Czy skutki tsunami w Azji mogły być mniej koszmarne? Czy można było ocalić życie tysięcy ludzi, choć zapewne nie wszystkich? Okazuje się poniewczasie, że tak...
Od kilku lat nauka zna urządzenia, zwane tsunametrami, które ostrzegają o niebezpieczeństwie. Są to czujniki umieszczone na dnie morza czy oceanu w rejonach aktywnych sejsmicznie. Sygnał z czujnika dociera do pływającej nad nim stacji, która przekazuje go via najbliższy satelita do sztabów kryzysowych w różnych krajach. Tym sposobem można zawiadomić zagrożoną ludność na tyle szybko, by zdążyła uciec, oczywiście, z pomocą odpowiednich wyspecjalizowanych służb państwowych.
Niestety, tsunametry są drogie: jedno takie urządzenie kosztuje ok. ćwierć miliona dolarów, a jego roczne utrzymanie pochłania 50 tys. dolarów. O ile wiem, na Oceanie Indyjskim nie zainstalowano ani jednego tsunametru, choć nie od wczoraj wiadomo, jak groźny jest ten obszar.
Czy tsunametrologia jest rzeczywiście tak bardzo droga? Pomyślmy tylko: na zbrojenia, na prowadzenie wojny w Iraku, na programy kosmiczne idą co roku niewyobrażalnie wielkie sumy, przy których wydatki na sieć tsunametrów (np. stu w okolicach Indonezji i Indii) wydają się po prostu śmieszne, zwłaszcza gdy pamiętamy, na jaki cel byłyby przeznaczone! Ale możni tego świata stosują inne kryteria, życie ludzkie zawsze miało dla nich znikomą wartość. Dopiero gdy dochodzi do olbrzymiej tragedii, ziemię obiegają szlachetne apele, płynie pomoc materialna i finansowa, przybywają wolontariusze, a w rządach i parlamentach dyskutuje się o potrzebie zorganizowania sprawnego systemu bezpieczeństwa. Tą metodą sumienia władzy zostają (jakoby) wybielone - i wszystko potoczy się dalej tak jak dawniej...
Bardzo mnie ciekawi, czy po hekatombie ostatniego tsunami rzeczywiście na Oceanie Indyjskim pojawią się nie tylko ratownicy, ale i statki-stawiacze tsunametrów? Czy pokryją najgroźniejsze akweny siecią instalacji szybkiego ostrzegania? Czy w tej akcji weźmie udział solidarnie cały świat, a szczególnie kraje bogate?
Mam serdeczną nadzieję, że tak właśnie będzie. W każdym razie przysłowie: „Mądry Polak po szkodzie” nie jest już naszą specjalnością. Nie ma się jednak z czego cieszyć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu