Marsz został zaplanowany na 13 grudnia 2014 r. w Warszawie, w rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Szturm na księży biskupów przypuściły te środowiska medialne i polityczne, które – przy nawet najlepszej woli – trudno podejrzewać o choćby neutralne stanowisko wobec Kościoła i obiektywizm wobec jego misji.
Manipulacja medialna
Wyraźnie widać, że te media i te środowiska są Kościołowi niechętne – o czym wszyscy wiedzą, a i one same nawet tego specjalnie nie ukrywają. Wszak w atakach wymierzonych w pięciu pasterzy nie o dobro Kościoła chodziło – choć starano się tak to przedstawiać – ale właśnie o politykę. Oskarżając tych konkretnych hierarchów o polityczne zaangażowanie, paradoksalnie realizowano partyjny i polityczny interes określonych i sprecyzowanych politycznie środowisk. W tym tkwi przewrotność całej sytuacji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Na straży wartości
Reklama
Ostatecznie, w chwili oddawania „Niedzieli” do druku biskupi zaczęli wycofywać się z Komitetu Honorowego marszu, niejako w konsekwencji manipulacji dokonanej przez media głównego nurtu, której – niestety – uległa część polskiej opinii publicznej, odmawiając biskupom-obywatelom prawa do poparcia idei obrony wartości, będącego w odniesieniu do pasterzy Kościoła wręcz obowiązkiem. Biskupi muszą stać na straży praw wolnościowych, które swoje korzenie mają w Ewangelii. Do praw człowieka należy też prawo do wolności słowa oraz prawo do wolności wyborów. W Polsce nie wszystko w tym zakresie jest zgodne z najwyższymi standardami, co pokazują ostatnie wydarzenia. Powtórzmy jeszcze raz: Biskupi mają prawo, a nawet obowiązek stać na straży wartości ogólnoludzkich.
Polska historia jest pełna tego typu przykładów – tym zresztą się szczycimy. Wystarczy wspomnieć sługę Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, który został nazwany Prymasem Tysiąclecia ze względu na mądrość i odwagę podejmowania decyzji, czego skutkiem było zwykle niezrozumienie i osamotnienie; albo bł. ks. Jerzego Popiełuszkę, który idąc wytrwale i spokojnie pod prąd, bronił prawdy i podstawowych praw człowieka... Ktoś może powiedzieć, że to analogia na wyrost, że trudno porównywać czasy komunistycznej dyktatury z wolną od 25 lat Ojczyzną. Tak, to prawda, ale łatwo sobie wyobrazić sytuację, że w naszym kraju w przyszłości może dojść do pewnego rodzaju zakamuflowanej dyktatury, szczególnie przy braku pełnej wolności mediów i pogłębiających się niedostatkach procesu demokratycznego. Brak tych wartości wprost do tego prowadzi.
Nieważne głosy
Zauważmy, że 16 listopada 2014 r. stało się w Polsce coś bardzo niedobrego, groźnego, coś, czego na taką skalę nie było przez 25 lat, nad czym nie można przejść do porządku dziennego. Nie da się bowiem logicznie wytłumaczyć tej olbrzymiej liczby nieważnych głosów w wyborach samorządowych, które prowadzą do wykluczenia 2,5 mln obywateli. Nie przekonują tłumaczenia obozu władzy i powiązanej z nim większości mediów, że nic się nie stało. Biskupi – jak wszyscy obywatele – mają prawo do wyrażenia swojej opinii oraz do zaangażowania swojego autorytetu.
Tutaj chodzi o prawa wszystkich
Reklama
W opinii publicznej utrwaliło się przekonanie, podsycane zresztą w celu zdyskredytowania przez politycznych przeciwników, że to marsz „pisowski”. Tak, to marsz organizowany przez tę konkretną partię polityczną, ale wartości, które zostały wypisane na sztandarach tego marszu, są prawem wszystkich.
Abp Wacław Depo, jako szczególnie powołany do troski o środowisko ludzi mediów z racji pełnienia funkcji przewodniczącego Rady ds. Środków Społecznego Przekazu KEP, jest zobowiązany do strzeżenia przekazu prawdy, a tym samym – wolności mediów. A taka właśnie idea przyświecała organizowanemu 13 grudnia 2014 r. marszowi. Wobec zaistniałych okoliczności i przedstawionej idei organizowanego Marszu w Obronie Demokracji i Wolności Mediów nie można było nie dać pozytywnej odpowiedzi na zaproszenie do jego Komitetu Honorowego.
Ku sile jedności przez prawdę
Pozwolę sobie teraz na bardzo osobistą uwagę. Gdy dotarły do mnie informacje o odważnym kroku abp. Wacława Depo, wiedziałam, że nie będzie mu to odpuszczone, że spadnie na niego fala krytyki, że padną niesprawiedliwe i fałszywe zarzuty pod jego adresem. Jestem przekonana, że świadomy tego był sam abp Depo i inni hierarchowie oraz że ich decyzja była przemyślana i przemodlona. Z tych powodów byłam dumna, a jednocześnie pewna, że takiej odwagi, na jaką stać ludzi naprawdę wielkich, dziś i w przyszłości wszystkim nam potrzeba.
I na koniec jeszcze jedno: uważam, że podjęta przez pięciu biskupów decyzja o poparciu dla idei marszu nie wprowadzała Kościoła na drogę wiodącą ku podziałowi, jak sugerowali politycy i dziennikarze, ale wprost przeciwnie – prowadziła ku sile jedności przez prawdę.
* * *
Komunikat Rzecznika Konferencji Episkopatu Polski
Mając na względzie troskę o budowanie jedności wszystkich Polaków, przy jednoczesnym zachowaniu szacunku dla osób zwracających uwagę na przejrzystość działań w polskiej polityce, biskupi, którzy objęli patronatem honorowym marsz organizowany dnia 13 grudnia br. w Warszawie, wycofali się z Komitetu Honorowego tegoż marszu.
Ks. Józef Kloch, rzecznik KEP
Warszawa, 12 grudnia 2014 r.