Reklama

Świat

Nowa misja Heleny

Kochała Boga, ludzi i życie. Pomagała wszystkim, którzy potrzebowali wsparcia. Została zamordowana w Boliwii, gdzie służyła jako wolontariuszka misyjna w ochronce dla dzieci. Helena Kmieć miała zaledwie 25 lat

Niedziela Ogólnopolska 6/2017, str. 16-18

[ TEMATY ]

zmarły

Parafia Św. Barbary w Libiążu

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Pochodziła z Libiąża. Tam też chodziła do szkoły, a za wybitne osiągnięcia w nauce otrzymała stypendium i możliwość nauki w prestiżowym katolickim liceum w Wielkiej Brytanii. Po studiach na Politechnice Śląskiej rozpoczęła pracę jako stewardesa w liniach lotniczych. Gdy wracała z pracy po nieprzespanej nocy, żal jej było czasu na odpoczynek, wolała spędzić go z przyjaciółmi, modlić się we wspólnocie albo komuś pomóc. – Wyśpię się po śmierci – mówiła żartobliwie Helena Kmieć.

Latem 2016 r. zaangażowała się jako wolontariuszka Światowych Dni Młodzieży. Została szefową parafialnego oddziału ŚDM. – Była bardzo religijna i otwarta na drugiego człowieka – wspominał w wywiadzie udzielonym TV Trwam bp Jan Zając, brat dziadka Heleny. Modliła się brewiarzem, śpiewała Godzinki, czytała Pismo Święte, często prowadziła wspólnotowe modlitwy i adoracje. – Dała się prowadzić Panu Bogu – opowiada Magdalena Kaczor, przyjaciółka Heleny. – Zaangażowała się w pracę misyjną, bo służba Bogu była jej całym życiem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Helena została zamordowana 24 stycznia br. w miejscowości Cochabamba w Boliwii. Napastnik ugodził ją nożem i mimo prób reanimacji – zmarła. Świadkiem morderstwa była druga misjonarka z Polski.

Zastępy małych męczenników

Reklama

Helena Kmieć nie potrafiła długo przebywać w jednym miejscu. Była szczęśliwa, gdy miała możliwość być dla innych. Z przyjaciółmi mogłaby śpiewać i grać w planszówki do rana. Dała się im poznać jako mistrzyni w organizowaniu spontanicznych podróży. – Zarażała radością, była pełna życia i pomysłów, dlatego wielu pragnęło jej obecności i bliskości – mówią jej znajomi.

Miała niezwykły talent muzyczny i wykorzystywała go na chwałę Boga. W 2012 r. wstąpiła do Wolontariatu Misyjnego Salvator (WMS) i od razu zaangażowała się w działalność grupy muzycznej: organizowała koncerty uwielbienia, wspólne adoracje, brała udział w salwatoriańskich pielgrzymkach na Jasną Górę, dbała o oprawę Mszy św. – Gdy śpiewała, drżały ściany w kościele – opowiada Magdalena Kaczor, specjalistka ds. promocji WMS. Za pasję i oddanie Helena była lubiana w Duszpasterstwie Akademickim w Gliwicach, gdzie śpiewała w akademickim chórze.

Była także zaangażowana w obronę życia nienarodzonych. Ostatnio pracowała nad aplikacją mobilną dla młodzieży do Duchowej Adopcji Dziecka Poczętego. – Jesteśmy jej za to ogromnie wdzięczni. I mamy przekonanie, że w niebie przyjęły ją zastępy małych męczenników wdzięcznych za wsparcie dzieła służącego ratowaniu ich maleńkich braci i sióstr – podkreśla Katarzyna Pazdan z Powerbank for Life na Facebooku.

Boliwia: Misja Możliwa

„Choć to niewiarygodne – ta Misja jest możliwa!” – napisała tuż przed wyjazdem do Boliwii na Facebooku sama Helena Kmieć. „Pozdrawiamy z Cochabamby, która przez najbliższe pół roku będzie naszym domem” – dodała miesiąc później, 9 stycznia 2016 r., w dniu przylotu na miejsce wraz z Anitą Szuwald, również wolonatriuszką WMS.

Reklama

W Boliwii polskie misjonarki miały pracować z dziećmi w ochronce prowadzonej przez siostry służebniczki. Od momentu, kiedy dotarły na miejsce, zajmowały się odnawianiem sal – malowały, sprzątały, myły okna. Później miały być wsparciem dla sióstr w opiece nad podopiecznymi. – Były przygotowane do tej posługi – podkreślają misjonarze. Przed wyjazdem koniecznie musiały nauczyć się języka hiszpańskiego, zdobyć niezbędną wiedzę o zwyczajach i sposobie życia miejscowej ludności, geografii, historii, tradycji i kulturze Boliwii. O doskonałym przygotowaniu Heleny do misji, pod względem zarówno duchowym, jak i merytorycznym, mówią również jej przyjaciele. – Mogła pojechać wszędzie i wszędzie byłaby skarbem. Zdecydowanie najlepsza pośród nas, wzór postępowania – opowiada Magdalena Kaczor.

Uwielbiała się przytulać, kochała dzieci, a one do niej lgnęły. Miała dar misyjny i powołanie do służby najmłodszym. – Powtarzała, że chce okazać miłość dzieciom, które nie otrzymały miłości – powiedział w rozmowie z KAI ks. Marek Gadomski SDS, duszpasterz Wolontariatu Misyjnego Salvator w Trzebini. Ta potrzeba zaprowadziła Helenę aż do dalekiej Boliwii. By mogła tam wyjechać, musiała wziąć w pracy półroczny bezpłatny urlop. To nie był jej pierwszy wyjazd misyjny – jako wolontariuszka była wcześniej na Węgrzech, w Rumunii i w Zambii.

– To nie był po prostu wolontariat, jakich wiele. Wolontariat misyjny to inne spojrzenie na świat, to styl życia, to misyjne podejście do wiary. Gdy wejdziesz w to naprawdę, zatapiasz się. Na sprawy doczesne patrzysz z dystansem, bo wiesz, że ostatecznie liczy się to, jak blisko Boga i ludzi byłeś w tym życiu – mówi przyjaciółka Heleny.

Nowa misja w niebie

Reklama

Jeszcze 2 dni przed tragicznym wydarzeniem Helena opublikowała na Facebooku kolejną radosną informację z życia misji i podzieliła się zdjęciami odnowionej ochronki, przygotowanej na przyjęcie dzieci. „Teraz rozpoczynasz nową misję” – napisali po jej śmierci internauci. Opowiadali, jak wielkie wrażenie zrobiło na nich jej męczeństwo. „Helenko, dla nas jesteś już świętą! Śpiewaj z aniołami, przytulaj jak zawsze i opiekuj się nami, Przyjaciółko” – napisali na swoim fanpage’u na Facebooku przyjaciele z Wolontariatu Misyjnego Salvator w Trzebini.

„Tak właśnie wyglądają współcześni święci...”; „Nie zdążyłaś nacieszyć się misjami w Boliwii. Dzisiaj zaczęła się dla Ciebie inna misja”; „Niebo istnieje naprawdę. Ty tam masz już swoje mieszkanie...”; „Pomagaj nam w ewangelizacji już z Nieba”; „Do zobaczenia w niebie!”; „Jest coś w Tobie, co przyciąga i pozwala widzieć dalej. Co mimo wszystko daje nadzieję... Krew męczenników posiewem chrześcijan... Dziękuję za świadectwo Twojego życia...” – to tylko część wpisów na profilu Heleny w portalu społecznościowym.

Liczne świadectwa znajomych, a także anonimowych osób są dowodem na powszechne przekonanie o świętości młodej misjonarki. – Dla mnie było jasne, że ona nie jest zwykłym śmiertelnikiem, że jest powołana do rzeczy wielkich. Że stąpa tu, po ziemi, ale spogląda daleko w górę, do Ojca – wyznała Magdalena Kaczor, przyjaciółka zmarłej.

2017-02-01 10:01

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kraków: zmarł prof. Andrzej Półtawski

[ TEMATY ]

zmarły

29 października w Krakowie zmarł w wieku 97 lat prof. Andrzej Półtawski - uczestnik powstania warszawskiego, filozof, etyk, antropolog, specjalista w zakresie antropologii filozoficznej, fenomenologii, filozofii chrześcijańskiej, personalizmu i teorii poznania. Bliski współpracownik św. Jana Pawła II.

Andrzej Półtawski urodził się 22 lutego 1923 roku w Warszawie, jako syn typografa i grafika Adama Półtawskiego. Ukończył III Miejskie Gimnazjum i Liceum Męskie w Warszawie. W czasie okupacji niemieckiej działacz AK. Uczestnik powstania warszawskiego w stopniu podchorążego w ramach Zgrupowania „Żaglowiec” II Obwodu „Żywiciel” (Żoliborz) Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej. Następnie osadzony w stalagu XI A Altengrabow i Groß Lübars koło Magdeburga.
CZYTAJ DALEJ

Św. Wacław

Niedziela świdnicka 39/2016, str. 5

[ TEMATY ]

święty

Adobe.Stock.pl

św. Wacław

św. Wacław
Święty Wacław był Czechem. Jest głównym patronem naszych południowych sąsiadów, czczonym tam jako bohater narodowy i wódz. Był królem męczennikiem, a więc osobą świecką, nie duchowną, i to piastującą niemal najwyższą godność w narodzie i w państwie. Jest przykładem na to, że świętość życia jest nie tylko domeną osób duchownych, ale może być także zrealizowana na najwyższych stanowiskach społecznych. Nie mamy dokładnych danych dotyczących życia św. Wacława. Jego postać ginie w mrokach historii. Historycy wysuwają różne hipotezy co do jego życia. Jest pewne, że Wacław odziedziczył po ojcu tron królewski. Podobno był dobrym, walecznym rycerzem, co nie przeszkadzało mu być także dobrym i wrażliwym na ludzką biedę. Nie jest znana przyczyna jego konfliktu z bratem Bolesławem, który stał się jego zabójcą i następcą na tronie. Nie znamy też bliżej natury i rozwoju konfliktów wewnętrznych oraz ich związków z polityką wobec sąsiadów, które wypełniły jego krótkie rządy i które były prawdopodobnie tłem bratobójstwa. Śmierć Wacława nastąpiła 28 września 929 lub 935 r. w Starym Bolesławcu. Kult Wacława rozwinął się zaraz po jego śmierci. Ciało męczennika przeniesiono do ufundowanego przez niego praskiego kościoła św. Wita. Wczesna cześć znalazła wyraz w bogatym piśmiennictwie poświęconym świętemu. Kult Wacława rozszerzył się z Czech na nasz kraj, zwłaszcza na południowe tereny przygraniczne. Zadziwiające, że Katedra na Wawelu otrzymała jego patronat. Także wspaniały kościół św. Stanisława w Świdnicy ma go jako drugorzędnego patrona.
CZYTAJ DALEJ

Abp Delville: Papież pomaga młodym, którzy ponownie interesują się wiarą

Wizyta Papieża w Belgii jest szczególnie ważna dla młodych pokoleń, które na nowo interesują się wiarą. Wskazuje na to w rozmowie z Radiem Watykańskim arcybiskup Liège. Zauważa on, że w przestrzeni publicznej Kościół jest postrzegany przede wszystkim przez pryzmat skandali. W nowych pokoleniach tymczasem powraca zainteresowanie chrześcijańską wiarą, a obecność Papieża przywraca jej wiarygodność – mówi abp Jean-Pierre Delville.

Zauważył, on, że w ubiegłym roku odnotowano w Belgii znaczący wzrost liczby chrztów dorosłych. W dużej mierze byli to ludzie młodzi. „Istnieje więc zainteresowanie wiarą chrześcijańską w społeczeństwie, które traci orientację lub które pada ofiarą na przykład narkotyków czy obaw o przyszłość, zwłaszcza ze względów ekologicznych”.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję