Z o. Izydorem Matuszewskim - Przełożonym Generalnym Zakonu Paulinów - rozmawia Lidia Dudkiewicz
Lidia Dudkiewicz: - Z pewnością niektórzy nasi Czytelnicy będą zaskoczeni, gdy dowiedzą się, że - obok dobrze znanej Amerykańskiej Częstochowy (Doylestown, USA) i mniej znanej Australijskiej Częstochowy (Sanktuarium Jasnogórskiej Matki Miłosierdzia „Pernose Park”, Berrima) - istnieje również Afrykańska Częstochowa (Centocow, RPA). Proszę powiedzieć, jakie były początki obecności zakonników paulińskich w afrykańskim buszu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
O. Izydor Matuszewski: - Jeszcze większe zdziwienie z pewnością wywoła informacja, że Afrykańską Częstochowę założyli trapiści w 1888 r. Gdy opat Franz Pfanner ponad 100 lat temu otwierał w afrykańskim buszu placówki misyjne, nadawał im nazwy znanych miejsc w Ziemi Świętej, jak Betlejem, Emaus, oraz sanktuariów europejskich, jak Asyż, Lourdes, Kevelaer czy Częstochowa. Nazwę Częstochowa (wg tubylczego języka: Centocow) nadano również z tego powodu, że miejscowi zakonnicy otrzymali obraz Matki Bożej Jasnogórskiej i fundusze od polskiej księżniczki, którą mogła być bł. Maria Teresa Ledóchowska (dotąd hipotezy tej nie udało się potwierdzić). Na początku XX wieku, po wewnętrznej reformie, trapiści zmienili nazwę na mariannhillistów. Oficjalnie zgromadzenie przyjęło nazwę: Kongregacja Misjonarzy Mariannhill. Po wspaniałym, dynamicznym rozwoju, trwającym przez kilkadziesiąt lat, zgromadzenie musiało przerwać swoją misję z powodu braku kapłanów. Teraz możemy powiedzieć, że ich błędem było nieprzyjmowanie powołań tubylczych. W końcu mariannhilliści musieli opuścić ten teren, a placówkę objął miejscowy czarnoskóry ksiądz. Jeden kapłan nie mógł jednak podołać potrzebom ludności i obowiązkom duszpasterskim. Misja więc w dalszym ciągu chyliła się ku upadkowi.
- I wtedy przyszedł czas na Zakon Paulinów, który wyruszył na ratunek misji w afrykańskim buszu.
- Tak dokładnie było. Miejscowy biskup Gerard S. Ndlovu dowiedział się od polskiego misjonarza - ks. Jana Sobczaka, byłego pątnika Pieszej Pielgrzymki Warszawskiej, o Zakonie Paulinów i o Sanktuarium Jasnogórskim w Polsce. Ksiądz Biskup postanowił zaprosić paulinów do RPA. Generałem Zakonu był wtedy o. Jan Nalaskowski, a wikariuszem generalnym - o. Melchior Królik. Wkrótce po złożeniu propozycji, w listopadzie 1991 r., trzej polscy zakonnicy paulińscy znaleźli się wśród czarnej ludności afrykańskiej. Byli to: o. Stanisław Dziuba, o. Ignacy Stankiewicz i br. Andrzej Adamus, którego obecnie zastępuje br. Janusz Herduś.
- Teraz, po powrocie Ojca Generała z Czarnego Lądu, możemy uzyskać bieżące informacje na temat warunków pracy paulinów w Afrykańskiej Częstochowie. Proszę nas oprowadzić po tej misji.
Reklama
- Nasza misja znajduje się w prowincji Natal w RPA, nad Oceanem Indyjskim, w pobliżu dużego miasta Durban. Miejscowa ludność posługuje się językiem zulu. Misja jest położona na wysokości 1000 m n.p.m. W odległości ok. 40 km od misji paulińskiej są góry sięgające aż 3500 m. Misja leży z dala od miast. Paulini obsługują 16 punktów duszpasterskich w promieniu nawet 70 km. Nasi zakonnicy docierają do wiosek kiepskimi, niebezpiecznymi, często prawie nieprzejezdnymi drogami. W lecie bowiem, gdy temperatury osiągają w cieniu 40 stopni, deszcz pada prawie codziennie. Misjonarze odprawiają w buszu Msze św., często przybywają z ostatnią posługą. Na tym terenie bowiem panuje duża śmiertelność. W miejscu zamieszkania naszych zakonników jest kościół z klasztorem i farmą oraz szkoła. Paulini niosą Chrystusa chorym i personelowi w miejscowym szpitalu. Zatrudniają też ludzi w gospodarstwie, przy wyrobie cegieł, przy budowie, aby - wobec szalejącego bezrobocia - dać szansę uzyskania podstawowych środków do życia przynajmniej niektórym wielodzietnym rodzinom.
- Trzech paulinów nie może zapewne sprostać potrzebom duszpasterskim oraz bytowym miejscowej ludności. Jak więc radzą sobie misjonarze, aby Chrystus mógł dotrzeć tam, gdzie jest oczekiwany, i tam, gdzie ludzie Go jeszcze nie znają?
Reklama
- Misjonarzom pomagają katechiści. Na specjalnym kursie otrzymują odpowiednią formację, a także wiedzę i - wyposażeni we właściwe materiały duszpasterskie
- udają się do swoich wiosek. Tam, na miejscu, przygotowują tubylczą ludność do chrztu, Pierwszej Komunii św., bierzmowania czy sakramentu małżeństwa. Katechiści dokonują też pochówku zmarłych,
po uprzedniej posłudze kapłańskiej naszych ojców.
Obszar paulińskiej misji zamieszkuje ok. 10 tys. katolików, co stanowi prawie 70% miejscowej ludności. Żyje tam, oczywiście, wielu ludzi innych wyznań: protestantów oraz wyznawców różnych religii
tubylczych. Miejscowa ludność jest podatna na wszelkie wierzenia. Trzeba pamiętać, że to przecież Afryka, gdzie wysoką pozycję społeczną zajmują nadal czarownicy. Wielu ludzi, nawet należących do Kościoła,
korzysta z ich usług i wierzy w magię. Z tym wiąże się noszenie różnych amuletów, mających chronić od niebezpieczeństw. Tak nawet nieraz traktowano rozdawane
przeze mnie obrazki świętych czy różańce. Wytrwała praca kapłanów i katechistów dopiero po dłuższym czasie doprowadza do zmiany myślenia i właściwego traktowania przedmiotów kultu.
W misji dzieje się wiele dobra. Z naszymi zakonnikami współpracują Misjonarki Najświętszej Krwi Chrystusa i Siostry Franciszkanki. Wielkim wsparciem dla misjonarzy są też sodalicje:
Sodalicja Najświętszego Serca Pana Jezusa, Sodalicja Mariańska, Sodalicja św. Anny, Sodalicja Dzieciątka Jezus. Działa również Trzeci Zakon Franciszkański. Niektóre sodalicje są owocem pracy jeszcze mariannhillistów.
Można powiedzieć, że ludzie garną się do Kościoła. Rocznie udzielamy 500-600 chrztów.
- Afryka urzeka swoim pięknem, egzotyką przyrody, tajemniczością, ale jednocześnie jest groźna. Stanowi także wielkie wyzwanie w związku z poważnymi problemami, z którymi borykają się jej mieszkańcy. Pobyt w murzyńskich wioskach z pewnością dał Ojcu Generałowi wyobrażenie o warunkach życia miejscowej ludności...
Reklama
- Nasza misja znajduje się w kraju ogromnych kontrastów. Obok bogactwa niewielu, istnieje wprost niewyobrażalna bieda. Z nędzy i bezrobocia rodzi się często przestępczość. Ludzie kradną, aby żyć. Częste są napady, nawet z bronią w ręku. Odwiedzałem wraz z naszymi zakonnikami murzyńskie wioski. Wchodziłem do glinianych lepianek. Spotkałem tam wielką biedę, ludzi głodnych i wielu chorych, również na AIDS. Zadziwiające jest to, że nawet skrajna nędza nie odbiera im radości życia. Przeważnie są pogodni i - można powiedzieć - zaprzyjaźnieni ze swoją biedą. Raczej nigdy się nie denerwują, nie zniechęcają. Żyją bez pośpiechu. To rzeczywiście inny świat niż ten europejski, totalnie zagoniony. Biedzie tubylców nie mogą zaradzić władze centralne. W tę dziedzinę muszą więc angażować się misjonarze. Nasi zakonnicy mają dobre kontakty z różnymi organizacjami humanitarnymi i systematycznie zapewniają stałe racje żywnościowe mieszkańcom wiosek położonych na terenie paulińskiej misji. Organizują mąkę kukurydzianą, ryż, oliwę i inne produkty oraz lekarstwa. Jakże smutny jest widok kobiet, które noszą na głowach w dzbanach wodę z sadzawek. Woda jest brudna i w dodatku zwykle nie ma warunków, aby ją przegotować - taka więc jest spożywana. Trzeba wiedzieć, że tubylcy najczęściej egzystują bez prądu i bez czystej wody bieżącej.
- Wspomniał już Ojciec Generał o chorych na AIDS. Jak ten problem zauważa się w afrykańskiej misji Zakonu Paulinów?
Reklama
- Trzeba przyznać, że najwięcej osób umiera właśnie na AIDS. To prawdziwa plaga. 50-60% miejscowej ludności w wieku do 45 lat jest zarażonych tą chorobą. Osobiście miałem okazję odwiedzić 30-letnią ciężko chorą kobietę. Leżała w swojej glinianej lepiance na macie, słaba, bezradna, i czekała na kapłana, aby przyjąć sakrament namaszczenia chorych. Pomoc chorym i ich rodzinom niesie wolontariat działający pod kierunkiem jednego z naszych ojców. Do zorganizowania Fundacji Walki z AIDS przyczynił się w dużym stopniu żołnierz, który na wojnie w Serbii uczestniczył w niesieniu pomocy umierającym i sierotom. Tak więc pod fachowym okiem ludzie z wolontariatu uczą się, jak pielęgnować chorych. Dzięki kontaktom z odpowiednimi organizacjami międzynarodowymi, za pośrednictwem wolontariatu, docierają do biednych rodzin niezbędnie środki, m.in. materiały septyczne, higieniczne, lekarstwa. Wolontariusze chodzą też od chaty do chaty i udzielają wskazówek medycznych w zakresie pielęgnacji chorych. Śmiertelność jest tak wysoka, że kapłani mają problem, aby dotrzeć do wszystkich zmarłych. Z wysoką śmiertelnością związana jest wciąż zwiększająca się liczba sierot. Obecnie w naszej misji zarejestrowano ich ok. 900. To również ważne pole działalności paulińskich misjonarzy.
- Gdy przeglądałam materiały o afrykańskiej misji, byłam zaskoczona różnorodnością działań i pomysłowością misjonarzy. Znaleźli oni nawet sposób na przyciągnięcie do Kościoła chłopców i młodych mężczyzn. Faktem jest, że do kościoła systematycznie przychodzą najczęściej kobiety z dziećmi i młodzież. Taką dużą liczbę mężczyzn, jaka związana jest na sposób stały z paulinami w Afrykańskiej Częstochowie, rzadko można spotkać gdzie indziej...
- Nie trzeba nikogo przekonywać, że na całym świecie chłopcy i mężczyźni, nawet ci w habitach, interesują się piłką. Nasz o. Ignacy jest kibicem, ale i dobrym piłkarzem. Wykorzystuje więc swoje umiejętności w pracy z dorastającą młodzieżą. Zorganizował już wiele drużyn piłkarskich. Chłopcy chętnie przychodzą na treningi i mecze. Rozgrywają nawet Puchar Misji. Zżyli się z misjonarzami i chętnie przebywają razem, nie tylko na boisku, ale również w kościele przy ołtarzu.
- Rozmawiając o misyjnej posłudze paulinów z ich Przełożonym Generalnym, powinnam zapytać również o przejawy kultu Matki Bożej Jasnogórskiej w Afryce.
Reklama
- Jak wcześniej wspomniałem, pierwszy obraz Matki Bożej Jasnogórskiej został tam zawieziony pod koniec XIX wieku i wtedy powstała tzw. Misja Naszej Pani Częstochowskiej. Obecnie na terenie
misji znajdują się trzy kościoły. Afrykańska Częstochowa natomiast jest traktowana jako duchowa stolica misji oraz diecezji. Przychodzą do niej - na wzór polski - pielgrzymki z różnych
wiosek. Planuje się nawet, aby w miejscu starego, rozpadającego się kościoła powstała tam specjalna kaplica dla pielgrzymów, ku czci Matki Bożej Jasnogórskiej. Paulini zaszczepiają w Afryce
wiele innych praktyk, wziętych z pobożności maryjnej. W afrykańskich rodzinach odbywała się już peregrynacja obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. Tubylcy znają modlitwę różańcową, Apel
Jasnogórski. Spotyka się też typowo polskie elementy obrzędowe podczas katolickich świąt kościelnych.
Ojcowie w swojej wspólnocie zakonnej prowadzą normalne życie klasztorne. Pobożność maryjna jest coraz popularniejsza, a wraz z nią - nasza stacja misyjna w Afrykańskiej
Częstochowie.
Mój niedawny pobyt w RPA był związany z poświęceniem nowego kościoła misyjnego przez kard. Wilfrida Napiera z Durbanu, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Afrykańskiego.
Obecny był m.in. p. Jurek Krajewski, prezes Polonii z Durbanu. W tych wyjątkowych okolicznościach kard. Napier podziękował paulinom za misję w Afryce i za misjonarzy
z Polski. Zaznaczył nawet, że zaproponuje biskupom afrykańskim, aby Matkę Bożą Jasnogórską ogłosili Matką Afryki. Propozycja ta jest powodowana wielką troską Kościoła o rozpadającą
się rodzinę afrykańską, przeżywającą poważny kryzys. Otoczenie Maryi szczególnym kultem, jako Matki Afryki, z pewnością pomoże zjednoczyć rodzinę w RPA.
- Pracy jest więc bardzo dużo. Czy w związku z tym Zakon Paulinów oczekuje na tubylcze powołania?
- Afrykańska ludność jest bardzo mocno przywiązana do naszych ojców i braci. Zbieramy różne dobre tego owoce. Cieszymy się z dwóch miejscowych kandydatów do naszego zakonu, którzy przebywają w misji, uczestniczą w życiu klasztornym i pomagają zakonnikom. Jeden z nich już w maju 2004 r. przyjedzie do naszego nowicjatu w Polsce. To dobry znak przyszłościowego rozwoju misji afrykańskiej. Miejscowy biskup i ludność tubylcza proszą w dalszym ciągu o białych misjonarzy, uważając, że są oni najbardziej gorliwi, pracowici, dobrze zorganizowani i potrafią się poświęcać bez reszty.
- A jak my, mieszkańcy kontynentu europejskiego, możemy pomóc misjom?
- Z pewnością misjonarze i biedna ludność afrykańska najbardziej potrzebują modlitwy. Możemy też wesprzeć misję materialnie. Z naszych ofiar misjonarze zakupią żywność i lekarstwa, ale będą też mogli posłać do szkoły afrykańskie dzieci z najbiedniejszych rodzin.
- Dziękuję za te informacje o misji paulińskiej w Republice Południowej Afryki. Życzę jak najrychlejszego ogłoszenia Matki Bożej Jasnogórskiej Matką Afryki. Życzę również nowych powołań do Zakonu Paulinów, nie tylko z Polski, ale również z Afryki.
Podajemy numery kont, na które można składać ofiary na pomoc mieszkańcom misji paulińskiej w RPA:
Konto bankowe w RPA
Nazwa konta: Pauline Fathers Mission, numer: 52550013025, Bank Code 220223, adres banku: PO BOX 2, IXOPO, 3276, South Africa.
Konto bankowe w Polsce
Nazwa konta: Bank PEKAO SA, I Oddział w Częstochowie, adres banku: ul. Kopernika 17/19, 42-200 Częstochowa, numer: 94124012131111000023717383.