„Proszę księdza, w imieniu rodziców serdecznie zapraszam księdza na Mszę św. do łomżyńskiej katedry. Będzie to Eucharystia w intencji moich rodziców, którzy w tym roku obchodzą 61. rocznicę zawarcia
sakramentu małżeństwa. Potrzebna jest im taka modlitwa, oni zawsze ufali Bogu i dzięki temu są ze sobą tyle lat” - powiedział mi Tadeusz, syn Jubilatów. „Niech pan mi wybaczy, ale w
tym dniu mam ważne spotkanie poza Łomżą, nie mogę go odwołać, ale na pewno będę pamiętał o rodzicach w modlitwie” - zapewniałem niepocieszonego Tadeusza.
W redakcji rozmawialiśmy o jego rodzinie, najwięcej czasu poświęciliśmy ojcu i matce, którzy wychowali w trudnych czasach 8 dzieci, z których jedno zmarło po kilku tygodniach. Opowieść Tadeusza była
tak wspaniała, że poprosiłem go, aby umówił mnie na spotkanie ze swoimi rodzicami. „Na pewno się zgodzą, i wiem, że mieliby dużo do powiedzenia, przecież tyle przeżyli, przez ile niebezpieczeństw
przebrnęli” - zapewniał mnie Tadeusz. Rzeczywiście, miał rację, za kilkanaście minut otrzymałem informację, że Genowefa i Piotr Grochowscy z chęcią spotkają się ze mną, by podzielić się świadectwem
życia.
Południe powszedniego dnia. Słońce jeszcze niewyraźnie przebija się przez zimowe chmury. Pod redakcję podjeżdża Tadeusz. Po krótkiej rozmowie ruszamy do jego rodziców. Po drodze zastanawiam się, jakie
pytania wybrać dla ludzi, którzy ze sobą są już 61 lat - na dobre i na złe. Czy zechcą wspominać o swojej młodości, która realizowała się w wojennej zawierusze? Podjeżdżamy pod blok.
„Rodzice od kilku lat mieszkają tu, w bloku. Zawsze trochę łatwiej: jest ciepła woda na zawołanie, ciepło, sklepy blisko, do kościoła też niedaleko. I ja mogę ich częściej odwiedzać, przecież
oni potrzebują dzisiaj dobrej opieki: mama ma 80 lat, tata 85, ale na razie sami sobie dają radę. Podziwiam ich, są tacy kochani, jak to rodzice” - prezentuje szybko Tadeusz swoich rodziców.
Wchodzimy do mieszkania. Już z daleka słyszę pozdrowienie: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Siadamy obok siebie, widzę w oczach Jubilatów pewne przestraszenie, które znika niemal
zaraz po zadaniu pierwszego pytania. „Pamiętają Państwo chwilę poznania?”. Pani Genowefa odpowiada niemal natychmiast. „Przyjechał do mnie. Kiedyś tak było, że kawaler przyjeżdżał do
panny. Spodobaliśmy się sobie i... zaczęliśmy powoli myśleć o wspólnym życiu”. „Nie było łatwo” - dopowiada Pan Piotr. „Nie mieliśmy czasu na przeżywanie czasu narzeczeńskiego.
Kiedy się pobieraliśmy była wojna, rok 1943. Trudno było, człowiek nie mógł sobie planować przyszłości, bo każdy dzień był wielką niewiadomą”. Pani Genowefa kiwa znacząc głową. „Tak, proszę
księdza, to były trudne czasy, ale my nigdy nie poddaliśmy się. Zawsze byliśmy przy Bogu, tam było bezpiecznie”- podkreśla. Na krótko zamyślają się oboje. Po chwili Jubilatka wyznaje: „Najbardziej
przeżyłam, kiedy Piotra zabrali do obozu. Najpierw do Ostaszkowa, później dalej. Boże, co ja wtedy przeżyłam. Małe dziecko, drugie w drodze, bieda, wszystko zniszczone. Ale najgorsze to było to, że człowiek
z dnia na dzień tracił nadzieję, że on powróci. Sąsiedzi próbowali mnie przekonać, że z takich obozów już się nie wraca. Mówili mi, abym spróbowała założyć nową rodzinę. A ja czekałam, aż się doczekałam.
Wtedy odbudowaliśmy trochę naszą gospodarkę, przyszły na świat kolejne dzieci. Zaczęliśmy nowe życie”. Piotr uśmiecha się, kiedy żona wspomina jego szczęśliwy powrót. Wstaje, podchodzi do szafy,
z której wyjmuje plik papierów, a wśród nich małe książeczki, które otrzymał od prezydenta Lecha Wałęsy za działalność w Armii Krajowej. Jest dumny, że i on przyczynił się do zbudowania wolnej Polski.
„Przeżyli Państwo ze sobą 61 lat, to piękny czas. Czy nigdy nie kłóciliście się ze sobą?” - zapytałem. „Czasami były takie chwile, że każdy z nas inaczej myślał. To przecież takie
ludzkie. Ale to trwało bardzo krótko, nie mieliśmy czasu na rodzinne kłótnie” - odpowiedziała Genowefa. Na zakończenie naszego spotkania zapytałem jeszcze o receptę na tak długie, piękne pożycie
małżeńskie. Jubilaci spojrzeli na siebie i zgodnie przyznali, że „receptą cud” na szczęśliwe małżeństwo jest jedność i zaufanie.
„Widzi ksiądz, kiedy patrzymy na dzisiejsze małżeństwa, które z byle powodu biegną do sądu po rozwód, to nie mamy wątpliwości, że oni się nie kochali, że oni tylko się poznali. Życzylibyśmy,
aby małżeństwa traktowały swoje wspólne życie poważnie, aby nie uciekały przez kłopotami, ale je wspólnie rozwiązywały. I jeszcze jedno: kiedy już nie ma ludzkiego lekarstwa na rodzinne problemy, trzeba
jeszcze poprosić Boga. On nie zawiedzie, wiem coś o tym” - radzi Pani Genowefa.
Drogim Jubilatom składamy serdeczne życzenia z okazji 61. rocznicy zawarcia związku małżeńskiego. Niech Matka Najświętsza zawsze wstawia się za Państwem i uprosi dalsze szczęśliwe lata wspólnego życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu