Nad istotą tolerancji, jej formami i granicami, zwłaszcza w dziedzinie polityki i moralności, debatowano podczas konferencji naukowej zatytułowanej „Tolerancja i jej oblicza”, zorganizowanej 6 marca br. na Wydziale Zamiejscowym Nauk o Społeczeństwie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Stalowej Woli. Konferencja odbyła się pod honorowym patronatem biskupa sandomierskiego prof. dr. hab. Andrzeja Dzięgi, jej organizatorami byli: dr Bogdan Więckiewicz i dr Teresa Zbyrad z Instytutu Socjologii WZNoS.
Na wstępie ks. prof. dr hab. Marian Wolicki, dziekan WZNoS, powiedział m.in.: - Im więcej w świecie jest nietolerancji albo złej tolerancji, tym więcej trzeba refleksji naukowców na ten temat i konstruktywnych wniosków. Podczas Mszy św. odprawionej dla uczestników sympozjum w kaplicy uniwersyteckiej bp Edward Frankowski podkreślił, że to świat nauki ma obowiązek dochodzić do prawdy, głosić ją, bronić jej, dla prawdy żyć, pomagać obywatelom, by się nie pogubili, wskazywać jasny, czysty kształt życia politycznego, społecznego, gospodarczego, kulturalnego, a zwłaszcza najlepsze wzorce w wychowaniu młodego pokolenia, mając na uwadze dobro narodu, a nie czyjeś tylko korzyści czy upodobania. - Jeśli mówimy o tolerancji, to mówmy o niej w duchu chrześcijańskim, tak jak chce Jezus Chrystus, gdzie każdy powinien być umiłowany - zaapelował bp Frankowski.
Tolerancja a polityka
Reklama
O skomplikowanych związkach tolerancji ze sferą polityki mówił prof. Zdzisław Krasnodębski, socjolog, filozof społeczny, profesor Uniwersytetu w Bremie i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zauważył, że kiedy pojęcie tolerancji w dobie oświecenia stało się sztandarowym hasłem, chodziło o coś innego, by nie narzucać siłą poglądów. Nie oznaczało to bynajmniej skrajnego relatywizmu. Dzisiaj jest tak, że może to prowadzić do takiego przekonania, że wszystkie poglądy są równouprawnione, wszystkie stanowiska, wszystkie sposoby życia. Zdaniem prof. Krasnodębskiego, paradoksem jest, że z jednej strony Polacy powołują się na swoją tradycję tolerancji, uważają ją za wartość, także kultury polskiej, a z drugiej strony bywają sytuacje, w których mówi się, że w gruncie rzeczy wszystkie poglądy są równouprawnione, nie podlegają krytyce i wtedy tolerancja oznacza odrzucenie możliwości polemiki czy walki politycznej. Tak rozumiana tolerancja - ostrzegał prof. Krasnodębski - w zasadzie prowadzi do apatii społecznej, załamania się sfery politycznej i ogranicza naszą wolność intelektualną.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dzieje polskiej tolerancji
Prof. dr hab. Włodzimierz Dłubacz, dyrektor Instytutu Socjologii WZNoS, zwrócił uwagę na fakt, że polska tolerancja sięga czasów Kazimierza Wielkiego. Dzieje polskiej tolerancji w historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów przedstawił prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak, historyk, publicysta. Podkreślił on, że właśnie w Polsce znaleźli schronienie prześladowani w innych krajach Żydzi. - Pokazując historię polskiej tolerancji, szczególnie ostro chciałbym się sprzeciwić tym dzisiejszym autorom, „pomniejszaczom” polskiej historii i tolerancji, działającym w Polsce, kłamliwym publicystom, jak Janusz Majcherek, i zagranicznemu wrogowi Polski Janowi Tomaszowi Grossowi. To, co robię w swoich publikacjach, to, co starałem się dziś przedstawić, to jest walka o prawdę w obronie polskiej historii, która była prawdziwie piękna - stwierdził prof. Jerzy Robert Nowak.
Czy tolerancja jest medialna?
- Media robią wszystko, by tolerancja stała się podstawową wartością w naszej kulturze. Wspierają je szkoła, środowiska opiniotwórcze, politycy, a nawet niektóre środowiska katolickie. Możemy wręcz mówić o kulcie tolerancji. Często z tolerancji próbuje się robić nową, jedynie słuszną religię. Fanatycy tolerancji uważają wręcz, że nie można tolerować pewnych poglądów i postaw właściwych dla chrześcijan, bo one godzą w... tolerancję - stwierdził Dariusz Kłeczek z Prawicy Rzeczypospolitej, poseł na Sejm V kadencji. Jak podkreślił, w żadnym wypadku tolerancja nie może oznaczać przyzwolenia na łamanie fundamentalnych wartości moralnych, takich jak prawo człowieka do życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, bo tak rozumiana tolerancja sama zasługuje na negatywną ocenę moralną i musi być uznana za zło. Nawet najzagorzalsi zwolennicy tolerancji zgadzają się w praktyce na to, że tolerancja ma jednak pewne granice.