Najnowsza historia Polski, ta od roku 1989, to historia prób zrywania łańcucha PRL-owskiego, wprawdzie coraz ciszej pobrzękującego pośród demokratycznego zgiełku „pluralistycznych mediów”, coraz trudniej dostrzegalnego, ale ciągle mocno trzymanego w rękach uwłaszczonej nomenklatury, właścicieli fortun wyrosłych z grabieży Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego i z innych gigantycznych afer. „Kontraktowy” Sejm, w którym wskutek zmowy różowej i czerwonej lewicy zagwarantowano z góry komunistom udział we władzy, stał się parasolem ochronnym dla sił starego porządku. Obok tego parlamentarnego ubezpieczenia - mieli i ubezpieczenie od strony długo, zbyt długo nieweryfikowanych Wojskowych Służb Informacyjnych. Dzięki temu układ okrągłostołowy trwał, silny pieniądzem, wspólnymi interesami i ochroną ze strony służb. Krótkotrwały rząd Jana Olszewskiego w roku 1992 był pierwszą próbą przełamania układu okrągłostołowego.
Trzeba było czekać do roku 2005 i wyborczego zwycięstwa PiS, by okrągłostołowy układ komunistów z „lewicą laicką” został ponownie naruszony, tym razem mocniej, bo z silniejszym poparciem wyborczym. Powoli, bo powoli, ale społeczeństwo uczy się przecież rozpoznawania, kto jest kim naprawdę, bez względu na rozmaite przywdziewane kostiumy i barwy ochronne... Podwójne zwycięstwo reformatorskiej opcji patriotycznej w roku 2005 (prezydentura i parlament) zmobilizowało układ pookrągłostołowy do obrony zagrożonej już poważnie „republiki kolesiów”, a rozpoczęta przez ministra Antoniego Macierewicza weryfikacja Wojskowych Służb Informacyjnych, matecznika i ostoi układu okrągłostołowego, zabrzmiała jak ostatni dzwonek ostrzegawczy. Przerwana po dwóch latach kadencja rządu PiS-owskiego zrobiła jednak swoje. Przede wszystkim dowiodła, że Polska zrywająca z trudem PRL-owski łańcuch, porosły zwykłym złodziejstwem, korupcją, prywatą, zmierza w dobrym kierunku, odrzucając poniżający i degradujący status „republiki bananowej” w samym sercu Europy: trzeba chcieć, a chcieć to móc. Od krótkotrwałego, obalonego rządu Jana Olszewskiego, poprzez przerwaną w połowie, ale jednak dopiero po dwóch latach, kadencję rządu Jarosława Kaczyńskiego, do, być może, pełnej wreszcie w przyszłości kadencji rządu nieuwiązanego na łańcuchu uwikłań i zależności z Magdalenki?...
Na razie mamy rząd PO i PSL, wszystko wskazuje, że przy cichym i pełnym poparciu LiD. Sądzę, że rząd ten uczyni wszystko, aby uniemożliwić ogólnonarodowe referendum w sprawie „eurokonstytucji” (likwidującej suwerenność państwową), którą podpisać zamierza już - nomen omen - 13 grudnia br.
Jest więc najwyższa pora, teraz, jeszcze przed złożeniem podpisu pod tym „Traktatem Reformującym”, aby suwerenny póki co, przynajmniej wedle aktualnej konstytucji, naród polski dowiedział się, czy będzie mu dane wyrazić swe aprobujące albo dezaprobujące zdanie w sprawie tej likwidacji w ogólnonarodowym referendum, czy tylko obecna większość sejmowa sama „weźmie sprawę w swoje ręce”, bez oglądania się na suwerenny jeszcze ciągle naród... Nowy rząd i nowa koalicja dziwnie milczą w tej absolutnie zasadniczej sprawie! Mimo przejawianego dziś powyborczego triumfalizmu - nie świadczy to dobrze o nowej koalicji, bo znów wygląda na to, że władza boi się opinii narodu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu