Bratkowski "sypnął się"
Reklama
W poprzednim numerze Niedzieli wyszydzałem Stefana Bratkowskiego, że przespał cztery lata, nie zauważywszy, że na Węgrzech prawie cztery lata temu odsunięto od władzy postkomunistów. Co gorsza, Bratkowski " mianował na postkomunistę" i dziedzica tych, którzy zdławili węgierskie powstanie 1956 r. - premiera Viktora OrbaMna, od wielu lat znanego radykalnego antykomunistycznego opozycjonistę. Wszystko to Bratkowski zrobił w Rzeczpospolitej, która pyszni się swoim bogatym serwisem międzynarodowym. W najnowszym dodatku niedzielnym do Rzeczpospolitej ( Plus - Minus z 9-10 marca) Bratkowski tłumaczy swą żałosną wpadkę jednym zdawkowym zdankiem: "Sypnąłem się w sprawie OrbaMna, nie odróżniając go od postkomunistów". Ładne tłumaczenie się. Pretendować do miana wybitnego dziennikarza (jako były przewodniczący SDP) i "Europejczyka" i nie wiedzieć tak podstawowej sprawy o tym, co działo się przez cztery lata w pobliskich Węgrzech, niemal za miedzą! Przecież fakt, że na Węgrzech rządzi od kilku lat prawica, i to mądra prawica, która umiała walczyć o media etc., ma znaczenie także i dla naszego myślenia o polskich sprawach. Choćby dlatego, że OrbaMnowska prawica doszła do władzy po kilkuletniej katastrofalnej klapie węgierskiej prawicy, umiejąc wyciągnąć z niej skutecznie odpowiednie wnioski. Wpadka Bratkowskiego jest kolejnym przyczynkiem do historii zadufania i ignorancji tzw. warszawki.
Zastraszanie dziennikarzy
Reklama
Kolejny przykład pełzającego nawrotu do policyjnych praktyk z okresu PRL-u opisuje Rzeczpospolita z 15 marca (piórem M. Sz. pt. Policjanci w redakcji). Według Rzeczpospolitej: "Na polecenie Prokuratury Rejonowej w Prudniku policja przeszukała redakcję tygodnika Nowiny Nyskie. Zdaniem redaktora naczelnego pisma, jest to próba zastraszenia dziennikarzy. W ostatnich latach na łamach pisma związanego z prawicową Ligą Nyską pojawiły się artykuły opisujące nieprawidłowości kolejnych ekip rządzących powiatem. - Dokładaliśmy równo lewicy i prawicy - mówi Artur Kurowski, redaktor naczelny Nowin Nyskich. - Dzięki nam na światło dzienne wyszła m.in. sprawa przyjęcia łapówki przez przewodniczącego powiatu z PSL i ciemne interesy lokalnych działaczy lewicy. Przy okazji oberwało się organom, które nie paliły się specjalnie do ścigania opisywanych przez nas procederów. Nic dziwnego, że nasza redakcja stała się niewygodna dla tutejszych elit - ocenia. Do redakcji wkroczyli funkcjonariusze nyskiej policji, którzy posługując się nakazem prokuratorskim, dokonali przeszukania pomieszczeń. - To zwyczajna próba zastraszania dziennikarzy i naszych informatorów - twierdzi Kurowski, podkreślając, że w redakcji znajduje się wiele dokumentów mogących stanowić dowody niezgodnej z prawem działalności działaczy SLD i zaniechania czynności prawnych wobec tych osób przez prokuraturę. Stanowią tajemnicę redakcji, którą uchylić może tylko sąd".
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Policja cenzuruje
Reklama
Kolejny przejaw "przyaresztowania" książki po policyjnym skonfiskowaniu
trzech moich książek i książki Henryka Pająka w Tychach. Sprawę opisuje
Daniel Pawłowiec w tekście Policja walczy z prawdą (Nasz Dziennik
z 12 marca). Na Dworcu Centralnym policjant skonfiskował książkę
Andrzeja Leszka Szcześniaka JudeoPolonia. Żydowskie państwo w państwie
polskim, wydaną przez Polskie Wydawnictwo Encyklopedyczne. Konfiskując
książkę, sierżant policji Emil Grądzki dokonał tego działania wyłącznie
na podstawie legitymacji służbowej, bez nakazu sądu czy prokuratury,
powołując się na przepis umożliwiający zatrzymanie rzeczy "w wypadkach
nie cierpiących zwłoki" na żądanie policji. Przepis ten dotyczy wypadków
wyjątkowych, szczególnych, a oto dziś nadużywa się go do konfiskowania
książki opartej na badaniach naukowych, solidnie udokumentowanej.
