Atak Rokity na Tuska
Reklama
Głośny, ale od dawna zmarginalizowany polityk PO Jan Rokita wyraźnie przechodzi do ataku na stosunki w Platformie. Zostawszy stałym komentatorem w „Dzienniku”, jako jeden z pierwszych swych tekstów wybrał artykuł bardzo ostro krytykujący model władzy premiera Tuska. W obszernym artykule „Osobiste rządy Donalda Tuska” („Dziennik” z 5 września) Rokita piętnuje obecną sytuację w Polsce jako stan, w którym partia rządząca jest w całości podporządkowana osobie lidera, a parlament utracił znaczenie i zamienił się w arenę rytualnych i pustych rozgrywek. Rokita pisze m.in.: „(…) partia rządząca przestała także być miejscem jawnego organizowania się i artykułowania rozmaitych politycznych interesów. Zaobserwować można ciekawe w tej mierze zjawisko spontanicznego wymierania bądź głębokiej konspiracji interesów, co do których sformułowano najczęściej niemożliwe do zweryfikowania podejrzenia nielegitymizowania ich przez przywódcę. Krążąca opinia: «słuchaj, podobno Donald jest przeciw» skutecznie uśmierca nawet dobrze wcześniej zorganizowane interesy wewnątrzpartyjne. Tak czy owak, z partii rządzącej uszło życie i jak by to paradoksalnie nie brzmiało - partii formalnie sprawującej władzę w realnej polityce nie ma”. Rokita porównał obecny model funkcjonowania PO do systemów rządów panujących w państwach Trzeciego Świata, gdzie występuje analogiczny model otoczenia władzy. Rokita tak o nim pisze: „Występuje w nim więc majordom, prowadzący z pewną dozą niezależności dużą część spraw, zawsze jest ulubieniec lidera, jest podczaszy albo dostawca dóbr bardzo praktycznych, bywa nawet wpływowy błazen, który dostarcza zinstytucjonalizowanej wesołości”. Nie wiadomo tylko, kto jest w Polsce błaznem w myśl tej analogii: Palikot czy Niesiołowski? Obecną politykę PO Rokita określa wręcz jako politykę pozbawioną ambicji, własnych idei i własnego planu politycznego.
Platformowych cudów nie będzie
Reklama
Podobnie ostry, krytyczny głos o Platformie Obywatelskiej znajdujemy na łamach „Rzeczpospolitej” z 9 września. Jest nim artykuł znanego eksperta politycznego Marka Migalskiego: „O cudzie nie ma mowy”. Migalski stwierdza wręcz, że ekipa premiera Tuska jest bezsilna lub leniwa. Pisze bez ogródek: „Większość wyborców, którzy przed rokiem oddali swój głos na Platformę Obywatelską, ma prawo czuć, że ich głos został zmarnowany (…). Prawie 11 miesięcy po ostatniej elekcji parlamentarnej elektorat promodernizacyjny, liberalny może się czuć totalnie zawiedziony sprawowaniem władzy przez Donalda Tuska. (…) W istocie bowiem bilans prawie rocznych rządów PO jest zaskakująco mizerny - nie dokonała się reforma finansów publicznych, nie zostały uproszczone prawie żadne przepisy, utrudniające działalność polskim biznesmenom, komisja Palikota nie wyprodukowała żadnej uchwalonej przez Sejm ustawy, w zamian stając się areną promocji jednego z największych psujów polskiej demokracji. Obniżka podatków do 18 i 32 proc., która nastąpi od przyszłego roku, jest efektem działalności rządów… PiS, LPR i Samoobrony.
Nie dokonuje się w naszym kraju żaden skok cywilizacyjny, o cudzie gospodarczym nie wspominając. (…) We wszystkich dziedzinach życia społecznego widać inercję i niechęć do jakichkolwiek zmian czy reform. Rząd, gdy tylko napotyka opór materii, cofa się i trwa w platońskim bezruchu, w nadziei, że jakoś to będzie (…). Z reformy urzędów wojewódzkich i przekazania ich znaczącej kompetencji do rąk samorządów nie zostało nic. (…) Sprzeciw ludowców zamroził starania o likwidację pasożytniczego KRUS, choć miał to być sztandarowy przykład walki z marnotrawstwem publicznych pieniędzy. Nie została zlikwidowana żadna z agencji rządowych, które są jedynie drogimi miejscami umieszczania pociotków i politycznych popleczników. Rząd skwapliwie wymienił całe rady nadzorcze i zarządy spółek Skarbu Państwa, obsadzając je znajomkami, nic jednak nie zmieniając w ich politycznym charakterze i ekonomicznej zbędności.
Nie dokonała się reforma służby zdrowia i systemu edukacji - dwóch wielkich obszarów do reformy, w których państwo ma i powinno mieć swoją odpowiedzialność. Szefowe obu resortów systematycznie umieszczane są w rankingach popularności ministrów obecnego gabinetu na samym końcu, co jest wystarczającym dowodem na to, że społeczeństwo nie tego oczekiwało po prawie rocznych rządach fachowców z PO. (…) Wielcy modernizatorzy pod przywództwem premiera Tuska okazali się albo tak bezsilni, albo tak leniwi, że ich prawie roczne rządy nie przyniosły dosłownie nic w dziele liberalizowania i modernizowania gospodarki i aparatu państwowego. Z wielkiej chmury na jesieni ubiegłego roku nie spadł żaden deszcz. (…) Wszyscy, którzy w ostatniej kampanii wyborczej uwierzyli Platformie w to, że dokona ona budowy podstaw do liberalnego cudu, do gwałtownej modernizacji naszego kraju, mogą mieć kaca poznawczego”.
Migalski pisze też o rozczarowaniach tych, którzy wierzyli, że PO doprowadzi do „poprawy obyczajów w polityce wewnętrznej”, akcentując: „(…) wypowiedzi posła Janusza Palikota, niedawne porównanie przez min. Sławomira Nowaka prezydenta z osiołkiem ze Shreka czy koprolalia (choroba, objawiająca się niekontrolowanym wypowiadaniem przekleństw lub obelg - red.), na którą niewątpliwie cierpi marszałek Stefan Niesiołowski, powodują, że obyczaje polityczne wciąż nie podniosły się z dna, na którym leżą od pewnego czasu”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Inne krytyki Platformy
W mediach nagle zaroiło się od krytyk rządów Tuska i Platformy Obywatelskiej. Oto niektóre przykłady tekstów tego typu. Politolog Rafał Matyja stwierdził już w tytule swego tekstu na łamach „Polski” z 6 sierpnia: „Rządy PO to wyrób z fabryki pozorów”. Według Matyi: „Tusk boi się rozliczeń z wyborczych obietnic i potrzebuje sporów z PiS”. Podobnie krytyczną ocenę dała znana socjolog prof. Jadwiga Staniszkis w tekście „Złudna moc” („Polska” z 9-10 sierpnia). Według niej: „Platforma nic nie robi i dlatego nie traci na popularności”. Prof. Staniszkis ostrzega jednak, że popularność PO, wynikająca z nicnierobienia, „może się w każdej chwili skończyć. W dodatku ma wysoką cenę - jest nią cofanie się nawet w stosunku do krajów naszego regionu. Bo będziemy się cofać, jeśli (…) nie będziemy eksportować zaawansowanych produktów. Będziemy się cofać, jeżeli nie zadbamy o produkcję energii (…)”. Negatywną diagnozę na temat rządów PO potwierdził również lewicowiec Sławomir Sierakowski, pisząc już w tytule swego tekstu dla „Polski” z 5 sierpnia: „Tusk boi się klęski i dlatego nie rządzi”. Zdaniem Sierakowskiego: „PO nie chce reform. Jedyny pomysł to ciągły konflikt z PiS”. Krytyczne opinie mnożą się również pod adresem komisji Palikota, która miała być sztandarowym wręcz wyrazem dążeń PO do odbiurokratyzowania państwa. „Gazeta Wyborcza” z 7 sierpnia pisała już w tytule artykułu Piotra Miączyńskiego i Leszka Kostrzewskiego: „«Przyjazne państwo» na jałowym biegu”. Dalej czytamy: „Przez siedem miesięcy zero uchwalonych ustaw. To dorobek komisji «Przyjazne państwo», która miała zwalczać biurokrację w kraju”.
Grożą kolejne podwyżki
Coraz większe stają się za to koszty nicnierobienia ze strony ekipy Donalda Tuska. Ostrzega przed nimi Juliusz Podlewski w tekście „Festiwal podwyżek”, zamieszczonym na łamach miesięcznika „Moja rodzina” (lipiec-sierpień). Autor pisze m.in.: „Ceny prądu wzrosną o kilkanaście procent. Gaz będzie kosztował od 10 do 20 procent więcej. (…) Podwyżkę cen komunikacji miejskiej przedsiębiorstwa komunikacyjne tłumaczą wzrostem kosztów prądu. Tym samym tłumaczą podwyżki właściciele punktów usługowych. (…) Wyżywienie też staje się coraz droższe. Rosną ceny chleba, ceny innych produktów od dłuższego czasu szybują do góry (…). Tysiące polskich rodzin dotyka tragedia cenowa. Wypłaty wystarczają na coraz mniej dni. Tym jednak rząd się nie przejmuje”.