Anna urodziła się w diecezji kaliskiej w 1963 r. w rodzinie Mariana i Marianny Mucha. Rodzina była wielodzietna: trzech chłopców i dwie dziewczynki. Gdy po trzech synach urodziła się córka - tak bardzo wyczekiwana przez rodziców, ojciec był wniebowzięty. Anna w jego sercu miała szczególne miejsce. Wszystkie dzieci były traktowane jako dar od Pana Boga i wszystkie były bardzo kochane. Wprawdzie nie było łatwo utrzymać siedmioosobową rodzinę, ale nikt nie narzekał na przeciwności, z którymi się wspólnie zmagali. Szczególne miejsce w ich rodzinie zajmował Bóg, rodzina była bardzo religijna. Wszyscy uczestniczyli w życiu parafii, a niedzielna Msza św. była świętością. Tato zasiadał w radzie parafialnej, a jego brat był kościelnym. Dzieci były wychowywane w duchu wspólnoty z Kościołem.
Mała liderka
Reklama
Annę już od najmłodszych lat „coś ciągnęło do kościoła”. Było to dla niej normalne, aby chodzić do kościoła nie tylko w niedzielę. Jako młoda dziewczyna wspólnie z rówieśnicami organizowała przedstawienia - misteria, które prezentowały w czasie uroczystości religijnych. Była taką małą liderką, zachęcając koleżanki do śpiewów czy sprzątania albo przyozdabiania kościoła. Lubiła swój złoczewski kościół, który naprawdę był jej drugim domem. Miała w nim ulubione miejsce, ławkę przed obrazem św. Anny, swojej patronki. Do niej się modliła i jej powierzała swoje najskrytsze sekrety i dziewczęce rozterki. Często chodziła do kościoła. Znajomi widząc ją, żartowali: „O, idzie nasza zakonnica”. Anna nie przejmowała się tymi uwagami, nie wstydziła się tego, że lubi się modlić. Nie przepadała za „światowym życiem”. To było nie dla niej. Duży wpływ na jej postrzeganie wiary i modlitwy oprócz rodziców miał śp. ks. Bogumił Kasprzak, ich proboszcz. Ten uczony i święty kapłan nie tylko mówił o Chrystusie, ale swoim życiem świadczył o miłości Zbawiciela. Doktoryzowany przed wojną w Rzymie, nie zatrzymywał swojej wiedzy dla siebie, ale przekazywał ją wszystkim, którzy tylko o to poprosili. Został cudownie ocalony w czasie wojny. Podczas egzekucji wykonywanej przez Niemców, nie dosięgła go żadna kula, swoim życiem pełnym wiary dziękował Bogu za ocalenie. Anna z rówieśniczkami odwiedzała księdza, aby wypożyczać z jego olbrzymiej biblioteki książki o tematyce religijnej. Bardzo się cieszył, że dziewczęta interesują się wiarą i chcą pogłębiać swoją wiedzę. Ks. proboszcz był prześladowany w czasach komunizmu. Inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa, uważany był za wroga ustroju. Taki był los kapłana w „wolnej Polsce”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Przyjaciółka z klasztoru
Anna wychowywała się w cieniu klasztoru Sióstr Kamedułek. W Złoczewie znajduje się kontemplacyjny klasztor tego zgromadzenia. „Od zawsze” coś Annę ciągnęło do tego klasztoru, nie wie, co to było: może ciekawość? A może tęsknota za innym życiem poświęconym Bogu? W klasztorach kontemplacyjnych tylko jedna siostra może kontaktować się ze światem, wychodzić na zewnątrz, przyjmować gości. Pamięta tamtą siostrę. Uśmiechniętą, radosną, otwartą. Promieniowała z niej dobroć, czym przyciągała do siebie wszystkich ludzi. Gdy taszczyła torby z zakupami, ludzie zatrzymywali się, aby jej pomóc. - To była wspaniała siostra, w jej oczach widziało się Niebo, jej postawa miała wpływ na moje powołanie - opowiada.
Siostra była bardzo przystępna, Anna rozmawiała z nią na różne tematy, jak z prawdziwą przyjaciółką. Często ją odwiedzała, pomagając w porządkowaniu klasztornego kościoła i w drobnych pracach.
Przyciągnęła ją uśmiechem
Reklama
Wielkim pragnieniem taty Anny było, aby jedno z dzieci poświęciło swoje życie Panu Bogu. Bardzo często chodził do kościoła, modląc się o to i pokładając ufność w spełnienie tego marzenia. Dzieciom dawał przykład żywej, mocnej wiary. Nie raz widziały go klęczącego, ze złożonymi rękami szeptającego modlitwy, przesuwającego paciorki różańca. Przed maturą Anna pojechała jak wszyscy maturzyści na pielgrzymkę do Częstochowy. Jechała tam pełna obaw i myśli, które nie dawały jej spokoju: „co robić po maturze?”. Na Jasnej Górze odłączyła się od swojej grupy i poszła do Ośrodka Powołań, chciała go zobaczyć, o coś zapytać, z kimś porozmawiać, nie znała innych zgromadzeń oprócz „swoich” kamedułek. W jednej z sal był duży stół, a za nim siedziały siostry z kilku zgromadzeń. Przyciągnęła ją do siebie wzrokiem s. Bogumiła, uśmiechnięta nazaretanka. Porozmawiała z nią, obejrzała albumy i umówiła się na spotkanie przy ul. Jasnogórskiej, w ich zakonnym Domu, gdzie przygotowują się nowicjuszki.
W tym samym roku Anna poszła jeszcze w Pieszej Pielgrzymce Sieradzkiej, aby się przygotować do podjęcia decyzji. Był to czas modlitwy i wyciszenia. Z każdym dniem umacniała się w swoim postanowieniu. Gdy doszli na Jasną Górę, na nocleg poszła do Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek. Mama zauważyła zmianę u córki, po maturze była jakaś inna. Koleżanki szybko szukały sobie pracy, a ona nie, nigdzie nie wysyłała swojego życiorysu i nie biegała na rozmowy kwalifikacyjne. Pewnego dnia zapytała wprost: - Gdzie ty chcesz pracować? Anna odpowiedziała: - Idę do zakonu. Matka czuła, że jej córka przygotowuje się do życia zakonnego, było to widać, jednak ta deklaracja mocno ją zaskoczyła i bardzo przeżywała jej decyzję. W myślach zobaczyła córkę w habicie, uwięzioną za klasztornym murem, z dala od świata, znała tylko zakony kontemplacyjne, a matczyne serce chciało dla córki czegoś więcej. Dopiero po pierwszych odwiedzinach Anny w zgromadzeniu w pełni cieszyła się z wyboru córki. Tato był wniebowzięty, jego modlitwy zostały wysłuchane, jedno z jego pięciorga dzieci ofiarowało swoje życie Panu Bogu.
Poznawanie rodziny zakonnej
Do Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek wstąpiła 23 września 1982 r. Rozpoczął się czas postulatu, poznawania Zgromadzenia i utwierdzanie w postanowieniu. Jako postulantka została oddelegowana do Domu Pielgrzyma prowadzonego przez siostry. Rozpoczęła się ciężka praca. Do Domu Pielgrzyma przychodziły tłumy osób. Pielgrzymi zamawiali dla swoich grup posiłki, a siostry je przygotowywały. Trzeba było wydawać dziesiątki obiadów, sprzątać, zmywać, a pielgrzymi przychodzili i przychodzili. Mimo ciężkiej pracy, czuła się tam dobrze. Gdy miała chwilę czasu, pomagała starszej siostrze w ogrodzie. Po południu chodziła na spotkania formacyjne do swojej grupy postulanckiej.
Po roku postulatu, który był okresem poznawania nowej rodziny, czasem modlitw, odkrywania Boga, coraz głębszego wnikania w tajemnicę Nazaretu oraz pracy, nadszedł czas nowicjatu. Jest to czas przygotowań do złożenia Bogu pierwszych ślubów. Na tę chwilę do Częstochowy przyjechał pełny autokar gości z jej rodzinnego Złoczewa. Była mama i schorowany tato, który kilka dni przed tą uroczystością poczuł się na tyle dobrze, że lekarze zezwolili mu wyjść ze szpitala, aby mógł cieszyć się radością swojej córki. Podczas obłóczyn Anna otrzymała nowe imię zakonne: s. Maria Lucjana. Pierwsze śluby złożyła 6 sierpnia 1985 r. - w święto Przemienienia Pańskiego - przypomniał się jej wpis z pamiętnika o Górze Tabor ….
Nowy dom - Kielce
Reklama
Po złożeniu ślubów została posłana do Kielc, do pracy w kurii. Przyjechały we dwie, jej współsiostra skierowana została do pracy katechetycznej, a ona - z racji ukończenia liceum zawodowego o kierunku pracownik administracyjno-biurowy - do pracy biurowej. S. Lucjana doskonale pamięta ten dzień. Przyjechały do Kielc 8 sierpnia, kiedy pielgrzymi idący z Wiślicy wchodzili właśnie do Kielc. Szybko zabrała się do pracy. Polegała ona na przepisywaniu różnego rodzaju dokumentów. Przepisywała na maszynie artykuły do „Przeglądu Diecezjalnego”, wszystkie dokumenty synodalne i różnego rodzaju pisma, które trzeba było rozesłać do przeszło trzystu parafii w diecezji. Przepisywała je na maszynie przez kalkę, dopiero po jakimś czasie nauczyła się obsługiwać offset. Drukowała, dzieliła i zszywała poszczególne dokumenty. Matryce były papierowe. Farbę wkładało się do odpowiedniego pojemnika, następnie zakładało się matrycę na bęben i po każdej wydrukowanej matrycy należało przemyć urządzenie benzyną. To była uciążliwa i benedyktyńska praca. Po kilku latach Siostra została przeniesiona na furtę, a następnie do notariatu. Przez prawie rok była nawet kurialnym notariuszem - w Polsce była jedną z kilku notariuszek w urzędach kurialnych. Od 2004 r. pracuje w kasie kurii. W tym roku 23 września minęło 30 lat jej życia zakonnego, niemal cały ten czas związany jest z Kielcami.
Spotkania
W sposób szczególny przeżyła swój wyjazd na beatyfikację założycielki Zgromadzenia Franciszki Siedliskiej, Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza - 23 kwietnia 1989 r. w Rzymie na Placu św. Piotra. Bardzo przeżyła beatyfikację oraz swój pierwszy wyjazd do Wiecznego Miasta. Nigdy nie zapomni spotkania z Ojcem Świętym Janem Pawłem II, chwili rozmowy, po której zostało pamiątkowe zdjęcie. Jana Pawła II widziała po raz kolejny podczas spotkania z osobami konsekrowanymi z całej Polski. Miało ono miejsce w Kielcach przed bazyliką katedralną 3 czerwca 1991 r. Podeszła do Ojca Świętego, przywitała się z nim i znowu zamieniła kilka słów. Zostały wspomnienia …
Agatka i Andrzejek w Oknie Życia
Chwil wzruszających, niesamowitych, a może nawet i cudownych w życiu s. Lucjany było wiele, ale w pamięci najbardziej zapadł jej pewien zimowy wieczór. Od 2009 w domu Sióstr Nazaretanek znajduje się „Okno życia”. Poświęcił je bp Kazimierz Gurda w Dzień Świętości Życia. Od tego momentu minął rok, był wieczór około godziny 17.00, siostra przebywała w kaplicy, nagle usłyszała dzwonek. Szybko zbiegła do „Okna życia” i zobaczyła dużą torbę. „Ktoś przyniósł jakieś ubrania dla potrzebujących” - pomyślała. Podeszła i otworzyła zamek torby, i w tym momencie usłyszała kwilenie niemowlęcia. Była tak zaskoczona, że nogi się pod nią ugięły. Szybko przybiegły współsiostry i powiadomiły pogotowie. Zgodnie z procedurami niemowlę zostało przewiezione do szpitala. Było zdrowe i dobrze utrzymane. Z racji tego, że dziewczynka została podrzucona w dniu św. Agaty Męczennicy, siostry nazwały ją imieniem świętej. Historia „Agatki” ma dobre zakończenie. Młoda matka, która przyniosła dziecko, szybko wróciła po nie. Swoją córeczkę odnalazła w szpitalu. Była szczęśliwa, że może ją przytulić do serca. Po roku do „Okna życia” trafił „Andrzejek”. Chłopczyk został przyniesiony w dzień św. Andrzeja Boboli, więc został nazwany „Andrzejkiem”. „Okno życia” spełnia swoją funkcję.
- Zagubione młode matki, często pod wpływem impulsu chcą oddać dziecko, szybko się reflektują i odbierają swoje skarby - mówi Siostra.
Oblubienica
- Nie wiadomo, kiedy przyjdzie chwila próby, trzeba wytrwać w powołaniu, trzeba być przygotowanym na najtrudniejsze chwile - mówi Siostra. Orężem jest modlitwa, nie może jej zabraknąć. S. Lucjana nigdy nie zapomni słów biskupa, które wypowiedział podczas jej ślubów wieczystych 22 lipca 1990 r. Wkładając na jej palec obrączkę, mówił: „Zaślubiam Cię Jezusowi Chrystusowi, Synowi Najwyższego Ojca. Niech On cię w niewinności zachowa. Przyjmij ten pierścień wiary, znak Ducha Świętego tak, byś mogła nazywać się Oblubienicą Chrystusa …”. Te słowa wyryły się w sercu s. Lucjany, przypomina sobie je codziennie podczas Eucharystii, kiedy przyjmuje Jezusa, prosząc Go, aby dał jej siłę wytrwania w powołaniu.
W następnym numerze sylwetka bp. Andrzeja Wypycha - biskupa pomocniczego archidiecezji chicagowskiej i duszpasterza chicagowskiej Polonii