Rokowania rządu Millera z UE wkroczyły w ostatnią fazę. Słowo "rokowania" wydaje się tu bardziej właściwe niż "negocjacje", gdyż przyjęte z góry założenie polskiej lewicy wobec akcesu do UE ("nie ma innej alternatywy") spowodowały, że ta ostatnia faza przypomina bardziej kapitulację niż partnerskie ustalenia.
I tak UE upiera się, by Polska już od momentu akcesu płaciła składkę członkowską w wysokości ok. 2,5 miliarda euro rocznie w gotówce. Tymczasem nie wiadomo, czy unijna "pomoc" dla Polski byłaby większa od tej sumy... Przyznanie polskim rolnikom tylko 25% tej pomocy, jaką otrzymują rolnicy unijni (dochodzenie do 100% do roku 2013) oznacza, że przez najbliższe kilka lat różnice pomiędzy rolnictwem unijnym a polskim powiększałyby się, a nie malały. Kuszenie strony polskiej "zwiększoną pomocą strukturalną" (zwiększonymi środkami na rozwój infrastruktury) nosi wszelkie znamiona tricku propagandowego: rzecz w tym, że niezbędnym warunkiem udzielenia Polsce tych "środków strukturalnych" jest zaangażowanie przez Polskę na inwestycje strukturalne od 30 do 75% własnych pieniędzy, których akurat w kasie państwa z roku na rok coraz bardziej brakuje (rosnące z roku na rok zadłużenie rządu!). Co więcej - ta "pomoc strukturalna" uzależniona jest także od szalenie wyśrubowanych kosztownych standardów technicznych, wymaganych od strukturalnych inwestycji; jest zatem bardzo prawdopodobne, że nie zostaną przez Polskę wykorzystane albo... zostaną z powrotem przechwycone przez unijne firmy, jak wykonawców tych kosztownych inwestycji o wyśrubowanych standardach technicznych.
Jeszcze ważniejszy od wymienionych wyżej, wybitnie niekorzystnych dla Polski, warunków stawianych przez Unię Europejską jest fakt, że akces do UE oznacza dla Polski rezygnację z suwerenności państwowej - co na przykład nie jest wymagane przy akcesie do konkurencyjnej, alternatywnej wobec UE organizacji NAFTA.
Nie bez znaczenia jest fakt, że rokujemy z UE przeżywającą właśnie wewnętrzny kryzys, przejawiający się w poszukiwaniu nowej tożsamości politycznej i targanej coraz silniejszymi wewnętrznymi sprzecznościami.
Już nawet Jędrzej Bielecki, korespondent brukselski "Rzeczpospolitej", dotąd raczej entuzjastki niż sceptyczki akcesu Polski do UE, napisał: "Tak naprawdę wspólnota nie jest gotowa do przyjęcia nowych krajów i po roku 2004 grozi jej kryzys (...) Wielu ekspertów obawia się, że integracja będzie posuwać się jak pijany, który idzie slalomem, byle nie upaść ("Rz", nr 258).
Sądzę, że to i tak dość optymistyczna ocena...
Pomóż w rozwoju naszego portalu