Reklama

Świętość, która jest normalnością

Niedziela Ogólnopolska 39/2008, str. 16-17

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Karol Białkowski: - Jak zapamiętał Ksiądz osobę sługi Bożego ks. Michała Sopoćki, spowiednika św. Faustyny?

Ks. Stanisław Strzelecki: - Ks. Michał Sopoćko był przez sześć lat moim profesorem i wychowawcą w białostockim Seminarium Duchownym, a także moim spowiednikiem. Zapamiętałem go jako starszego kapłana, który raczej nie wyróżniał się spośród innych profesorów. Był może bardziej skupiony, często zamyślony, ale zawsze życzliwy i przyjazny wobec alumnów. To nie znaczy, że nie był wymagający i konsekwentny w swojej pracy formacyjnej. Z dużym zaangażowaniem wykładał swoje przedmioty, nie ograniczając się do samej dydaktyki. Przekazywał nie tylko wiedzę, ale i mądrość życiową, niezbędną w posłudze duszpasterskiej. Czuło się w nim wielkie umiłowanie kapłaństwa, które z natury rzeczy udzielało się młodzieży duchownej z niezastąpionej mocy świadectwa. O swojej działalności apostolskiej w służbie Bożego Miłosierdzia mówił niewiele, ze względu na specyfikę ówczesnych lokalnych uwarunkowań. Z perspektywy czasu coraz lepiej to rozumiem. Wiedział, że jeżeli będzie wychowywał kapłanów „według Serca Bożego”, to już z racji swojej tożsamości posługi i życia, wierności powołaniu, będą oni przybliżali ludziom zbawczą prawdę i moc miłosiernej miłości Bożej. To są rzeczy po prostu zamienne.

Reklama

- Ideą życia ks. Michała Sopoćki było głoszenie Miłosierdzia Bożego i głęboka wiara w zwycięstwo misji powierzonej przez Boga. Czy właśnie tak jest pamiętany w Białymstoku?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Białostockie środowisko tak naprawdę zaczęło sobie uświadamiać duchowy i apostolski format Sługi Bożego bardziej po jego śmierci niż za życia. Do Białegostoku przyjechał po wojnie z Wilna, ażeby zasilić przerzedzoną kadrę profesorów Seminarium Duchownego. Wykładał głównie przedmioty praktyczne, ściśle związane z duszpasterstwem, takie jak katechetyka, homiletyka i pedagogika. Uczył także łaciny, a nawet języka rosyjskiego. Opiekował się seminaryjnymi kółkami trzeźwości i poprawnej wymowy. Troszczył się również o zdrowie i kondycję fizyczną przyszłych kapłanów.
W Białymstoku podjął ogromny trud budowania podstaw doktrynalnych kultu Miłosierdzia Bożego, koniecznych do zaakceptowania go przez miarodajne władze kościelne. Nie da się tego w żaden sposób przecenić. Dziś widzimy, jak ten trud był potrzebny i jak bardzo jest owocny. Jego pragnieniem była budowa ośrodków kultu, niezbędnych dla życia religijnego wiernych. Wówczas było to prawie niemożliwe. Mimo to udało mu się rozbudować kaplicę zakonną przy ulicy Poleskiej, która później dała początek kościołom i parafiom Świętej Rodziny i Miłosierdzia Bożego - gdzie znajduje się jego grób.
W seminarium niewiele wiedzieliśmy o jego zewnętrznej działalności apostolskiej. Prowadził ją w tych diecezjach, gdzie biskupi byli temu przychylni. W swoim mieście i diecezji stał się rozpoznawalny w prawdziwym wymiarze swojej osobowości, gdy rozpoczął się jego proces beatyfikacyjny. Pełniejsze światło rzuciły nań zebrane materiały i zeznania świadków, a przede wszystkim kult prywatny ze strony wiernych. Przyczyniały się do tego także obchody: związane z rocznicami jego śmierci, imienin oraz ocalenia miasta przed skutkami katastrofy pociągu przewożącego chlor - to, że Białystok wtedy nie stał się drugim Czarnobylem, przypisuje się wstawiennictwu ks. Sopoćki u Boga.

- Czy środowisko Kościoła w Białymstoku dostrzegało świętość spowiednika s. Faustyny już za jego ziemskiego życia?

Reklama

- Ks. Sopoćko dobrze wiedział, na czym polega świętość, i znał wiodące ku niej drogi, skoro zaprowadził na jej szczyty s. Faustynę. Prawdziwa świętość ma to do siebie, że nie rzuca się w oczy otoczeniu. Jednym z jej imion jest normalność: człowiek jest tym, kim powinien być dzięki wierności swemu powołaniu, swoim najlepszym aspiracjom i współpracy z łaską Bożą. Sługa Boży w całym swym życiu i działalności szukał przede wszystkim woli Bożej. Rozpoznał ją w charyzmatycznym posłannictwie, które przekazał mu Bóg przez św. Faustynę. Na co dzień był taki, jaki powinien być kapłan świadomy swego powołania i obowiązków. Zawsze przewidywalny w swoich zachowaniach i słowach, w swoich środkach i metodach, zawsze sensownych i celowych, normalnych i przez to skutecznych w prowadzeniu do Boga. Był po prostu gorliwym kapłanem, uformowanym według tradycyjnych, najlepszych i sprawdzonych wzorców, niezastąpionych w ofiarnej służbie Bogu i ludziom. Wiedział, że nigdy nie wolno czekać na pomyślną koniunkturę, lecz trzeba modlić się i pracować w takich okolicznościach i warunkach, jakie są w danym miejscu i czasie. Zagrożenia, przeciwieństwa i opory sygnalizowały mu, co jest naprawdę ważne i konieczne. Mówi się, że jedni robią coś lepiej, inni gorzej, a niektórzy zawsze robią to, co trzeba, nie zważając na stopień trudności. On należał do tej ostatniej grupy.

- Czy sława świętości ks. Sopoćki wzrosła po jego śmierci?

- Przede wszystkim po śmierci. Opinia o jego świętości, znanej przedtem osobom blisko z nim związanym, wyraziła się w kulcie prywatnym, szczególnie widocznym u grobu. Zawsze znajdowały się tam świeże kwiaty, paliły się świece, zatrzymywali się ludzie przekonani o skuteczności jego pomocy z nieba, właściwej świętym. Wciąż modlono się o jego wyniesienie na ołtarze w przekonaniu, że prędzej czy później to nastąpi. To właśnie przekonanie o heroiczności jego życia i cnót, o doniosłości idei Miłosierdzia, której oddał się bez reszty, doprowadziło do wszczęcia postępowania beatyfikacyjnego. Zasadność tego przekonania znajduje swoje pokrycie w oczekiwanej beatyfikacji.

- Co było najtrudniejsze w procesie beatyfikacyjnym na jego szczeblu diecezjalnym?

Reklama

- Takie procesy zawsze są trudne i pracochłonne, wymagają bowiem maksymalnej sumienności w przestrzeganiu odnośnych norm prawa kościelnego. Zebranie zachowanych pism ks. Sopoćki, konieczne do oceny przez biegłych teologów, warunkującej wszczęcie procesu, pociągało konieczność kwerendy we wszelkich możliwych miejscach. Same tylko publikacje wypełniły dwa duże kosze na bieliznę. Katalog rękopisów i maszynopisów niewydanych drukiem obejmuje kilkadziesiąt stronic. Podobnie skompletowanie listy świadków, ich przesłuchanie, opracowanie całego materiału dowodowego, zgromadzenie koniecznej dokumentacji pozwala uświadomić zakres i skalę niezbędnej pracy. W podobnym procesie nie może być słabych ogniw. Mimo to proces na szczeblu diecezjalnym trwał stosunkowo krótko, bo zaledwie sześć lat. Ważne jest to, że w niedługim czasie po odesłaniu akt do Stolicy Apostolskiej otrzymaliśmy dekret „de validitate”, stwierdzający właściwe przeprowadzenie postępowania na tym podstawowym etapie. Uczestnicząc aktywnie w czynnościach procesowych, wielokrotnie miałem pewność, że Sługa Boży w jakiś tajemniczy sposób przychodzi z pomocą w najtrudniejszych momentach. Nie ze względu na siebie, lecz dla promocji uniwersalnej, apostolskiej idei Miłosierdzia, tak bardzo dziś potrzebnej dla nas i całego świata.

- Co wnosi nowy beatyfikowany - ks. Sopoćko w rzeczywistość Kościoła w Polsce?

- Kult Miłosierdzia Bożego w obecnej postaci i formach, związany w swojej genezie z postaciami św. Faustyny i ks. Sopoćki, powstał i ukształtował się na gruncie polskiego, tradycyjnego katolicyzmu. W klimacie gorącej czci dla Matki Bożej Miłosierdzia. Na pewno nie jest rzeczą przypadku, ale celowym działaniem Bożym, że jeden z największych Papieży kanonizował „powierniczkę, sekretarkę i apostołkę Miłosierdzia Bożego” - s. Faustynę. Jego encyklika o Bożym Miłosierdziu „Dives in misericordia” oznacza pełną aprobatę Urzędu Nauczycielskiego Kościoła dla dzieła ks. Sopoćki. Mówi także o tym, że „największy z rodu Polaków” stanął osobiście w szeregu głosicieli Ewangelii Miłosierdzia światu, ufając głęboko, że zbawcze orędzie Bożego Miłosierdzia odnowi oblicze ziemi - zarówno polskiej, jak i w jej wymiarze przekraczającym wszelkie granice narodów, miejsca i czasu. Głęboki teolog i gorliwy duszpasterz, jakim był ks. Sopoćko, ma swój niezwykły i nieporównywalny wkład w triumf Bożego Miłosierdzia - będącego przedmiotem ufnej chrześcijańskiej nadziei - nad destrukcyjną potęgą grzechu. Jego żywa wiara i kapłańska wierność woli Bożej pozwoliły mu zrozumieć, że zbawienie nie jest niczym innym, jak tylko nieodwołalnym przygarnięciem skruszonego grzesznika przez miłosiernego Boga w odpowiedzi na Jego ufność.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: Czy ateista może stworzyć jasełka?

2024-12-26 20:07

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

Czy ateista może napisać jasełka? Przed nami fascynująca historia Jeana-Paula Sartre’a, filozofa-egzystencjalisty, który w trudnych czasach stalagu jenieckiego w Trewirze stworzył głęboko poruszające jasełka.

To dzieło, choć stworzone przez niewierzącego, poruszało ważne motywy religijne i filozoficzne. Główny bohater, Bariona, jest człowiekiem, który sprzeciwia się rzymskiemu okupantowi i pragnie, by rodziło się jak najmniej dzieci. Jednak w miarę rozwoju akcji doświadcza przemiany, która pozwala mu spojrzeć na rzeczywistość z nowej perspektywy.
CZYTAJ DALEJ

Przyjmijmy więc Ducha i słuchajmy Go!

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mt 10, 17-22.

Czwartek, 26 grudnia. Święto św. Szczepana, pierwszego męczennika
CZYTAJ DALEJ

Bp Pękalski: dawajmy odważne świadectwo jak św. Szczepan

2024-12-26 18:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Ks. Paweł Kłys

Nie pozwólmy, aby nasze myślenie i działanie opanowały następujące hasła: „Sumienie zostaw w szatni, przekraczając próg paramentu...", „Wiarę zostaw w domu, jej miejsce jest w kościele a nie w życiu publicznym” „Wiara, wiarą, a życie życiem”. Nie dajmy się zwieść takiej ideologii. Mocni w wierze - tak, jak Szczepan dawajmy odważnie świadectwo, że Jezus i Jego Ewangelia to nasze być albo nie być - jako uczniów Chrystusa - w obecnych czasach! – mówił bp Ireneusz Pękalski.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję