Szanowna Pani Aleksandro!
Ktoś mądry powiedział, że „człowiek jest tyle wart, ile może pomóc drugiemu”. Problem w tym, jakiej pomocy nieznana nam osoba oczekuje. Skądinąd wiem, że niektóre panie za pośrednictwem „Niedzieli” szukają kandydata na męża. Nie widzę w tym nic zdrożnego, aczkolwiek kącik „Chcą korespondować” nie jest rubryką matrymonialną. Uważam jednak, że bez względu na zamiary należy grać w otwarte karty, nie ukrywając całej prawdy o sobie. Wprawdzie absolutna szczerość nie popłaca - stawia nas w niekorzystnym świetle - pozwala wszak uniknąć rozczarowań.
Jeśli chodzi o mnie, jestem już emerytem, borykającym się z mnóstwem przeciwności i pogrążonym w otchłani niemocy. Czy to znaczy, że przekroczyłem limit szczęścia i w życiu doczesnym nic dobrego już mnie nie czeka, a powszechna znieczulica będzie mi gwoździem do trumny? Czy liczy się tylko wiek metrykalny, a nie stan zdrowia i umysłu? Czy starość wyklucza potrzebę bliskości, miłości i wzajemnej życzliwości? Czy doświadczenie życiowe nie jest większą wartością niż młodzieńcza fantazja i pycha? Pytania retoryczne, ale chyba warte zainteresowania.
Serdecznie Panią pozdrawiam i życzę pogody ducha mimo braku realnych perspektyw na zmiany in plus, zarówno w sferze sacrum, jak i profanum.
Waldemar
Nie wiem, dlaczego akurat paniom wypomina Pan chęć zawarcia znajomości matrymonialnej - panowie też jej przecież szukają. I także nie ma w tym nic złego. Ale przecież nie wszyscy tylko w tym celu piszą do nas. Wydaje mi się, że po prostu szukamy czegoś takiego, czego brak zaczynamy odczuwać w naszym życiu. Nie jest grzechem, że szukamy tego poprzez drugiego człowieka. Jedni pragną przyjaźni, inni powiernika, jeszcze inni ciepła rodzinnego. Ale przede wszystkim pragniemy skonfrontować swoje odczucia i refleksje z kimś drugim. Wymienić myśli i opinie, porozmawiać na tematy inne niż poruszaliśmy dotychczas w naszym naturalnym środowisku. Jednym słowem - chcemy przekroczyć magiczne granice naszego świata. Granice może niewidoczne, ale jakże realne. Czasami wydaje się, że szczęście jest właśnie za nimi. Że ściana, która odgradza nas od świata, odbiera nam wszystkie szanse. Czasami jest tak naprawdę, ale czasem jest to tylko złudzenie. Wystarczy wyjechać gdzieś dalej, by po powrocie odkryć, że: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Nieprawdaż?
Aleksandra
Pomóż w rozwoju naszego portalu