Reklama

Władza, czwarta władza, ekolodzy i ekologiści umoczeni w Rospudzie

Co kilka lat Polską wstrząsa konflikt sprowokowany przez władzę, a zaprezentowany przez media jako starcie bezmyślnej technokracji z wrażliwymi na piękno polskiej przyrody ekologami. Tak należałoby zrekapitulować przedstawione nam przez czwartą władzę (głównie telewizję) obrazy trzech najgłośniejszych konfliktów na styku techniki i ekologii w ostatnim osiemnastoleciu: elektrownia atomowa w Żarnowcu, zapora wodna na Dunajcu pod Czorsztynem, a obecnie estakady nad rzeką Rospudą.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ekolodzy i ekologiści

Zacznijmy od definicji jednych i drugich. Ekologami będziemy nazywali znawców zagadnień przyrodniczych, rozumiejących całościowo człowieka żyjącego w harmonii z przyrodą. Ekolodzy winni mieć wiedzę interdyscyplinarną, obejmującą określone zagadnienia techniczne w zakresie wystarczającym, by być recenzentami projektów wkraczających w obszary chronione. Na listę ekologów wciągnąłbym również tych miłośników przyrody, którzy - chociaż bez ukierunkowanego wykształcenia - są oczytani, zorientowani w problemach, w których zabierają głos. Ekologistami natomiast są ludzie - najczęściej bardzo młodzi - zaangażowani w protesty. Z reguły mają oni strzępy wiedzy o sprawie, o którą walczą, ale to właśnie oni najczęściej nadają ostrość protestom, są pokazywani w mediach uganiających się za sensacjami, a nawet doprowadzają do nieprzewidywalnych rozwiązań. Ekologiści są potrzebni ekologom, bo żaden profesor nie chciałby wejść na drzewo, które ma być ścięte, nawet za cenę pokazania się w telewizji. Ekologiści są też potrzebni opozycji.

Żarnowiec

Reklama

Gdy powstała „Solidarność”, wiele nierozsądnych decyzji, ukrywanych przez władzę ludową, stało się jawnymi i przystąpiono do ich rozwiązywania. Jako pozytywny przykład przemyślanego działania społecznego można podać „Panoramę Racławicką”. Inny los spotkał budowę elektrowni atomowej w Żarnowcu. Na jej losie zaciążyły: katastrofa w Czarnobylu, działalność ekologistów (w tym ekologistów dziennikarzy) oraz tchórzliwość i nieprofesjonalność władz państwowych. Po 1990 r. młodzi działacze „S” w ramach walki z komuną zamienili się w ekologistów, tworząc zbitkę pojęciową: komuna-Czarnobyl-Żarnowiec. Trzeba przyznać, że z wielkim poświęceniem jeździli po Pomorzu Gdańskim, zbierając podpisy pod protestem przeciwko budowie „polskiego Czarnobyla”. Oczywiście, nie interesowały ich takie „drobiazgi”, jak to, że elektrownia atomowa w Czarnobylu, jako jedna z czternastu w ZSRR, była typu BWR. Wymagała ona do pracy wysoko wzbogaconego uranu i w zasadzie służyła do produkcji plutonu do bomb termojądrowych, nie miała też naturalnej stabilizacji temperatury. Była tam również możliwość regulacji mocy elektrowni. Dało to okazję do prób jej zwiększenia w ramach pierwszomajowego zobowiązania (!), co okazało się przyczyną tragedii. Elektrownia w Żarnowcu typu PWR miała mieć naturalną stabilizację temperatury pracy: gdyby (załóżmy) z jakichś przyczyn wzrosła temperatura wody w reaktorze, to zmniejszyłaby się energia oddawana wodzie przez neutrony i temperatura spadłaby do temperatury równowagi. Wybuch takiej elektrowni jest niemożliwy z punktu widzenia praw fizyki. Takich elektrowni pracuje dziś w świecie ok. 420, a jedna z nich pod Nagasaki! Warto podkreślić, że mieszkańcy Nagasaki i jej okolic w referendum wypowiedzieli się za budową elektrowni. Rozsądek przeważył tam uraz po bombie atomowej. Stało się tak dzięki władzom, które uruchomiły odpowiedni program w telewizji. W tym programie zwolennicy i przeciwnicy budowy elektrowni atomowej mieli równe szanse, przy czym prezentacja materiału miała charakter popularnonaukowy, dostosowany do różnych poziomów wykształcenia telewidzów. Dyskusja w telewizji i w szkołach trwała dwa lata przed referendum. Z Żarnowcem wszystko było zupełnie odwrotnie: polscy naukowcy, chcący w popularny sposób wyjaśnić procesy zachodzące w reaktorze projektowanej elektrowni, w ogóle nie zostali dopuszczeni do telewizji. Ludzie podpisujący protest przeciwko budowie elektrowni w Żarnowcu, na równi z ekologistami, nie mieli o sprawie zielonego pojęcia, a właśnie duża liczba zebranych podpisów dała koronny argument panu premierowi (który nie przyjął naukowców) do podjęcia decyzji o zamknięciu budowy. Nie jestem fanem energetyki jądrowej, ale przytaczam ten przykład dla porównania dwóch różnych kultur kontaktów władzy ze społeczeństwem oraz dwóch różnych kultur prezentacji przez telewizję trudnych problemów. W sprawie elektrowni w Żarnowcu wojnę z naukowcami wygrali ekologiści.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zapora wodna na Dunajcu pod Czorsztynem

Propozycja budowy elektrowni wodnej pod Czorsztynem sięga czasów II RP. W latach 50., w okresie intensywnego uprzemysławiania Polski, gdy miało miejsce zwielokrotnione zapotrzebowanie na energię elektryczną, wrócono do tego projektu, szczególnie po tragicznej powodzi na Podhalu w 1954 r. Poczynając od tego czasu, aż do uruchomienia elektrowni w 1997 r., trwała ostra wymiana poglądów między ekologami a projektantami budowy. W ówczesnej prasie zwrócono uwagę, że jest to nierzadko dyskusja pomiędzy dwoma głuchymi, którzy nie odpowiadają na argumenty przeciwnika. W połowie lat 60. zapadła decyzja o budowie zbiornika. Wiele zastrzeżeń ekologów zostało wziętych pod uwagę, np. zrezygnowano z maksymalizacji uzysku energii z hydroelektrowni na korzyść zachowania spływu Dunajcem, obudowano podstawę góry, na której stoi zamek w Niedzicy, zabezpieczono perłę Podhala - kościółek w Dębnie itp. Budowę kilka razy przerywano, w zależności od tego, która opcja zdobywała większe poparcie w rządzie i jak ostre były protesty ekologistów. Ci ostatni kładli się na drogach dojazdowych do budowy zapory, interweniowała policja, ale gdy usunęła demonstrantów z jednego miejsca, druga grupa blokowała drogę w innym miejscu. W okresie demonstracji odbywał się spęd ekologistów z całej Polski. Mieszkańcy Czorsztyna, Waksmundu, Niedzicy i Krościenka nie identyfikowali się z ekologistami. Zdecydowane usunięcie demonstrantów nastąpiło dopiero po tragicznym wypadku, gdy jeden z nich zginął pod kołami samochodu ciężarowego. Decydenci nie urządzili żadnego spotkania z ekologistami, nikt nie rozmawiał z nimi spokojnie, nie przedstawił im decyzji, które już rozwiązują pewne sprawy sporne dotyczące skutków spiętrzenia wody. Nie zrobiła tego też telewizja. Budowa zapory trwająca ok. 30 lat zwielokrotniła jej koszty, za co zapłaciło społeczeństwo.
W sprawie zapory wodnej pod Czorsztynem ekologiści zdecydowanie przegrali, wygrali technicy, w dużym stopniu jednak ustępując ekologom.

Estakada nad Rospudą

Obecnie mamy aferę dotyczącą budowy obwodnicy wokół Augustowa i dokładnie powtórzone scenariusze afer dotyczących Żarnowca i Czorsztyna. Może z pewną modyfikacją, polegającą na tym, że władze województwa podlaskiego, jak też władze rządowe nie potrafiły przewidzieć komplikacji w realizacji projektu obwodnicy w związku z naszą obecnością w Unii Europejskiej. Nie potrafiły przewidzieć, że oparciem dla ekologów i ekologistów będzie komisarz unijny, który bez wizji lokalnej, bez zapoznania się z dokumentacją budowy, bez analizy genezy projektu budowy obwodnicy - będzie miał swoje ostateczne zdanie, wygłaszane z unijnego piedestału. W przypadku budowy obwodnicy wokół Augustowa też mamy do czynienia z kilkunastoletnim okresem przymierzania się do inwestycji, z liczeniem co roku liczby zabitych przechodniów jako argumentem do rozpoczęcia inwestycji. Jeśli chodzi o czwartą władzę, a w szczególności telewizję, to „zdała ona egzamin” na ocenę niedostateczną w sferze informacji społeczeństwa o merytorycznych założeniach projektu budowy obwodnicy i merytorycznych zastrzeżeniach ekologów. Niemal każda relacja z Augustowa prezentuje ekologistów - owszem, sympatyczną dzieciarnię, która zmarznięta, owinięta szalami, chodzi w kółko, popija gorące napoje i oświadcza telewidzom, że nie da zniszczyć Doliny Rospudy i proponuje inną, lepszą trasę obwodnicy niż ta, którą wyznaczyli projektanci, opierając się na badaniach gruntów i innych ekspertyzach. W niedzielę 25 lutego TVP2 obdarzył nas bezpośrednią relacją z wizyty mieszkańców Augustowa w obozie ekologistów. „Dyskusja” między tymi dwoma obozami była ilustracją bezsilności i zagubienia, do którego doprowadziły władze i opozycja. Mieszkańcy Augustowa trzymali krzyże i czerwone lampki jako symbole zabitych przez pojazdy mieszkańców, a ekologiści trzymali białe lampki, symbole nie wiem czego, może drzew, które miałyby być ścięte (?). Ponieważ program był nadawany na żywo, więc jakże słusznie dostało się telewizji za jej nieprofesjonalność w przekazywaniu problemu. Wśród różnych krzyków dało się m.in. usłyszeć pytanie, skąd ekologiści mają pieniądze na swój wielotygodniowy pobyt w lesie. Pytania nasuwają się zresztą same: czy oni gdzieś pracują i mają urlopy bezpłatne, czy są to studenci zwolnieni z zajęć, a może bezrobotni? W jednym z dzienników telewizyjnych został pokazany profesjonalny wóz transmisyjny ekologistów, wyposażony w różne środki łączności. Czyja to własność, za jakie pieniądze kupiona? Nie jest wykluczone, że nasza rodzima plutokracja sypnęła pieniędzmi, by rozdmuchać sprawę maksymalnie, bo niezależnie od tego, jak zostanie sprawa obwodnicy rozwiązana, odium rozróby obciąży obóz sprawujący władzę. Dopóki taplamy się w rodzimym bagienku Rospudy, nie darłbym szat, bo nie jesteśmy tu wyjątkiem. Podobne problemy miały kraje zachodnie budujące autostrady. Ale wciąganie Brukseli, by dołożyła rządowi, by była naszym rozjemcą, bo my nie potrafimy usiąść do stołu i rozwiązać trudnego problemu, to po prostu świństwo i należy wyjaśnić, kto to robi.
Wiadomość z ostatniej chwili: ekologiści zeszli z drzew. Po ostatnich zmianach w telewizji być może i telewizja zejdzie z drzewa. Jaki szczęśliwy byłby Darwin, gdyby dożył tej chwili!

Dr hab. inż. Józef Wysocki jest emerytowanym profesorem Politechniki Częstochowskiej

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Proszę, abym miał otwarte oczy w oczekiwaniu na znaki Bożej obecności

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 20, 2-8.

Piątek, 27 grudnia. Święto św. Jana, apostoła i ewangelisty
CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: obecne władze państwowe próbują zamykać drzwi Chrystusowi

2024-12-26 09:29

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Archidiecezja Krakowska

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Wiemy, że obecne władze państwowe próbują, niestety, zamykać drzwi Chrystusowi, zmniejszając liczbę godzin religii w szkole. Ponadto zapowiadają wprowadzenie obowiązkowego dla wszystkich uczniów przedmiotu, który może stać się narzędziem deprawacji moralnej nawet małych dzieci. Tym większym więc zadaniem, stojącym zwłaszcza przed rodzicami, jest zatroskanie o właściwe nauczenie i wychowanie ich potomstwa. Z jednej strony konieczna jest zatem solidarna postawa czujności i sprzeciwu. Z drugiej niezbędne jest podejmowanie, wspólnie przez nas wszystkich, różnorodnych działań - pisze w liście do wiernych Archidiecezji Krakowskiej abp Marek Jędraszewski.

Dzisiaj, w drugie Święto Bożego Narodzenia, słyszeliśmy o tym, jak św. Szczepan ujrzał „niebo otwarte i Syna Człowieczego, stojącego po prawicy Boga” (Dz 7, 56). Jak więc pasterze radowali się z tego, że mogli być świadkami tajemnicy Wcielenia Jednorodzonego Syna Bożego, znajdując w Betlejem „Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie” (por. Łk 2, 15-16), tak św. Szczepan, „pełen Ducha Świętego”, ujrzawszy „chwałę Bożą”, stał się świadkiem Chrystusa uwielbionego (por. Dz 7, 55-56), który po swojej śmierci zmartwychwstał i jako Bóg-Człowiek zasiadł po prawicy swego Ojca.
CZYTAJ DALEJ

Pasterka w bazylice archikatedralnej w Przemyślu

2024-12-27 09:35

parafia archikatedralna w Przemyślu

Okadzenie figury Dzieciątka Jezus

Okadzenie figury Dzieciątka Jezus

Tej nocy narodził się Bóg. Radość tej chwili celebrowali mieszkańcy parafii archikatedralnej w Przemyślu podczas pasterki, której przewodniczył abp Adam Szal. Po zakończonej kolacji wigilijnej, rodzinnych spotkaniach i kolędowaniu, centrum obchodów świąt Bożego Narodzenia jest sprawowana o północy 25 grudnia Msza Święta pasterska.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję