Mamy połowę listopada. Jesienna aura raczej nie sprzyja zbyt długiemu przebywaniu na zewnątrz. Nowoczesne zaś technologie sprawiają, że wielu nie chce oderwać wzroku np. od komputerowego ekranu.
Nie tak dawno w USA przeprowadzono badania odnośnie do użytkowników sieciowych gier komputerowych. Wyniki okazały się zaskakujące. Dlaczego? Otóż najwięcej wolnego czasu spędzają w ten sposób trzydziestopięciolatkowie. Bardzo często zapominają oni o realnie istniejącym świecie. Jeśli chodzi o kobiety, zazwyczaj po zbyt długim pobycie w wirtualnej rzeczywistości stają się wobec bliskich bardziej agresywne i opryskliwe. W przypadku mężczyzn zaś godziny spędzane przed ekranem przekładają się na kolejne fałdki tłuszczu nie tylko w okolicach brzucha. W końcu przekąsić coś trzeba. Bez znaczenia wtedy jest fakt, że jedyny wysiłek to klikanie myszką.
To jeszcze nic. Do publicznej wiadomości podano nawet taką informację, że wielu internetowych znajomych spotkało się ze sobą w realnym świecie dopiero na… pogrzebie jednego z kolegów. Innymi słowy - paradoksalnie dopiero śmierć jednego z nich spowodowała życiowe spotkanie sieciowych kolegów.
Dlaczego o tym piszę? Ku przestrodze. W epoce, w której rzeczywistość miesza się z fikcją, łatwo zagubić poczucie granic między tym, co jest naprawdę, a tym, co generuje komputerowe oprogramowanie. Takie linie demarkacyjne przecież istnieją. Wielu jednak tego nie dostrzega. Dlatego tak wielkim zainteresowaniem, szczególnie w listopadzie, cieszą się np. wirtualne cmentarze, gdzie za niewielką opłatą na internetowym nagrobku nigdy nie gaśnie wirtualny płomień nieistniejącego w rzeczywistości znicza.
Wracając jednak do jesiennej aury, może właśnie dlatego, że za oknem chłodniej niż w poprzednich miesiącach, warto wybrać się na długi realny spacer. Może warto pomyśleć o tym, co nas otacza w rześkiej atmosferze realnego świata. Może warto jeszcze raz zastanowić się nad swoimi życiowymi priorytetami i skupić się na tym, co naprawdę jest ważne.
Pomóż w rozwoju naszego portalu