Kościół katolicki postrzegany jest dziś przez jednych jako strażnik moralności, tłumacz etycznych zawiłości, głos moralnego układania świata, wykładnia społecznego ładu... przez innych jako instytucja mająca na celu utrzymywanie ludzi w posłuchu, ośrodek indoktrynacji, instytucja tłamsząca wszelką krytykę i wolnomyślicielstwo. Jest skarykaturyzowany jako instytucja przeszłości, skupiona na rzeczach coraz bardziej odległych od współczesności. Naprawdę?!
Żadna z tych definicji ani nie jest prawdziwa, ani nawet w części nie oddaje fenomenu Kościoła.
Można przecież wymyślić instytucję, która w doskonalszy sposób realizowałaby każdy z tych celów, skuteczniej zmierzałaby do ziszczenia nakreślonych tu założeń. Można także wyrazić wielkie zdziwienie, no bo skoro krytycy Kościoła mają o nim tak złe zdanie, skoro tak fatalna była rola Kościoła w dziejach, to jak wytłumaczyć fenomen jego nieprzerwanego trwania, fenomen trwałości instytucjonalnej o wiele większej niż w przypadku każdej innej dotąd znanej instytucji i formacji?
We wsi nie ma niczego, co przeczyłoby polskości. Jest za to inny fenomen, który dewastuje nasz kraj...
Tak się w Polsce utarło, że ludzie mieszkający na wsi traktowani są z pobłażaniem, a nawet są wyszydzani. Epitety: „wsiok”, „wieśniak”, stały się w snobistycznych towarzystwach powszechne. Wieś – rodzinna prowincja, z której po kolejnych masakrach elit wywodzi się większość dzisiejszych Polaków, nie cieszy się należną estymą i szacunkiem. Chłopi utożsamiani są z ciemnotą. Wszyscy – przede wszystkim ci wywodzący się z czworaków – chcą się teraz na siłę uszlachetniać, dlatego dorabiają sobie wymyślone koneksje i powiązania rodzinne. Współcześni wyrobnicy korporacji wstydzą się swoich rodziców. Choć chętnie korzystają z pomocy wiejskich mam w opiece nad miejskimi dziećmi, to nie lubią o tym mówić i tych mam pokazywać. „Ale wiocha” – słyszę często na warszawskim Krakowskim Przedmieściu. Przeważnie wyrażenie to pada z ust ludzi, którzy sami wywodzą się z najgłębszej prowincji, ale robią wszystko, aby to z siebie wyrzucić. Tymczasem wieś to w Polsce autentyczna i cenna wartość, która powinna być kojarzona z przywiązaniem do tradycji i relacjami między mieszkańcami. Wieś to ostoja katolicyzmu i zdrowego myślenia. Powinniśmy ją ocalić i wynieść na należne jej dziejowo miejsce. Wieś to tradycja zaścianku, dworków szlacheckich, które już bezpowrotnie minęły; to także niezależność i opieranie swojego sądzenia o sprawach na związku z naturą. Wieś to trwanie historii, przechowywanie dobrych pamiątek i wspomnień. We wsi nie ma niczego, co przeczyłoby polskości. Jest za to inny fenomen, który dewastuje nasz kraj i napełnia go niezrozumiałymi, acz zjadliwymi truciznami – to „syndrom czworaków”.
Nie żyje bp Piotr Turzyński - biskup pomocniczy radomski, delegat KEP ds. Duszpasterstwa Emigracji Polskiej i ds. Duszpasterstwa Nauczycieli. Zmarł po długiej chorobie nowotworowej. Miał 61 lat. W marcu br. obchodził 10. rocznicę święceń biskupich. W kapłaństwie przeżył 37 lat.
O śmierci biskupa Piotr poinformował bp Marek Solarczyk:
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.