Zastanawiając się nad dzisiejszą kondycją katechezy, warto spojrzeć na te 20 lat i zauważyć zmiany, jakie dokonały się przez ten czas. Trzeba przyznać, że są one pozytywne.
Co się zmieniło przez 20 lat?
Reklama
Początki wcale nie były łatwe. Słabo przygotowana kadra katechetów i opór młodzieży nie mogły przynieść dużych efektów. - Byłam uczennicą klasy trzeciej liceum, kiedy w naszej szkole pojawił się ksiądz, a z nim lekcje religii. Pamiętam, jak wstydziliśmy się głośno modlić. Patrzyliśmy na siebie i wymienialiśmy uśmiechy. To samo było przy jakiejkolwiek próbie sprowokowania nas do dyskusji przez księdza. Po kolejnych próbach katecheta poddał się. Dyktowane notatki do zeszytu i referat załatwiały sprawę zaliczenia - wspomina Agnieszka. Gorzej było w szkołach zawodowych - jeden ksiądz każdego wieczoru prał zaplutą przez uczniów sutannę. - A dziś młodzież chętnie się modli, uczniowie czasami zgłaszają przed lekcją określoną intencję. Zdarza się, że osoby grające i śpiewające w scholach parafialnych czy animatorzy na oazach przynoszą instrumenty i inicjują modlitwę - mówi świecki katecheta pracujący w częstochowskim liceum od 20 lat. - Nie narzekam też na aktywność uczniów. Owszem, zdarzają się tacy, którzy próbują zrobić sobie przerwę śniadaniową, pouczyć się innych przedmiotów, ale są to jednostki. Przypominam sobie początki mojej pracy w szkole. Młodzież nie była np. zainteresowana udziałem w konkursach biblijnych i olimpiadach wiedzy katolickiej. Etapy szkolne konkursów nie odbywały się, bo nie było chętnych. Jednego roku wytypowałem dwóch uczniów do udziału w konkursie biblijnym do etapu diecezjalnego, ale zastrzegli, żeby nie mówić o tym w klasie. Dziś nie ma z tym problemu, w naszej szkole zgłasza się do udziału w olimpiadach od 20 do 30 uczniów - dodaje. Rekordzistą w sukcesach katechetycznych i w liczbie laureatów olimpiad w diecezji częstochowskiej jest ks. Wojciech Pelczarski, który w tym roku otrzymał dwa znaczące wyróżnienia - Medal Komisji Edukacji Narodowej i Nagrodę Ministra Edukacji Narodowej. To świadczy o tym, że praca katechetyczna jest doceniana.
Ks. Tomasz Wrona, który katechizuje na wsi w archidiecezji częstochowskiej, uczył przez rok w salce przyparafialnej. Przyznaje, że powrót katechezy do szkoły uprościł dzieciom i młodzieży udział w katechezie. - Patrząc na dzisiejsze trudne wychowawczo czasy, można stwierdzić, że wielu uczniów nie dotarłoby do salki, a dzięki religii w szkole mają szansę niezagubienia i pogłębienia swojej wiary - mówi. - Trzeba podkreślić, że ewangelizacja odbywa się nie tylko na lekcjach religii, ale również na przerwie, bo szkoła jest doskonałym terenem misyjnym - uważa Halina Pelc, która przez 4 lata katechizowała w salce parafialnej, zanim zaczęła pracę w szkole.
Zaszły również korzystne zmiany, gdy chodzi o formalną stronę katechezy. - Brak kadry katechetycznej powodował, że początkowo lekcje religii odbywały się w wymiarze jednej godziny tygodniowo. Ok. roku 2000 już we wszystkich szkołach w Polsce czas katechizacji zwiększył się do 2 godzin. Ocenę z religii wlicza się do średniej ocen, co mobilizuje uczniów do zaangażowania. Katecheci mają możliwość stałej formacji duchowej i intelektualnej. W wielu szkołach należą do najlepiej wykształconych osób w gronie pedagogicznym, mając stopnie naukowe, dodatkowe fakultety i stopień nauczyciela dyplomowanego - wylicza ks. Marian Szczerba, dyrektor Wydziału Katechizacji Dzieci i Młodzieży częstochowskiej Kurii. - Ten postęp trzeba zauważyć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jak odnaleźć sens nauczania?
Reklama
Nie brakuje i dziś trudności związanych z katechizowaniem. - Katecheci muszą np. często godzić dwie rzeczy: realizację wytycznych programowych i wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom młodzieży - mówi Dorota Pisarek, metodyk i katecheta w Technicznych Zakładach Naukowych w Częstochowie. - Na katechezie uczniowie próbują szukać odpowiedzi na pytania dotyczące bieżących wydarzeń na świecie, sprowadzających się często do tego podstawowego: dlaczego Pan Bóg dopuszcza zło? - Nie można zlekceważyć pytań ucznia, ale trzeba też uważać na pytania-haczyki, które są zadawane w celu tzw. „rozwalenia” lekcji. Katecheta musi też stawiać czoło pseudowartościom lansowanym przez media i nierzadko natrafia na bunt ze strony młodych. - Są to ich próby ułożenia sobie wizji Pana Boga poza Kościołem - dzieli się swoimi spostrzeżeniami pani Dorota.
Zajrzyjmy teraz do gimnazjum. Ks. Tomasz uczy w częstochowskim gimnazjum. - To trudny czas dla młodych. Towarzyszę im na co dzień i widzę, jak chętnie wsłuchują się w głos świata, w którym obce jest dobro, prawda, piękno - przyznaje. - Ale wiem, jak czytamy u św. Pawła, że wiara rodzi się ze słuchania. A w potoku słów, które nas zalewają, trzeba usłyszeć te najważniejsze. Dwie godziny tygodniowo to nieraz jedyny czas i miejsce, kiedy mogę zasiać słowo Boże na trudnej glebie serc gimnazjalistów. Trzeba siać, a Bóg dopełni reszty - tak upatruje swoją misję katechetyczną ks. Tomasz, katechizujący 10 lat. Z kolei ks. Konrad Cygan, uczący drugi rok religii w gimnazjum w Myszkowie, dodaje, że są dni, kiedy katecheza, patrząc po ludzku, nie wychodzi. Ale są też dni, kiedy widać, jak słowo Boże pada na żyzny grunt, jak uczniowie żywo interesują się tematem, zadają pytania i sami wyciągają wnioski. Niektórzy katecheci, zapytani o to, co sprawia, że nie zniechęcają się porażkami, wymieniają imiona uczniów. Była np. Marlena, która miała rodziców ateistów; po 2 latach od skończenia szkoły katecheta spotkał ją na opłatku w duszpasterstwie akademickim i wówczas powiedziała, że teraz jest tak blisko Boga dzięki lekcjom religii. Był Marek, pierwszy dyskutant, ale niewierzący, przyszedł później jako student medycyny powiedzieć, że lekcje katechezy były dla niego szczególne... Był Rafał, który w trzeciej klasie LO przyznał się katechetce, że wreszcie po 6 latach wyspowiadał się.
Co ze skutecznością katechezy?
- Aby mówić o skuteczności katechezy szkolnej - podsumowuje ks. Jerzy Dąbek z Wydziału Nauki i Wychowania Katolickiego Kurii Sandomierskiej - trzeba ją wspomagać umożliwieniem wychowankom doświadczenia wspólnoty i uczestniczenia w liturgii Kościoła poprzez formację przyparafialną. Myślę jednak, że największą bolączką wychowania do Mszy św. jest brak przykładu i pomocy ze strony rodzin naszych uczniów. Współczesne rodziny coraz częściej nie praktykują życia sakramentalnego. Bardzo ważną rolę odgrywa też świadectwo katechety - praktykującego i umiejącego zachęcić swoich uczniów do uczestniczenia we Mszy św. Zdaniem ks. Dąbka, katecheza powinna być również nowoczesna. - Musi być prowadzona w sposób ciekawy, docierający do uczniów na różne sposoby, dlatego ważne jest wykorzystywanie współczesnych osiągnięć technicznych. Nie może braknąć wspomagania rozwoju uczniów zajęciami pozalekcyjnymi. Należy umożliwić młodemu człowiekowi rozwijanie jego talentów i dobra, które w nim jest - mówi.
Czy można więc katechezę obarczać odpowiedzialnością za to, że wielu młodych ludzi jest daleko od Kościoła? 90 minut w tygodniu nie wystarczy, aby stawić czoło laicyzacji życia lansowanej przez media, pogoni za łatwym życiem, wpływowi grupy rówieśniczej, nieodpowiedzialnemu wychowaniu rodziców, niedostatecznemu zaangażowaniu niektórych księży w parafiach. Katecheza jest jednak szansą na spotkanie Boga, pogłębienie więzi z Nim i kierowanie się Jego przykazaniami.
Mówią uczniowie
Katecheza jest dla mnie...
- Możliwością modlitwy, która nastawia mnie optymistycznie do kolejnych lekcji oraz łagodzi podrażnione nerwy.
- Spotkaniem z Bogiem, które odbywa się w szkole wśród moich znajomych.
- Odpowiedzią na wiele dręczących mnie pytań.
- Poczuciem bezpieczeństwa.
- Jak cebula. Z każdą lekcją poznaję głębszą warstwę.
- Rozmową na tematy, o których wstydzę się rozmawiać z rodzicami.
- Nauką dorosłego życia.
- Czasem wyrwanym, którego mi brakuje.
- Koniecznością i spełnieniem prośby babci.
- Wzbudzaniem w nas miłości i chęcią bycia dobrym człowiekiem.
- Godziną świętości, godziną z Ojcem.
- Czasem na odrabianie lekcji i rozmowę z kolegami.
Wypowiedzi uczniów Zespołu Szkół im. C. K. Norwida w Częstochowie