Dr Szcześniak opisuje bowiem w swej książce haniebną i niewygodną
dla niektórych prawdę o tym, jak w 1914 r. niektóre środowiska żydowskie
chciały w oparciu o Niemcy zbudować, opartą na niemieckiej potędze
JudeoPolonię, zdominowaną przez Żydów mieszkających na ziemiach polskich,
przy czym Polacy byliby potraktowani jako naród drugiej kategorii.
Była to sprawa tym haniebniejsza, że z inicjatywą takiego czynu,
stanowiącego śmiertelne zagrożenie dla Polaków, wystąpili przedstawiciele
narodu, który znalazł jedyne w swoim rodzaju schronienie i "raj dla
Żydów" (paradisus Judeorum), uciekając przed prześladowaniami w całej
reszcie Europy. O sprawie pisały w przeszłości m.in. takie autorytety,
jak: słynny socjolog prof. Florian Znaniecki, prof. Feliks Koneczny,
prof. Iwo Cyprian Pogonowski. Pomysł utworzenia JudeoPolonii stanowczo
potępili patriotyczni polscy Żydzi - na I Zjeździe Polaków wyznania
mojżeszowego w 1919 r. O sprawie pisano po wojnie m.in. na łamach
Więzi. Ja opisywałem ją kilka razy na łamach Słowa - Dziennika Katolickiego,
Naszej Polski i w książce Spory o historię i współczesność.
Policyjna ingerencja przeciw książce polskiego naukowca
- dr. Szcześniaka stanowi kolejny niegodny zamach na prawdę. Jak
pisano w Naszym Dzienniku, jeden z wydawców Polskiego Wydawnictwa
Encyklopedycznego, które wydało książkę Szcześniaka, Bogumił Wawer,
powiedział: "To walka z niezależną myślą i prawdą. Taka metoda, polegająca
na zamknięciu książki - to sposoby stalinowskie". Znamienne jest,
że o konfiskacie książki dr. Szcześniaka, podobnie jak o wcześniejszej
ingerencji policyjnej w Tychach przeciwko moim książkom i książce
Pająka, konsekwentnie milczą jak grób najbardziej wpływowe media (
od radia i telewizji po Gazetę Wyborczą, Życie i Rzeczpospolitą).
Do ponurej groteski urasta na tym tle kolejne napastliwe wystąpienie
Bratkowskiego na łamach Rzeczpospolitej (tekst Inne wydarzenie w
dodatku Plus - Minus
z 9-10 marca). Bratkowski atakuje w nim z grubej rury rzekome "
faszystowskie popisy posłów", pisze o "sejmowej łobuzerii" i "sejmowych
ignorantach uczących prof. Gilowską ekonomii". Na koniec ostrzega: "
książki będą palić później". Jak dotąd, zamachy na książki i ich
konfiskaty, które w przyszłości mogą doprowadzić do niszczenia książek,
są dokonywane wyłącznie w interesie bliskich Bratkowskiemu niektórych
środowisk żydowskich, które próbują zdusić ujawnianie faktów o niektórych
bardzo kompromitujących dla części Żydów wydarzeniach z przeszłości.
I tym haniebniejsze na tym tle jest milczenie wokół całej sprawy
rzekomych obrońców wolnego słowa z wpływowych przekaziorów.
Atak na Kościół katolicki
Reklama
W Naszym Dzienniku z 15 marca - szokująca korespondencja Waldemara
Moszkowskiego z Hamburga - Strasburski eurosabat. Atak na Kościół
katolicki na forum Parlamentu Europejskiego. Według autora: "Jako
dokument wewnętrznie sprzeczny i reprezentujący jedynie mentalność
laicką określili katoliccy deputowani przyjętą w środę przez Parlament
Europejski głosami lewicowych deputowanych, uchwałę pt. Kobiety i
fundamentalizm. Za przedłożoną przez hiszpań-ską socjalistkę Marię
Izquierdo uchwałą opowiedziało się 242 parlamentarzystów, 240 było
przeciw, a 42 wstrzymało się od głosu. W dokumencie feministki stawiają
jako swego wroga i krzywdziciela Kościół katolicki". Szczególnie
ostro atakowano postawę Kościoła w sprawie ochrony życia poczętego.
Liberalna posłanka z Grecji Anna Karamanou w bezprecedensowy sposób
zaatakowała Kościół katolicki w Polsce, zarzucając mu, że rzekomo "
łamie prawa kobiet".
Uchwałę Parlamentu Europejskiego skomentował w tymże
numerze Naszego Dziennika prof. dr hab. Janusz Nagórny z KUL-u, mówiąc
m. in., że: "Inicjatywy kobiet ogarniętych amokiem skrajnego feminizmu
tylko pozornie uderzają w Kościół (...). Skrajny feminizm - i to
nie tylko w polskim wydaniu - jest kontynuacją marksistowskiej, komunistycznej
ideologii. Oto miejsce walki klas zajęła walka płci, a dialektyka
postępu, proponowana przez feministki, poraża skrajnym relatywizmem (
...). Feministki, atakując ślepo, stają się (...) wrogami samych
siebie, wrogami własnej i cudzej kobiecości. Wiele z nich nigdy nie
zaakceptowało własnej kobiecości, a chcą bronić innych kobiet.
Nieprawdziwe uogólnienia - na eksport
Maciej Rybiński ostro skrytykował publikowany w niemieckim Die Zeit tekst znanego publicysty postkomunistycznej Polityki Adama Krzemińskiego. Rybiński przypomniał w Rzeczpospolitej z 11 marca w tekście pt. Sztuka tworzenia klisz, że środowisko Die Zeit przez wiele lat uprawiało w Niemczech "salonowe idealizowanie salonowego socjalizmu", m.in. przy współpracy z komunistycznym premierem M. F. Rakowskim. Krzemiński w publikowanym w Die Zeit z 31 stycznia tekście doprowadził - według Rybińskiego - do "dziwnego zniekształcenia" obrazu sporów wokół Unii Europej-skiej w Polsce. Przedstawił je jako walkę rzekomego antyeuropejskiego "marginesu" z SLD jako "jedyną proeuropejską siłą w Polsce", która "broni proeuropejskiej opcji przed narodowo-katolicką Ligą Giertycha i watażką Hitlepperem". Przy okazji, generalizując, Krzemiński zaatakował jako "antyeuropejskich" absolwentów KUL-u. Jak pisał Rybiński: "Niemcy do klisz na temat Polaków - że kradną samochody i po rozszerzeniu UE wszyscy przeprowadzą się do RFN - mogą dodać kolejne, gwarantowane autorytetem Adama Krzemińskiego. Polacy, pod przewodem absolwentów KUL, są przeciw Europie i zgnębią cywilizowaną, proeuropejską i sprawującą władzę z wyboru lewicę".
"Trybuna" chwali Michnika
W SLD-owskiej Trybunie z 9-10 marca - obszerny wybór fragmentów z wywiadu udzielonego przez Adama Michnika berlińskiemu miesięcznikowi Dialog. Michnik twierdzi tam m. in., że "filozofia bojkotowania SLD od początku była skazana na niepowodzenie". Twierdzi, że sam po upadku komunizmu chciał doprowadzić do likwidacji podziałów w narodzie, przeciwstawiając się odsuwaniu SLD ect. Dodaje: "Ja w moim obozie przegrałem i tę Polskę pozszywał Kwaśniewski". Komentujący ten wywiad zastępca redaktora naczelnego Trybuny Marek Barański, niegdyś tak skompromitowany jako jeden z janczarów propagandy stanu wojennego, akcentuje, że zdecydowanie woli w wypowiedziach Michnika jego wersję eksportową, w stylu wywiadu dla berlińskiego Dialogu.
Profesor Kaleta ostrzega
Głośny ekonomista, b. rektor wyższej uczelni ekonomicznej we Wrocławiu i b. poseł na Sejm - prof. Józef Kaleta ostrzega na łamach lewicowego Przeglądu z 11 marca przed panegirycznym stosunkiem do inwestycji zagranicznych w Polsce. Pisze: "Nie ma chyba obecnie na świecie (poza Polską) kraju, w którym inwestycje zagraniczne przynosiłyby państwu tak ogromne straty. Znany ekonomista, prof. Józef Rutkowski, dowodzi, że straty budżetu z tytułu uchylania się inwestorów zagranicznych od płacenia podatku dochodowego od osób prawnych przekroczyły w latach 1997-99 7 mld zł. Stąd często słyszy się, że Polska jest rajem podatkowym dla inwestorów zagranicznych".