tylko zwycięstwa w konkretnym wyścigu, lecz mistrzostwa świata w F1 (być może już w przyszłym sezonie).
Skoro zaś mowa o mistrzowskiej supremacji, to Michael Schumacher (siedmiokrotny triumfator Grand Prix F1) ogłosił we Włoszech zakończenie swojej kariery wraz z końcem tegorocznego cyklu wyścigów. Nie jest wykluczone, że i w tym sezonie zdobędzie on mistrzostwo (pozostały tylko trzy starty). Jakkolwiek by się nie stało, to nie sposób oprzeć się wrażeniu, że właśnie na naszych oczach następuje swoiste przekazanie wyścigowej pałeczki w sztafecie zmagań o tytuł najszybszego kierowcy świata. Niemiec wydaje się oddawać ją Polakowi, który jeszcze przez co najmniej dekadę może nie mieć sobie równych pod każdą szerokością i długością geograficzną. Czy tak się stanie? Sądzę, że tak właśnie będzie. Oczywiście, przyjmuję założenie, że Robert Kubica uniknie poważnych kolizji zarówno podczas treningów, jak i w trakcie właściwych zawodów. Nie dopuszczam też do siebie myśli, że nagle z niewytłumaczalnych powodów mogłoby mu się stać coś złego, co eliminowało go z dalszej rywalizacji.
Nie jest zatem wykluczone, że jesteśmy świadkami narodzin megagwiazdy polskiego sportu, która na trwałe wpisze się w kroniki światowych zmagań w F1. Po raz kolejny też powtarzam, że jeszcze nieraz usłyszymy o człowieku, który już w wieku czterech lat kierował swoim dziecinnym czterokonnym wehikułem, który zakupili jego rodzice na wyraźną prośbę swojego syna (więcej na ten temat na oficjalnej stronie internetowej pana Roberta -
jłm
Pomóż w rozwoju naszego portalu