Przed tygodniem dzieliłem się z czytelnikami Niedzieli Południowej
przemyśleniami o tym, że Bóg widzi, że nie ma nic, co mogłoby ujść
Jego uwagi. Bóg rzeczywiście przenika wszelkie stworzenie i nic nie
może się ukryć przed Jego poznaniem. Dziś chciałbym dodać jeszcze
jedną prawdę. Boże widzenie rzeczy jest często bardzo różne od naszego.
Choć może bardziej na miejscu byłoby stwierdzenie, że to nasze widzenie
spraw odbiega od tego, jak poznaje Bóg.
Już Stary Testament dostrzegł fakt, że Boże myśli nie są
naszymi myślami, ani Jego drogi naszymi. Bardzo oczywistą stała się
ta prawda w Ewangelii. Poznając życie i naukę Zbawiciela bardzo często
widzimy Go spierającego się z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie. Skąd
się biorą te spory? Właśnie z różnicy spojrzenia.
Uczeni w Piśmie i faryzeusze uważali siebie za elitę ówczesnej
społeczności Izraela. To oni znali Pisma, to oni zajmowali pierwsze
krzesła w synagogach, to oni modlili się ostentacyjnie, to oni wreszcie
przodowali w zachowywaniu "tradycji starszych". To celnicy, jawnogrzesznice
i reszta pospolitego, nieuczonego tłumu była "skazana" na potępienie.
Aż zjawił się zagadkowy Nauczyciel z Nazaretu, który z upodobaniem
przebywał w towarzystwie grzeszników, a "powszechnie szanowanych
obywateli" nazywał pobielanymi grobami pełnymi robactwa. Dlaczego
Jezus tak chętnie spotykał się z tymi, którymi pogardzali "wielcy
ówczesnego świata"? Czyżby zwykła przekora? Nic podobnego. Chrystus
po prostu patrzył inaczej; patrzył nie po ludzku, ale po Bożemu.
W "sprawiedliwych" faryzeuszach widział przewrotność i obłudę, hipokryzję
i udawanie. W celnikach i grzesznikach - oprócz zła i niedoskonałości
potrafił dostrzec zagubienie, żal, chęć przemiany życia; a właśnie
tej prostoty i otwartości na Boga brakowało patrzącym tylko po ludzku.
Chrystus zapytany o to, dlaczego właśnie takie towarzystwo wybiera,
odparł, że to nie zdrowi potrzebują lekarza, ale ci, którzy się źle
mają. Faryzeusze i uczeni w Piśmie też nie mieli się "za dobrze",
lecz nie potrafili swej choroby dostrzec.
Jakże trudno jest patrzeć "po Bożemu"; jakże trudno jest
porzucić nasze ludzkie stereotypy i przesądy. Nawet Boży posłańcy
- prorocy miewali z tym problemy. Samuel posłany, by namaścić króla
dla Izraela, patrzy na synów Jessego, podziwiając ich ludzkie "atuty"
- wzrost, urodę, wiek; a to właśnie najmłodszy Dawid został wyznaczony
przez Boga. Natan pochwala pomysł zbudowania Panu świątyni; dopiero
specjalne objawienie "sprowadza go na ziemię" - nie patrz po ludzku,
patrz po Bożemu, nie tego wybrałem do tej misji - zda się mówić Pan
Bóg. Jonasz, widząc miłosierdzie okazane mieszkańcom Niniwy obraża
się na Boga - gdy Bóg pragnął nawrócenia, prorok oczekiwał jedynie
kary dla grzeszników. I tak dalej, i tak dalej.
Jakże trudno i nam samym nieraz zrozumieć Boże plany, Bożą
mądrość. Jak łatwo nam potępić drugiego człowieka bez próby zrozumienia
go; jak łatwo powtórzyć błąd faryzeuszów. Jak łatwo zapomnieć o tym,
co naprawdę liczy się u Boga, a trzymać się "tradycji starszych",
która nieraz niewiele ma wspólnego z Bożym patrzeniem na świat. Jak
łatwo zapomnieć o Bożej mądrości zawartej w Ewangelii i pójść za "
powszechnie przyjętymi" prawdami.
Bóg widzi inaczej, niż my. Ileż to razy dziwimy się, czytając
Pismo Święte. Zastanawiają nas niektóre słowa, wydarzenia, sytuacje.
Oznacza to, jak nam jeszcze daleko do zrozumienia "Bożej logiki".
Ale nie można się zrażać. To prawda, że nasz rozum jest zbyt mały,
by pojąć Boga, ale przynajmniej powinniśmy próbować poznawać Jego
widzenie rzeczywistości. Pomoże w tym lektura Biblii, szczera modlitwa
i postawa pokory wobec niezgłębionych tajemnic Bożych.
Pomóż w rozwoju naszego portalu