Gdzie jest moja komórka? W pośpiechu niezgrabnie przeszukuję torebkę. Pomadka, portfel, chusteczki, różaniec, tuzin długopisów, kluczyki od samochodu, plik skasowanych biletów... Jest! Nawet nie zapinam torebki. Szybkie wybieranie. Dzwoni do: Mamunia. - Halo, Mama! Gdzie jesteś? Już czekasz? Będę za pięć minut.
Przyspieszam kroku i po kilku chwilach wchodzę do kawiarni, gdzie przy stoliku siedzi moja Mama - drobna, zamyślona brunetka. Przez głowę przemyka mi myśl, że zdecydowanie zbyt rzadko się widujemy. Ciepły uścisk, siadam i zamawiam podwójne espresso z mlekiem. Pijemy kawę, rozmawiamy o pracy, spotkanych znajomych, zakupach, planach na nadchodzące święta, czyli o wszystkim i o niczym. Rozumiemy się w pół słowa i chyba właśnie to wyzwala we mnie to miłe, może trochę pyszne uczucie, że mam taką Mamę… Z tego chwilowego zamyślenia nieoczekiwanie wyrywa mnie pytanie: - Jakie są Twoje tegoroczne postanowienia adwentowe? Masz w ogóle jakieś?
W jednej chwili przyjemna atmosfera luźnej rozmowy gdzieś uciekła. Ja, dorosła, samodzielna, mężatka stałam się na powrót zbuntowaną i nadwrażliwą nastolatką. - Co to za pytanie? Oczywiście, że mam! - odburknęłam. - Tak? To świetnie. Szybko mów jakie - nie ustępowała Mama.
No i stało się. Totalnie zabiła mi ćwieka tym pytaniem. Wywody na temat Adwentu - czasu radosnego oczekiwania na narodzenie Pana - nic tu nie pomogą. Jak tu się przyznać, że nie znalazłam choćby chwilki, by pomyśleć o moim życiu w tym najważniejszym duchowym wymiarze? Mama zdążyła się zorientować, że, pochłonięta obowiązkami domowymi i pracą, nie pochyliłam się nad tym, co najważniejsze… Nie musiała nic mówić. Nie mam wyjścia, musiałam się przyznać. - Mamo... zupełnie zapomniałam o tych postanowieniach - speszona odwróciłam wzrok. - Wiesz, błądzić jest rzeczą ludzką, ale najważniejsze jest zupełnie co innego. - Co? - zapytałam. - To, co właściwie myślisz o postanowieniach adwentowych. Czy uważasz, że w ogóle warto je podejmować w naszych czasach, przepełnionych gonitwą za dobrami materialnymi? W czasach, gdy konsumpcjonizm zabija prawdziwe, jedyne, religijne wartości Bożego Narodzenia i czasu przygotowań do tych świąt?
- Wiesz, Mamo, wydaje mi się - a właściwie jestem tego pewna - że wypełnianie postanowień adwentowych może nadać lub nawet zmienić sens naszego życia. Jedyny problem polega na wybraniu odpowiednich, wartościowych zamierzeń i pełnej świadomości swoich intencji. Nie powinniśmy skupiać się na błahych sprawach. Takie postępowanie do niczego nie prowadzi. No, może jedynie do zaspokojenia swoich najniższych, egoistycznych potrzeb. - Ostre słowa. Dostrzegam w nich nutkę fundamentalizmu. A może warto spojrzeć na własne życie trochę prościej? I właśnie w codzienności poszukać natchnienia? Proste, niedrogie danie z niewielu składników bardzo często okazuje się być smaczniejsze niż to drogie i wyrafinowane...
Rozmowę przerwał nam dźwięk komórki. Dzwoniła Babcia. - Halo? Babcia? No cześć! Co u Ciebie? Nie odzywam się? Wiesz… praca, obowiązki, brakuje na wszystko czasu. W sobotę? Nie, nie mogę… Czekaj! Poczekaj sekundkę. Może wpadnę do Ciebie jutro? Tak, odbiorę Ci płaszcz z pralni. I wiesz co? Może w weekend wybierzemy się całą rodziną do Lichenia? Zgadzasz się? To świetnie! Mama też chętnie pojedzie. I zaraz zadzwonię do Kamila. Wszyscy pojedziemy. To do jutra. Buziaki.
Mama spojrzała na mnie zdziwiona i stwierdziła: - Widzę, że ekspresowo zaczynasz wypełniać swoje adwentowe postanowienie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu