Nad wejściem do głównej sali malarstwa europejskiego wiszą dwa duże obrazy. Tematem obydwu jest miłość. Po prawej stronie obraz z parą zakochanych młodych ludzi. Patrzą sobie w oczy, stoją w ogrodzie pełnym kwiatów i świeżej zieleni. Gra cieni i światła pomaga uchwycić coś nieuchwytnego - miłość. Po lewej stronie obraz świętej w ekstatycznym uniesieniu.
Miłość wpatruje się w miłość. Wróciłem do tych obrazów po zwiedzeniu galerii, aby się napatrzeć na miłość. Dwa obrazy i dwa rodzaje miłości: do Boga i do człowieka. A może to nie dwa rodzaje, tylko ta sama miłość w dwóch odsłonach... Która piękniejsza? Nie wiem. Ta ludzka może krótsza? Do Boga chyba głębsza? A może to tylko artystyczne wrażenie. Nieważne. Ważne, że miłość jest piękna, że w ogóle jest. Szkoda tylko, że w muzeach jako eksponat na ścianie. A w życiu? Pewnie jest, ale nie eksponowana. Albo kicz zamiast autentycznej miłości. Żyje się pożądaniem, używa się uczuć, zaspokaja się instynkty, a całość tego obrazu próbuje się nazwać miłością. Miłość na godzinę, na dzień, na chwilę. A gdy wszystko się znudzi, zaspokojeni wracamy do normalności. I okazuje się, że tak naprawdę nikogo żeśmy nie kochali. Za to sobie zrobiliśmy krzywdę.
A miłość? Miłość inspiruje malarzy, jest natchnieniem dla poetów, ale miłość też splata ręce zakochanych. Miłość jest tworzeniem, pisaniem i życiem. Trzeba być delikatnym, aby pozwolić jej w nas być. Jej obecność w sercu powoduje zachwyt. Niewidzialna obecność daje piękno istnieniu. Piękno istnienia miłości i w miłości. Ekstatyczne uniesienie miłości świętej.
Miłość patrzy na miłość. Niewidzialny Bóg, niewidzialna miłość przenikają duszę człowieka. A wtedy człowiek może być cały dla Boga. Czas świętych się nie skończył. Piękno Boga nie wyblakło. Zdarzają się jeszcze zakochani w Bogu. Ale to wyjątek. Tylu ludzi pracuje w Kościele dla Boga. Ilu z nas jest zakochanych w Oblubieńcu? Tylu zmęczonych posługą i zawiedzionych Kościołem. Miłość nie skarży się, nie męczy. Może jej po prostu brak. Może nie żyjemy miłością w Kościele, lecz w nim tylko pracujemy... Pracujemy na etat za pieniądze, na czas. A miłość - nie zna czasu i zysków nie liczy. Ona po prostu jest - i cała jest dla Oblubieńca. Piękno obecności niewidzialnej.
Jeszcze raz wracam do tego obrazu ze świętą miłością. Patrzę i nie widzę. Ale wiem, że ona jest. Dlatego święta jest taka piękna. Niezmęczona, nie utyskuje. Patrzy daleko. Oby nam udało się takimi być w Kościele.
Pomóż w rozwoju naszego portalu