Maciej Kowalski: - Ma Pani wiele zajęć, ale pracuje Pani również w dubbingu...
Małgorzata Kożuchowska: - Biorę kalendarz i znajduję czas, żeby tutaj przyjść (śmiech). Lubię to robić, to jest dla mnie taka odskocznia od codziennych obowiązków. Jak dostaję ciekawą propozycję, to po prostu na nią przystaję.
- Co Panią najbardziej pociąga w tej pracy, co ją wyróżnia na tle innych?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Jest to praca, która polega na przekazywaniu emocji wyłącznie za pomocą głosu. Aktor dubbingujący ma do dyspozycji tylko słowo mówione, swój głos, dźwięk, i tutaj, jak rzadko gdzie, pracuje nad szczegółem. Ja to bardzo lubię - lubię taką dbałość o drobiazg, o szczegół i o to, że czasami jedną kwestię powtarza się parędziesiąt razy, by rzeczywiście była trafiona w dziesiątkę. Sprawia mi to przyjemność.
- A która z postaci, której do tej pory użyczyła Pani głosu, wzbudziła największą sympatię?
Reklama
- Zazwyczaj są to bohaterowie filmów, których głównymi odbiorcami są dzieci. Z założenia są to postaci budzące sympatię, ale chciałabym też kiedyś spróbować zagrać „czarny charakter”, kogoś, kto jest zupełnie różny od postaci odgrywanych przeze mnie do tej pory.
Bardzo ciekawa była praca nad filmem „Szeregowiec Dolot”. Użyczyłam tam głosu Myszce. Była ona Francuzką, działała w ruchu oporu i miała specyficzny akcent. Jej kwestie zostały zupełnie inaczej napisane, nieklasycznie, tylko pod francuskie słowa, i to charakterystyczne „r”. Znajomi dopiero w napisach końcowych zauważyli, że to był mój głos. To miłe, gdy można stworzyć postać, która nie jest w tak oczywisty sposób kojarzona z aktorem.
Jeśli zaś chodzi o najciekawsze zadanie, to był taki etap, parę ładnych lat temu, kiedy dubbingowałam filmy fabularne, podłożyłam wówczas głos Juliette Lewis w „Kalifornii”. Film bardzo mi się podobał, a rola Lewis była wyjątkowo trudna i efektowna. Cieszyłam się, że mogę się z nią zmierzyć.
- Które spośród wielu zadań podejmowanych przez Panią najbardziej się Pani podoba, w którym najbardziej się Pani sprawdza?
- Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, bo staram się podejmować tylko takie zadania, które mi się podobają. Przede wszystkim staram się zachować pewną równowagę między zajęciami, tak by mnie nie nużyły i nie męczyły. Dlatego też robię tak dużo różnych rzeczy: teatr, czasami piosenka oraz, tak jak tutaj, dubbing. Ostatnio pracowałam przy filmie „Franklin i skarb jeziora”, gdzie dla odmiany śpiewałam piosenki. Oczywiście, jest i serial, czasami kino. Ta różnorodność sprawia, że wszystko fascynuje na nowo. Nowe role, nowi ludzie, dzięki którym odkrywam w sobie nowe możliwości i rozwijam się.