Okazały piedestał z czerwonego granitu, przygotowany przed wojną na stołecznym placu Wileńskim pod pomnik ks. Ignacego Skorupki, obskoczyli czerwonoarmiejcy i berlingowcy, manifestując polsko-radzieckie braterstwo broni. Zainstalowana w jego konsekwencji tzw. władza ludowa - chcąc zapewne przeciąć wszelkie wątpliwości - odwdzięczyła się stosownym napisem: „Chwała bohaterom Armii Radzieckiej”. Charakterystyczne, że ani zawłaszczenie przedwojennego cokołu, ani pomnik, ani zdobiące go inskrypcje nie przeszkadzają warszawiakom. Świadomość historyczna żadna, tym bardziej żałosna, że tuż obok znajduje się słynne Liceum im. Władysława IV, którego bojarowie wybrali na ruskiego cara.
Pod Ossowem nie ma dziękczynnej świątyni, nie ma pomnika ani Muzeum Bitwy Warszawskiej. Jest natomiast pomnik, który udaje mogiłę, wzniesiony wrogom, którzy udają poległych. W dodatku najeźdźcy krzewili bolszewizm pod znakiem prawosławnego krzyża. Taki oryginalny przykład polityki historycznej aprobował marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
Tymczasem brakuje pieniędzy na mauzoleum powstańców listopadowych pod Białymstokiem. Rządząca stolicą koalicja PO-SLD nie zamierza gromadzić pamiątek po Ziemiach Kresowych. Nie będzie Muzeum Ziem Zachodnich ani Polskiego Państwa Podziemnego. Niemniej trudno z całą pewnością stwierdzić, czy ta godząca w tożsamość narodową amnezja historyczna wynika z mizerii budżetowej PO-państwa, czy jest wyrazem polityki historycznej. W każdym razie prezydenckie szafowanie orderami to niewątpliwie hołdowanie twórcom Polskiej Rzeczypospolitej Grubokreskowej.
W jednej z warszawskich szkół prezydencka para zabawia się w mozolne lepienie kotylionów. Mają zdobić świętujących 11 Listopada, uczyć historii i patriotyzmu. W zabawie z dziećmi uczestniczy też pani minister edukacji, która właśnie ograniczyła była lekcje historii w szkole. W końcu po co uczyć historii, skoro można przyczepić kotylion. Już prezydent będzie wiedział, kiedy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu