Swego czasu PZPN, jeszcze pod wodzą Michała Listkiewicza, zatrudnił trenera, którego kibice wręcz uwielbiali, szczególnie kiedy wywalczyliśmy historyczny awans na poprzednie mistrzostwa Europy. Leo Beenhakker, bo o nim mowa, żegnał się z PZPN i kibicami, jak pamiętamy, w atmosferze skandalu. Polska czekała na jego następcę. I doczekała się.
Pod koniec października zarząd PZPN, któremu przewodniczy Grzegorz Lato, wybrał jednomyślnie (przy jednym głosie wstrzymującym się; był to głos tymczasowego trenera kadry Stefana Majewskiego) właśnie popularnego Franza (szczegółowo na jego temat zob. np.:
Wybór Franciszka Smudy wydaje się kompromisem między dążeniami PZPN (trener krajowy) a oczekiwaniami kibiców, którzy niemalże jednogłośnie domagali się właśnie jego na tym stanowisku. Zresztą on sam nie krył, że ta posada bardzo go interesuje. Na naszym podwórku jest on jednym z bardziej znanych i utytułowanych szkoleniowców. Zdobył m.in.: trzy tytuły mistrza Polski i Puchar Polski. Jest ostatnim trenerem, który doprowadził do tego, że polski zespół (Widzew Łódź w 1996 r.) zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Od września 2009 r. trenuje Zagłębie Lubin.
Nie ma co ukrywać, kibice widzą we Franciszku Smudzie człowieka, który wzniesie naszą kadrę na piłkarskie wyżyny. Punkt zaś, z którego będzie wychodził, jest najgorszy od lat. W rankingu FIFA zajmujemy bowiem 56. lokatę (spadliśmy od ostatniego notowania aż o 20 pozycji). Przegraliśmy z kretesem mundialowe eliminacje. Trener na pewno nie będzie miał łatwego zadania. Tym bardziej że nasi piłkarze, choć w kadrze noszą orzełka na piersiach, nie są orłami, którzy swoimi skrzydłami roztaczają cień nad światowymi piłkarskimi arenami.
Smuda znany jest z tego, że w jego zespołach nigdy nie grają ludzie traktujący futbol zabawowo. Jego zawodnikom musi po prostu zależeć wyłącznie na zwycięstwie. Nie toleruje też gwiazdorskich zachowań, bumelowania i balangowania. Możemy być zatem pewni, że nasi, wychodząc na boisko, będą grali, jakby to był ich ostatni mecz. W przeciwnym razie na kolejny nie mają już szans.
Odpowiadając natomiast na pytania postawione wyżej, wydaje się, że obecnie nie ma lepszego kandydata na selekcjonera naszej reprezentacji. Na pewno Smuda jest trenerem kompetentnym. Nie jest wirtuozem słowa, lecz czynu. Angażuje się całym sobą w każde spotkanie. Dostarczy zatem nie tylko kibicom, ale zawodnikom i sędziom wielu emocji. Czy wyłącznie pozytywnych? Z pewnością w przeważającej części.
Na najbliższe towarzyskie spotkania (tylko takie będziemy rozgrywać aż do mistrzostw Starego Kontynentu) powołania dostało 22 zawodników. Do kadry wrócili m.in.: Tomasz Kuszczak (Manchester United) i Kamil Kosowski (APOEL Nikozja). Szansę na debiut mają Maciej Sadlok z Ruchu Chorzów i Janusz Gancarczyk ze Śląska Wrocław. Ponadto, zgodnie z zapowiedziami Franciszka Smudy, każdy będący w formie piłkarz ma otwarte drzwi do narodowej jedenastki.
Nam, kibicom, nie pozostaje nic innego, jak życzyć obecnemu selekcjonerowi, którego przecież sami bardzo chcieliśmy, tego co najlepsze i z nadzieją oczekiwać na porywającą grę biało-czerwonych.
Kontakt:
Pomóż w rozwoju naszego portalu