„Niekiedy budzi się w nas myśl i każe nam się wzbijać wzwyż,
nie polecimy, no bo jak, zwłaszcza że skrzydeł jakby brak…”.
*
Żeby naprawdę żyć, rozwijać się, dojrzewać (do samej śmierci), to trzeba wciąż powiększać horyzont naszych myśli, głębokość naszego serca i przestrzeń naszej duszy. Czy tak jest? Chyba nie bardzo, bo coraz rzadsza staje się wielkoduszność i wspaniałomyślność, a coraz częstsza małoduszność i małostkowość. Życie więc staje się nijakie lub byle jakie. A kiedy czasem przyjdzie, jakieś tchnienie ducha, pragnienie życia z pasją, to albo się je topi w alkoholu, albo zaczyna się drżeć z lęku, jakby serce i życie były z kruchej porcelany.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
*
W baśni „Pasterka i kominiarczyk”, dwie tytułowe porcelanowe figurki stoją na starej, rzeźbionej szafie, pośrodku której jest podobizna satyra. Pastereczka jest śliczna, a kominiarczyk - aż nazbyt elegancki. Jest też kiwający głową Chińczyk, jakoby dziadek pastereczki. I kiedy ów koźlonogi satyr chce dostać ją za żonę, Chińczyk się zgadza, bo to dobra partia. Pastereczka natomiast nie chce, bo kocha kominiarczyka, więc z płaczem prosi go, by zabrał ją w szeroki świat, bo tylko tam będzie szczęśliwa. Zaczynają schodzić, ale satyr zauważa ucieczkę, więc chronią się do szuflady, gdzie figury z kart odkrywają tragiczne miłości. Wzruszona nimi pastereczka nie może wytrzymać w szufladzie i chce wydostać się na szeroki świat, choć kominiarczyk przestrzega ją, jaki ów świat jest wielki i że już tu nie wrócą.
Pastereczka jest gotowa, więc ruszają przez piecowe ruszty do komina, gdzie, wysoko w górze widać prawdziwą gwiazdę, wskazującą im drogę. Pną się mozolnie, aż w końcu siadają na brzegu komina. Nad nimi błyszczy tysiące gwiazd, a pod nimi rozpościerają się wszystkie dachy miasta. I wtedy pastereczka wpada w popłoch, zaczyna płakać i prosić kominiarczyka, by ją zabrał z powrotem, bo świat jest za duży i ona tego nie zniesie. Dlatego jeśli ją kocha, niech z nią wraca...
*
Czyż tak nie bywa z niejedną czyjąś wiarą, gdy ktoś miał już dość siebie, marnego losu, przyziemności i ciasnoty egzystencji, i zapragnął poszerzenia serca i duszy, wystawienia ich na wicher Ducha, na ryzyko utraty namiastek, a zyskania świata i nieba? Ale to był chwilowy zawrót głowy, bo ciepły, swojski kąt zaczął przyzywać z powrotem. Pisał o tym poeta K.I.Gałczyński w „Notatkach z nieudanych rekolekcji paryskich”: „Paryż. I noc. I Notre-Dame. I wiatr./ Na pustym placu sam/ Odprawiam modły do Madonny./ Trzy gwiazdki nad wieżami brzęczą/ i drżą. Modlitwa kręci mną/ jak wiatr natchniony, wir szalony. (…)
A potem: „Nie mogę. Zrozum. Jestem mały/urzędnik w wielkim biurze świata,/ a Ty byś chciał, żebym ja latał/ i wiarą mą przenosił skały./
Nie mogę. Popatrz: to me dzieci,/ śliczna kanapa i dywanik,/i lampa z abażurem świeci,/ i gwiazdka malowana na nim,/ gwiazdka normalna, świeci ziemsko - a Ty byś zaraz - betlejemską!/