Jeśli uciekasz przed wyznaniem winy i karą za nią, to ona sama ukarze ciebie.
*
Zadośćuczynienie to słowo niemodne, wręcz dewocyjne. Jednak dobrze jest wczytywać się, ocalać pewne słowa „zdyskwalifikowane” przez modę czy zarozumiałą głupotę, by odkryć ich mądrość. Kiedyś bowiem męki sumienia stanowiły główny motyw powieści, dramatów - choćby „Zbrodnia i kara” - i winny sam się przyznawał i domagał kary. Ostatnio tak wielu beztrosko rozgrzesza się i usprawiedliwia z nielekkich nawet przewinień, obwiniając oczywiście innych, że prawie nie słychać głośnego, szczerego wyznania „moja wina”.
Czy naprawdę już sumienia umilkły i ogłuchły? Czy ich niegdysiejsze nieznośne wręcz wyrzuty odesłano do lamusa? Czy można teraz po zażyciu czegoś spać „snem sprawiedliwego”, nie będąc wcale sprawiedliwym? A może znaczna liczba przypadków depresji, psychoz daje znać o tym, że sumienia nie jest łatwo oszukać polityczną poprawnością tropiącą małe winy, by ukryć wielkie? I że jednak są ludzie, którzy noszą w sobie swoje piekiełka, pokuty i... pragnienie zadośćuczynienia, choć takich słów nie używają?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
*
Opowiadał mi ktoś w Paryżu, że w hospicjach; na szpitalnych oddziałach onkologicznych, gdzie trudno jest zatrudnić personel pielęgniarski; w przytułkach, przy umierających bezdomnych... najczulej, najtroskliwiej czuwają, posługują wolontariuszki... prostytutki. Wiadomo, że tylko niektóre... Ale co lub kto im każe ślęczeć przy obcych, wydobywać z siebie czułość, jakiej nigdy nie mają wobec „klientów”? Mało się teraz mówi o czyśćcu, czyli o stanie czy miejscu oczyszczenia i wynagrodzenia za grzechy... Ale czy te kobiety nie pojęły tego lepiej od wielu „pobożnych” chrześcijan? Trudno usprawiedliwiać tę „profesję”, ale może ktoś z nas czytał książkę Emile Ajara, czy oglądał film według niej „Życie przed sobą”. Tam jest coś o tym...
*
Przy tak wielu cynicznie „bezgrzesznych” dobrze jest zauważyć ludzi, którzy może nie trafią do konfesjonału, ale potrafią tak nosić swoją winę w sobie, że ona domaga się i doprowadza do wynagrodzenia skrzywdzonemu, a jeśli już nie jemu, to komuś innemu. Że jednak to ocalone i bolące sumienie wywołuje w kimś imperatyw dobra, zadośćuczynienia, a nawet miłości... I to dobro i miłość o wiele więcej ich kosztuje niż tzw. dobrych ludzi. Nieobecność lub kpina z takich słów, jak pokuta, zadośćuczynienie, ekspiacja, czyściec, odbierają takim ludziom prostszą, bezpośrednią drogę do doznania Miłosierdzia.
Na jednym z przedstawień J. Szajny „Dante”, czyli „Boskiej Komedii”, kiedy aktorzy przechodzili z Piekła do Czyśćca, wzięli miednicę z wodą i białe ręczniki, prosząc każdego widza: „Umyj ręce”. Sumienia „umyć” do końca nie jest łatwo - zwłaszcza samemu...