Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział: "...Dziś Kościół najbardziej
potrzebuje świętych... uczyńmy trzecie tysiąclecie erą ludzi świętych..."
. W jednym z odcinków "Mocarza Pokory" ks. Zbigniew Suchy napisał: "
różnimy się od świętych tym, że oni się modlą, a my odmawiamy pacierz"
.
1 listopada. Dzień Wszystkich Świętych. Czy ten dzień
będzie kiedyś także moim świętem? Czy ja potrafię dojść do świętości?
Czy znajdę ku temu okazję? Czy wypełnię wszystko, co Pan przykazał,
aby zaskarbić sobie łaski na życie wieczne? Myśląc o niektórych naszych
świętych i męczennikach, którzy swoim przykładem wskazują nam drogę
do nieba, wyraźnie odnajduję wskazówki - jak prawidłowo przejść przez
życie i dojść do świętości.
Jedną z tych dróg jest modlitwa, czyli dialog między
Bogiem a człowiekiem, podczas którego człowiek, szepcząc hymn uwielbienia,
dziękczynienia i umiłowania swego Stwórcy i Zbawcy słucha pokornie
Jego odpowiedzi. Panie, czyż zdołam z sercem skruszonym i upokorzonym
zagłębić się w Twoim Niezmierzonym Miłosierdziu? Czy nie czynię z
mojej modlitwy tylko pustego powtarzania paciorków? Czy zrozumiałam
i zastosuję to, o czym mówi św. Teresa z Avila (Wielka), że "...modlitwa
to poufne, przyjacielskie obcowanie z Tobą, to po wiele razy powtarzana
rozmowa z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje..."?
Obraz św. Izydora - rolnika, przedstawia go klęczącego
i modlącego się przed krzyżem, gdy tymczasem para wołów kierowana
przez Anioła - orze zagon ziemi. Dewizą życiową tego Świętego było: "
pracuj i módl się, a Bóg ci dopomoże". Jakże miła musiała Ci być,
o Panie modlitwa tego Świętego, że zechciałeś zesłać Swego Anioła
jako oracza, by wykonał pracę w zastępstwie modlącego się Izydora.
Czy ja potrafię tak właśnie modlić się, by moja modlitwa była pięknym
hymnem miłym dla Twego ucha?
Moje obowiązki i zajęcia niejednokrotnie tak mnie absorbują,
że odkładam rozmowę z Tobą na dalszy plan. Ciągle trudno mi przyjąć
jako dewizę życiową słów św. Ignacego Loyoli: "...nie żałować czasu
na codzienną modlitwę, na codzienną medytację opartą na Słowie Bożym,
na codzienny pogłębiony rachunek sumienia. Każdego dnia wsłuchiwać
się w delikatny głos Boga w sercu...".
A może kiedyś, gdy przyjdzie nieunikniona starość i choroba,
może wtenczas wspomnę na słowa św. Alojzego Gonzagi: "...gdy przyjdzie
umierać, któż za ciebie umrze?, gdy przyjdzie stanąć przed tronem
Boga, któż za ciebie stanie?, a któż modlić się będzie o zbawienie
twoje? - módl się sam...". I może wspomnę także na słowa z Listu
św. Jakuba: "...modlitwa płynąca z wiary uzdrawia chorego i Pan go
podźwignie...".
O Panie Umiłowany, jakże daleka ta moja droga do tego "
...pięknego kraju, gdzie miłość wciąż trwa, gdzie łzy nie płyną,
wszelkie troski przeminą, gdzie mi mój Zbawca koronę da". Ale dałeś
mi na to całe życie, które niestety zawsze jest tylko małą chwilą
w podróży do Niebieskiego Jeruzalem. Czy więc zdążę udoskonalić się
w miłości do Ciebie nim usłyszę "...zdaj sprawę z włodarstwa swego...?"
. Któż wie jak długo żyć będę i czy nadrobię, co zaniedbałam? Nie
znam przecież ani dnia, ani godziny.
Panie, ale Ty nie patrzysz na koronę na głowie czy łopatę
w ręku, nie liczysz majątku na miliony, ani na grosze. Patrzysz jedynie
na wierność, z jaką Twój sługa używa powierzonych przez Ciebie talentów.
Osądź więc sam, bo Ty wiesz najlepiej, co w moim sercu dzieje się.
I pozwól mi Panie kiedyś usiąść u Twoich Świętych Stóp "...w tym
pałacu, co złotem lśni..." i na wieki śpiewać Ci pieśń uwielbienia
i dziękczynienia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu